"Miałam zawahanie, jak złamałam rękę na turnieju w Debreczynie i nie mogłam jechać na pierwszy Puchar Świata do Brazylii (...) zdjęłam gips kilka dni przed 29 kwietnia i wystartowałam w Pucharze Świata w Warszawie". Do tego czasu Agata Kaczmarska trenowała... jedną ręką. A mimo to wygrała nie tylko Puchar Świata w Warszawie, ale i w Delhi - a przede wszystkim została mistrzynią świata w boksie w Liverpoolu. W rozmowie z dziennikarzem sportowym RMF FM Cezarym Dziwiszkiem nasza pięściarka przyznaje, że był to dla niej przełomowy rok.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Przełomowy rok Agaty Kaczmarskiej. "Wierzyłam w te sukcesy"

  • Agata Kaczmarska przeżyła przełomowy rok, zdobywając złote medale w Warszawie, Liverpoolu i Indiach dzięki talentowi i ogromnej determinacji.
  • Mimo kontuzji ręki i poważnej choroby, podjęła ryzyko startu i wygrała Puchar Świata, co dało jej ogromnego "kopa" do dalszych sukcesów.
  • Wsparcie rodziny, wartości wyniesione z domu oraz stabilizacja dzięki służbie wojskowej pomogły jej w osiąganiu celów i zachowaniu pokory.
  • Przed nią wielkie wyzwania, w tym Igrzyska Olimpijskie w Los Angeles 2028 - planuje starty w pucharach świata i mistrzostwach Europy, z pełną determinacją i spokojem.

Fenomenalny sezon mimo przeciwności. "W Warszawie ryzykowałam"

Agata Kaczmarska ma za sobą rok, który śmiało można nazwać przełomowym. Złote medale zdobyte w Warszawie, Liverpoolu i Indiach to efekt nie tylko talentu, ale i ogromnej determinacji.

Ale gdyby ktoś przed sezonem powiedział mi, że osiągnę tyle, uwierzyłabym. Zawsze wierzę w swoje możliwości, choć nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem - mówi zawodniczka.

Droga do sukcesu nie była jednak usłana różami. Kontuzja ręki, która wykluczyła ją z udziału w Pucharze Świata w Brazylii, oraz poważna grypa jelitowa tuż przed startem w Warszawie, postawiły pod znakiem zapytania jej dalsze starty.

Przygotowywałam się tylko jedną ręką. Decyzja o starcie zapadła tuż przed zawodami. To było ryzyko, ale ciężka praca się opłaciła - wspomina.

Do Pucharu Świata w Warszawie zgłosił ją trener Tomasz Dylak... dzień przed zawodami. Agata Kaczmarska wiedziała, że ryzykuje, ale wygrała. I to, jak przyznaje w rozmowie z Cezarym Dziwiszkiem, dało jej "kopa" do osiągania kolejnych sukcesów: mistrzostwa świata w Liverpoolu i zwycięstwa w kolejnym Pucharze Świata w Delhi.

Siła charakteru i wsparcie bliskich. "Zawsze kochałam skromnych sportowców"

Kaczmarska podkreśla, że kluczowe znaczenie w jej karierze ma wsparcie rodziny oraz wartości wyniesione z domu.

Mama zawsze uczyła mnie pokory i szacunku do innych. Dzięki temu, nawet po największych sukcesach, nie zapominam, skąd pochodzę - mówi pięściarka, pochodząca z Jedlanki Nowej pod Iłżą.

Zawodniczka przyznaje, że cieszy ją sympatia kibiców, którzy doceniają nie tylko jej sportowe osiągnięcia, ale i osobowość.

Słyszę wiele pozytywnych komentarzy. Ludzie podkreślają moją skromność i szczerość. To dla mnie bardzo ważne - dodaje.

W rozmowie z RMF FM Agata Kaczmarska przyznaje, że nie osiągnęłaby tegorocznych sukcesów bez wsparcia wojska, w którym ma stopień starszego szeregowego specjalisty i trenuje w Centralnym Wojskowym Zespole Sportowym, jak wiele innych zawodniczek i zawodników.

Pięściarka dodaje, że wojsko dało jej nie tylko stabilizację finansową, ale i poczucie bezpieczeństwa na przyszłość.

Dzięki wojsku mogę spokojnie trenować, a jednocześnie rozwijać się zawodowo. To daje mi komfort psychiczny - tłumaczy.

Wojskowa dyscyplina i sportowa determinacja wzajemnie się uzupełniają.

Wola walki, odporność na stres, chęć osiągania celu - te cechy przydają się zarówno na ringu, jak i w służbie - podkreśla mistrzyni.

Teraz odpoczynek - od 1 stycznia ciężka praca. "W święta nie zamierzam stawać na wadze"

Przed Agatą Kaczmarską kolejne wyzwania. Najważniejszym celem są Igrzyska Olimpijskie w Los Angeles w 2028 roku.

W przyszłym roku czekają mnie starty w trzech pucharach świata i mistrzostwach Europy. Muszę zbić kilka kilogramów, by walczyć w odpowiedniej kategorii (red. kategorii olimpijskiej do 75 kg). Wszystko robię z głową, bez zbędnej presji - zapewnia.

Święta i Sylwester to dla niej czas spędzany w gronie najbliższych.

Po intensywnym sezonie cenię sobie chwile z rodziną. W tym roku święta będą wyjątkowe, choć zabraknie jednej z babć. To czas refleksji i wspomnień - mówi.

Kaczmarska nie ukrywa, że marzy nie tylko o olimpijskim złocie, ale i o założeniu rodziny.

Mam nadzieję, że za kilka lat będę mogła tu przyjść do studia i pochwalić się nie tylko medalem, ale i swoim dzieciaczkiem - uśmiecha się.