Tajemniczy poszukiwacz przekonuje, że wie, gdzie zostały ukryte wagony z drogocennym kruszywem i ma już pierwsze pozwolenia na poszukiwania "złotego pociągu". Czy największa tajemnica Dolnego Śląska w końcu zostanie rozwiązana?

REKLAMA

  • Legenda o "złotym pociągu" z II wojny światowej to jedna z najbardziej elektryzujących tajemnic Dolnego Śląska, która od lat przyciąga poszukiwaczy skarbów.
  • W 2015 roku dwóch poszukiwaczy odkryło za pomocą georadaru "metalowy obiekt". Okazało się jednak, że to tylko formacja skalna
  • Teraz anonimowy poszukiwacz twierdzi, że odkrył trzy wagony, wykorzystując różdżkarstwo i uzyskał zgodę na nieinwazyjne badania georadarem.
  • Mieszkańcy są podzieleni - jedni podejrzewają mistyfikację, inni czekają na potwierdzenie, a poszukiwacz zapowiada ujawnienie szczegółów i obronę swojego odkrycia.

Gdyby "złoty pociąg" został odnaleziony, mielibyśmy sensację na skalę światową. Temat od lat elektryzuje miłośników tajemnic z całego świata.

Legenda o "złotym pociągu"

Legenda głosi, że pod koniec 1944 roku z Wrocławia do Wałbrzycha wyjechał skład pełen kosztowności, które miały pomóc podnieść się Niemcom po II wojnie światowej. Złoto, ale także dzieła sztuki miały pochodzić z domów mieszkańców Dolnego Śląska, którym władze III Rzeszy nakazały przekazanie swojego majątku. Ewakuowane kosztowności trafiły do około 60 skrzyń, a skrzynie do pociągu, który nigdy nie dotarł jednak do celu.

Nieżyjący już świadek - robotnik przymusowy, twierdził, że widział konwojowane wagony zjeżdżające w nieznanym kierunku. Najczęściej typowanym miejscem jest zalesiony teren między 61. a 65. kilometrem linii kolejowej Wrocław - Wałbrzych. Według poszukiwaczy Niemcy mieli go tam ukryć w zamaskowanym i zasypanym tunelu.

Do tej pory - mimo wielu prób nie udało się go odnaleźć. Nowa ekipa jest jednak przekonana, że wie gdzie się znajduje.

Tajemniczy poszukiwacz: Wiem, gdzie jest pociąg!

Ostatnia próba znalezienia "złotego pociągu" miała miejsce 10 lat temu. Piotr Koper i Andreas Richter ogłosili, że mają dowody na istnienie wagonów. W pobliżu osiedla Szczawienko odkryli z pomocą georadaru duży, metalowy obiekt w ziemi.

Wałbrzych przeżył wtedy oblężenie mediów i naukowców z całego globu. Profesjonalne badania, m.in. ekspertów z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, zakończyły się jednak fiaskiem - okazało się, że domniemany pociąg jest jedynie naturalną formacją skalną. Sprawa nie dawała jednak spokoju anonimowemu poszukiwaczowi, który postanowił pójść innym tropem i na własną rękę rozpocząć poszukiwania. Ku zaskoczeniu niedowiarków ogłosił sukces. Jak zapewnia, zna miejsce ukrycia pociągu. Wytypował je przy zastosowaniu techniki różdżkarstwa.

"Historia o "złotym pociągu jest prawdziwa, radiestezja jest fizyką, a ja odnalazłem tunel i trzy wagony ukryte w środku. Jak to się stało, jak do tego doszło, przyjdzie czas, że wszystko wyjaśnię i odpowiem na każde pytanie. Ja doskonale wiem, o czym mówię, co robię i dokąd zmierzam" - napisał na facebookowym profilu Złoty Pociąg 2025.

Jak zapewnia praca radiestezyjna została wykonana dobrze, badanie jest kompletne, spina się w każdym elemencie, a ewentualna możliwość popełnienia błędu została wyeliminowana. Nie zdradza oczywiście dokładnej lokalizacji pociągu, ale wiadomo, że to okolice Zamku Książ. W listopadzie ruszyła machina uzyskiwania zezwoleń na badania.

Będą pozwolenia na badania?

Po długich negocjacjach właściciel terenu - Nadleśnictwo Świdnica - zgodził się na badania. Poszukiwacz nie może co prawda prowadzić wycinki drzew, ani prac wydobywczych, ale może w sposób nieinwazyjny użyć georadaru. Do pełni szczęścia potrzebuje jeszcze zgody Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.

Jak ustaliła reporterka RMF FM Martyna Czerwińska, delegatura w Wałbrzychu w środę miała zająć się tym wnioskiem.

Prawdziwa sensacja, czy cyrk na kółkach?

Nowe doniesienia zelektryzowały mieszkańców okolicy. Wśród nich jest jednak wielu, którzy poddają w wątpliwość doniesienia anonimowego poszukiwacza.

"Radiestezja jest fizyką? Z której strony? Założę się o milion złotych, że nic nie znalazłeś i robisz cyrk", "Trzeba naprawdę być ostro nie teges żeby uwierzyć w te brednie. Stalowa brama, trzy wagony, garbate aniołki, smerfy i co jeszcze wymyślisz na promkę?" - czytamy w komentarzach pod postem o znalezisku. Poszukiwacz odpowiada:

"Wielu zarzuca mi, że robię cyrk, ‘ukrywając się’. Mój plan od samego początku zakładał, ujawnienie się po otrzymaniu zgody na badania, ale jak wiecie tej zgody nie było. Teraz ta zgoda jest i wiem, że powoli czas mojej anonimowości dobiega końca. Jestem gotowy, stanę twarzą w twarz z każdym i będę bronił wykonanej przez siebie pracy, nie boję się żadnej opinii i krytyki, wiem ile wysiłku w to włożyłem, ile pracy i przede wszystkim wiem co znalazłem. Pora to udowodnić! Do zobaczenia niebawem! Czekajcie na dalszy rozwój wypadków, będzie się działo!"

Poszukiwacz mówi o trzech wagonach o wymiarach ok. 12 metrów długości i 4 metrów wysokości, zbyt dużych i ciężkich, by mogły być używane w kopalni. Mają być ukryte za zamkniętą, rozsuwaną stalową bramą u wlotu do tunelu. Do zgłoszenia dołączono szereg dokumentów. M.in. dane geodezyjne, mapę z punktami GPS. Jeśli to się potwierdzi byłoby to odkrycie bez precedensu. Mężczyzna zastrzegł sobie prawo do 10 proc. wartości znaleziska.