W hiszpańskich mediach trwa gorąca dyskusja na temat konfliktu trenera Realu Madryt Jose Mourinho z idolem fanów "Królewskich" Ikerem Casillasem. Bramkarz reprezentacji Hiszpanii wrócił do zdrowia po kontuzji dłoni i jest gotowy do gry. Portugalski szkoleniowiec najprawdopodobniej nie będzie wystawiał go jednak w podstawowym składzie. Prasa i fani nie kryją oburzenia, że ich idol może znów siedzieć na ławce.

REKLAMA

To już druga runda starcia dwóch gigantów. Do pierwszej doszło zimą, kiedy portugalski szkoleniowiec nieoczekiwanie posadził na ławce Casillasa. Na Półwyspie Iberyjskim zawrzało, a wielu kibiców żądało nawet głowy Mourinho. Potraktowali to jako zniewagę. Bramkarz reprezentacji cieszy się wielką popularnością, jest wręcz uwielbiany. Nawet fani innych drużyn nie wyobrażali sobie bez niego bramki "Królewskich".

Praca trenera Realu nie jest łatwa. Madrycka prasa tylko szuka nowych, sensacyjnych nagłówków. Mourinho nie ucieka z kolei od szumu. Często swoim zachowaniem i wypowiedziami prowokuje spekulacje. Tym razem ma jednak asa w rękawie.

50-letni szkoleniowiec w swoim starciu z Casillasem dorzucił oliwy do ognia. W wywiadzie dla telewizji "Sky Sport Italia" powiedział, że i w kolejnych meczach numerem jeden pozostanie Diego Lopez. To właśnie on stanął między słupkami pod nieobecność mistrza świata i Europy i radzi sobie bardzo dobrze. Ikonie klubu pozostaje miejsce na ławce rezerwowych.

Taką sytuację "San Iker" zna już bardzo dobrze. Tuż przed kontuzją Mourinho postanowił zrezygnować z jego usług na rzecz Antonio Adana. Trwało to do otrzymania przez niego czerwonej kartki w meczu z Realem Sociedad na początku roku. Chodziło jednak bardziej o to, by pokazać, kto rządzi w klubie. Teraz zapowiada się kolejna odsłona konfliktu. Zatrudniony niedawno Lopez jest świetną alternatywą. W futbolu najważniejsze jest, by być uczciwym wobec samego siebie i piłkarzy. W tym momencie będzie mi trudno posadzić Diego na ławce rezerwowych. To on jest teraz numerem jeden i chodzi tu o dobro wszystkich zawodników, a nie tylko jego - powiedział Mourinho.

Mourinho: Na miejsce trzeba zapracować

Hiszpańskie media uważają jednak, że w tej sprawie chodzi o podbudowanie swojego ego i ośmieszenie Casillasa. W ćwierćfinałowym meczu Ligi Mistrzów z Galatasaray Stambuł (3:0) nie posadził ikony klubu nawet na ławce rezerwowych, mimo że lekarze dali mu zielone światło. Nie ma żadnego przepisu, że jakiś zawodnik ma grać zawsze. Nie powinno się również patrzeć na przeszłość. Za zasługi nie występuje się w Realu, tutaj trzeba na to zapracować - zaznaczył Mourinho.

Casillas związany jest z "Królewskimi" kontraktem do 2017 roku, Portugalczyk - do 2016. Wątpliwe wydaje się jednak, by obaj zostali w klubie na kolejny sezon. Jeden z nich musi odejść. Tylko który? - pytają hiszpańskie media.

(MRod)