Pilot rajdowy Szymon Gospodarczyk niemal rok temu zadebiutował w Rajdzie Dakar. Teraz szykuje się już do drugiej wizyty w Ameryce Południowej. W rozmowie z Patrykiem Serwańskim opowiedział o specyfice pracy pilota rajdowego na Dakarze oraz o wsparciu, jakie dają sobie Polacy biorący udział w tej imprezie. Gospodarczyk powalczy w klasie SxS samochodem Polaris RZR 1000 Turbo. Będzie pilotem meksykańskiego kierowcy Santiago Garzy Riosa.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

​Szymon Gospodarczyk: Jeden raz wystarczy, by zachwycić się Rajdem Dakar

Szymon Gospodarczyk to pilot rajdowy związany z Mikołajem Marczykiem. W tym sezonie panowie zostali wicemistrzami Polski. Gospodarczyk nie ma jednak zamiaru skupiać się zimą na odpoczynku. Po raz drugi zdecydował się na występ w Rajdzie Dakar. Jak mówi, po pierwszej wizycie w Ameryce Południowej był pewny, że chce tam wrócić.

Po pięciu dniach mojego pierwszego Dakaru myślałem: "Co ci zawodnicy w tym widzą?". To taki sam rajd jak inne, ale gdy wjechaliśmy do Boliwii, przekonałem się, że o zwycięstwie decyduje wytrzymałość psychiczna, a nie tylko umiejętności. Szybko zrozumiałem, że muszę zrobić wszystko, by wrócić tam w przyszłym roku. Udało się. Bardzo łatwo złapać tego bakcyla. Doszło do tego, że byłbym w stanie poświęcić wszystkie starty, by móc pojechać w Dakarze - podkreśla Gospodarczyk.

Polak będzie pilotem meksykańskiego kierowcy Santiago Garzy Riosa. Pojadą w klasie SxS samochodem Polaris RZR 1000 Turbo. To konstrukcja, która na pierwszy rzut oka przypomina pojazdy znane z kultowego filmu "Mad Max".

Zrobiliśmy pewne modyfikacje. Założyliśmy szybę z przodu. To bezpieczniejszy wariant. Przy wyprzedzaniu bez szyby można dostać kamieniem. Co prawda byłoby chłodniej, ale łatwiej jeździ się z szybą. Ten samochód to konstrukcja rurowa zbudowana na ramie. Samochód czteronapędowy, około 130 koni mechanicznych. Do tego turbo. Zbiornik paliwa 280 litrów i to jest imponujące. Tym samochodem łatwo jeździ się po wydmach, jest lekki. Wszędzie nim wjedziemy. Duża liczba wydm to plus dla nas. Zastanawiam się tylko, jak poradzi sobie z upałami. W poprzednim Dakarze musieliśmy tracić czas na chłodzenie silnika. Polaris waży mniej więcej tonę już z pełnym bakiem paliwa. Wieziemy też narzędzia, dwa koła. Maksymalna prędkość to 125 km/h, ale limit dla naszej klasy wynosi 130. Szybciej ścigać się nie możemy - opowiada Gospodarczyk.

Zdaniem polskiego pilota rajdowego, najbliższa edycja Dakaru będzie co prawda krótsza, ale trudniejsza.

Poprzedni Dakar miał 10 tysięcy kilometrów. Ten tylko 5 tysięcy. Niektórym wydaje się, że edycja 2019 będzie prostsza, ale odcinki w Peru będą rozgrywane w całości po piasku. To wydłuża czas potrzebny na pokonanie OS-u. Będzie zdecydowanie trudniej niż w styczniu tego roku. To, że nie pojedziemy do Boliwii czy Argentyny, nie zmienia trudności rajdu. Na pewno spadną prędkości. Będzie wolniej, ale dużo bardziej gorąco. Więcej czasu spędzimy na trasie. Wysokie temperatury mogą okazać się kluczowym czynnikiem. Podobnie jak umiejętność jazdy po wydmach. Tam mogą pojawić się duże różnice w rezultatach. Na pewno ważny będzie sprzęt, to, żeby się nie przegrzewał - mówi zawodnik.

W rozmowie z Patrykiem Serwańskim Szymon Gospodarczyk szeroko opisuje także swoją rolę podczas Dakaru. W rajdzie off-roadowym zadania pilota są zupełnie inne od tych w rajdach płaskich.

Moja praca wygląda w ten sposób, że przed etapem dostaję książkę drogową i przez noc mogę przygotować się do rywalizacji na kolejnym etapie. Muszę zaplanować taktykę - choćby związaną z ciśnieniem powietrza w kołach. Trzeba policzyć, gdzie musimy zatankować. Muszę też pozaznaczać wszystkie trudne miejsca. W rajdach płaskich z Mikołajem Marczykiem robimy zapoznanie z trasą. Później kierowca teoretycznie może sam dojechać do mety OS-u. Tu będzie zupełnie inaczej. Nie widzę trasy wcześniej. Wszystko zależy od moich decyzji. Rola pilota na Dakarze jest o wiele większa. Jeżeli pilot nie da rady, to kierowca nie wie, co robić. Ważne jest kontrolowanie przez pilota trasy przez cały czas. Czasami na pustyni masz cztery ślady. Wszystkie wyglądają na świeże. Nie wiadomo, co robić i gdzie jechać. Kierowca nie ma podstaw, by decydować. To pilot musi odpowiednio odczytać książkę drogową. Musimy szukać punktów charakterystycznych opisanych w książce drogowej. W samochodzie mamy elektroniczny kompas. Wiemy, w jakim kierunku jedziemy. W książce drogowej jest napisane, że na przykład na 33. kilometrze mamy skręcić na konkretny kurs. Czasami widać drogi, ale na bezdrożach nawigujesz jak na morzu. Musimy wierzyć, że jesteśmy w konkretnym miejscu i skręcić - opowiada.

Opracowanie:

(e)