Chwila nieuwagi kosztowała sporo nerwów kierowcę z Garwolina na Mazowszu. Właściciel zgłosił na policję, że jego auto zostało skradzione z jednego z lokalnych parkingów. Okazało się jednak, że sprawy - dosłownie - potoczyły się inaczej.

REKLAMA

W niedzielę policjanci z Garwolina otrzymali zgłoszenie o kradzieży skody z jednego z lokalnych parkingów. Właściciel nie mógł odnaleźć pojazdu w miejscu, gdzie pozostawił go zaledwie godzinę wcześniej.

Okazało się, że pojazd znajduje się... w podziemnym garażu. Auto nie zostało skradzione, lecz samo się stoczyło.

Samochód uszkodził bramę wjazdową, która częściowo się zamknęła, skutecznie ukrywając samochód przed wzrokiem przechodniów.

Policjanci przypominają - niezabezpieczony pojazd potrafi przejechać nawet kilkadziesiąt metrów, kończąc "samodzielną jazdę" na słupie, ogrodzeniu lub innym aucie.