Paulina Pacuła jest pierwszą kobietą w historii polskiej Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa (SAR), która objęła stanowisko kapitana statku ratowniczego. "Kiedy wszyscy uciekają i chowają się do portu, właśnie wtedy my często prowadzimy akcje ratownicze i musimy być w pełni gotowi" – opowiada RMF FM kpt. Paulina Pacuła. Dowodzi statkiem "Sztorm", który na co dzień stacjonuje w helskim porcie.
Spędziłam na tej jednostce w zeszłym roku sporo czasu - mówi świeżo upieczona kapitan. Choć objęcie nowej funkcji wiązało się ze stresem, szybko przekonała się, że jest gotowa na nowe wyzwania. Początkowo czułam się zestresowana, ale jak już odbyłam tutaj pierwsze dwa rejsy, stwierdziłam, że rzeczywiście jestem gotowa i osoby, które radziły mi, żebym przejęła to stanowisko, wiedziały, co robiły - podkreśla. Jak sama przyznaje, to wyjątkowe, że jest pierwszą kobietą w SAR na tym stanowisku, ale nie zmienia jej podejścia do pracy.
Jesteśmy załogą i wciąż uważam, że współpracujemy tak, jak wcześniej, jak rodzina. W ratownictwie warto podkreślić, że rola kapitana jest trochę inna. Nie chodzi tu o hierarchię, lecz przede wszystkim o podejmowanie decyzji - tłumaczy Paulina Pacuła.
Jak mówi, żeby zostać kapitanem statku ratowniczego, nie wystarczy tylko dyplom. Myślę, że tutaj kluczem jest doświadczenie i bardzo dobre przekazanie informacji kapitanom od kapitanów poprzednich. I myślę, że ja miałam to szczęście i miałam bardzo fajnych kapitanów, którzy od początku mojej pracy w SAR-ze szkolili mnie, uczyli i przekazywali swoje doświadczenia - podkreśla.
Jednostka, którą dowodzi, to wymagający statek ratowniczy typu SAR-3000. Jak pan czuje, buja nimi również w porcie. Jeżeli chodzi o manewrowanie, samo cumowanie, jest to jednostka dzielna. Ma trzy śruby, w tym dwie nastawne, ster strumieniowy - mówi podczas rozmowy z reporterem RMF FM. Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa posiada w użytkowaniu trzy statki typu SAR 3000. Statki te operują w każdych warunkach na morzu, Ich zadaniem jest zarówno udzielanie kwalifikowanej pierwszej pomocy medycznej, jak i prowadzenie długotrwałych działań poszukiwawczych.
Kobiet w SAR, które na co dzień pracują na morzu jest wciąż niewiele. Jak zauważa kapitan, jej koleżanki z branży morskiej często dziwią się, że podjęła się tej pracy. Twierdzą, że nie sprostałyby warunkom pogodowym, w jakich często przychodzi nam wychodzić. Wtedy kiedy wszyscy uciekają, chowają się do portu, to właśnie w takich momentach często to my mamy właśnie akcje ratownicze i musimy być w pełni gotowi, żeby podjąć działanie i pójść nieść tę pomoc - wyjaśnia.
Droga do ratownictwa morskiego rozpoczęła się dla niej jeszcze na studiach - wybrała specjalność związaną z ratownictwem. Równocześnie dorabiała jako kelnerka w pizzerii, gdzie poznała osobę zatrudnioną w Brzegowej Stacji Ratownictwa. Pewnego dnia ten mężczyzna nagle przerwał pracę.
Powiedział, żebym wydała ostatnie pizzę z pieca i na chwilę wstrzymała zamówienia, bo on ma akcję. Później wrócił i opowiedział mi, na czym polegają działania BSR-u. Wtedy poczułam, że to naprawdę coś fajnego, co chciałabym robić w życiu - wspomina.
Po kilku latach pracy na statkach handlowych trafiła na ofertę w Morskiej Służbie Poszukiwania i Ratownictwa (SAR). Zgłosiła się i została pierwszą kobietą, która pomyślnie przeszła rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko oficera ratownika. Myślę, że przekonali się do moich kompetencji i wiedzy o ratownictwie, dlatego mnie zatrudnili - podsumowała.