Kadra łyżwiarzy i łyżwiarek szybkich po wyczerpującym początku sezonu ma teraz świąteczną przerwę na odpoczynek przed najważniejszym przygotowaniami do igrzysk olimpijskich w Pekinie. "Na mnie zawsze święta dobrze działały. Taki reset dla głowy. Trochę spokoju na pewno się przyda, żeby w pewnym sensie od nowa rozpocząć przygotowania do igrzysk. Oczywiście, nie można całkiem poluzować, więc to będzie bardziej odpoczynek dla głowy niż dla mięśni” – mówi w rozmowie z RMF FM sprinter Piotr Michalski. Zawodnik opowiedział nam też o tym, z czym wiąże się olimpijski występ.

REKLAMA

Trwa najlepszy sezon w wykonaniu kadry panczenistów od kilku lat. Polacy i Polki stawali już kilkakrotnie na podium pucharowych zawodów. Widać gołym okiem, że tendencja jest wzrostowa. Co ciekawe, sukcesy udaje się odnosić na krótszych dystansach: 500 i 1000 metrów. Jeden z naszych czołowych zawodników Piotr Michalski zapewnia, że to efekt kilkuletniej, ciężkiej pracy.

Fajnie, że w końcu w tak ważnym sezonie się rozpędzamy. Zawsze byliśmy silni, ale brakowało nam prędkości. Teraz tej prędkości nabieramy. Fajnie, że całą grupą. To dodaje pewności siebie i pozwala z podniesioną głową wchodzić na halę. Widzimy spojrzenia niektórych zastanawiających się, jak oni to zrobili - mówi RMF FM Michalski.

"Sprinterki pokazały klasę"

Od igrzysk w Pjongczang tendencja była raczej spadkowa. Kariery zakończyła większość zawodników i zawodniczek, którzy dawali nam radość w poprzednich latach. To choćby Jan Szymański, Konrad Niedźwiedzki (dziś dyrektor sportowy PZŁS), Luiza Złotkowska czy Katarzyna Bachleda-Curuś. Teraz widać nowy trend i nowe nazwiska, które zdążyły już okrzepnąć na poziomie Pucharu Świata. Do tego po dwuletniej przerwie wrócił Zbigniew Bródka, który stanął na podium w biegu masowym w Tomaszowie Mazowieckim. Tendencja się odwróciła - ocenia Piotr Michalski.

Po Pjongczang rzeczywiście wszystko się trochę zatrzymało. To efekt poświęconego czasu i ciężkiej pracy. Teraz to odpłaca miejscami na podium. Sprinterki pokazały klasę. Mamy rewelację sezonu, czyli Marka Kanię, który w Stavanger był w czołowej trójce Pucharu Świata. Wielu z nas walczy o to od lat. On nic sobie z tego nie robił. Przyszedł i zdobył medal. Trochę żartuję, ale fajnie, że jest taka osoba. Wróżę mu jeszcze wiele sukcesów. Mam nadzieję, że na igrzyskach pokaże, na co go stać - przewiduje panczenista.

Teraz kadrowicze, którzy już blisko tydzień temu wrócili z zawodów z USA i Kanady, mogą ładować baterie przed drugą, olimpijską częścią sezonu.

Na mnie zawsze święta dobrze działały. Taki reset dla głowy. Trochę spokoju na pewno się przyda, żeby w pewnym sensie od nowa rozpocząć przygotowania do igrzysk. Oczywiście, nie można całkiem poluzować, więc to będzie bardziej odpoczynek dla głowy niż dla mięśni - opisuje Michalski.

Co po świątecznej przerwie? Powrót do ciężkich treningów u budowanie formy na igrzyska olimpijskie w Pekinie. Taki start zawsze jest wyjątkowy i wiąże się z wyjątkowymi nerwami. Bywa różnie, o czym w Pjongczangu przekonał się Artur Nogal. Sprinter pechowo przewrócił się na starcie biegu na 500 metrów. Jak zatem oceniać szansę biało-czerwonych w Pekinie? Piotr Michalski zdaje sobie sprawę, że nie sposób wszystko przewidzieć.

Ciężko powiedzieć, jak się inni w tym odnajdą. Będziemy mieć na igrzyskach debiutantów. To będzie wielką sztuką dla nich, żeby odpowiednio mentalnie przygotować się do tego startu. Ja już wiem, jak to wygląda. Potrafię wejść w taki tryb skupienia przed startem i mam nadzieję, że ta presja nie dotrze do mnie tak mocno, a nawet jeśli, to potrafię sobie ze stresem radzić. O siebie jestem więc spokojny. Igrzyska to wyjątkowa rzecz. To robi wrażenie, a z drugiej strony tor, ludzie, dystanse - wszystko jest identyczne jak na innych zawodach. Jeżeli młodsi koledzy będą potrzebować pomocy, rady to na pewno jej udzielę, ale czasami nie trzeba nic mówić, żeby głowa nie pracowała za mocno i to też bywa dobry sposób - twierdzi Piotr Michalski.