W lubuskich Lubniewicach wybuchł pożar, który stłumił tamtejszy proboszcz. Sam rozpoczął gaszenie i jeszcze przed przyjazdem miejscowej straży pożarnej opanował największy ogień. W chwili pojawienia się ognia w budynku przebywało siedem osób. Strażacy są pod wrażeniem postawy księdza.

REKLAMA

Anioł wychodzący z piekła - tak strażacy z Lubniewic w lubuskiem opisują miejscowego księdza proboszcza. We wtorkowy wieczór duchowny gasił groźny pożar domu parafialnego kościoła pw. Matki Bożej Różańcowej. Stłumił ogień jeszcze przed przyjazdem strażaków z miejscowej OSP.

Pożar opanował mały pokoik

To był wtorkowy wieczór, proboszcz parafii w Lubniewicach wszedł do domu parafialnego, gdzie od początku wojny w Ukrainie mieszka siedmioro uchodźców, w tym troje dzieci. Chciał sprawdzić co z pralką, która w ostatnim czasie przeciekała. Kiedy wszedł do środka, poczuł dym i ruszył na najwyższe piętro, gdzie pożar opanował mały pokoik.

Nie zastanawiając się chwycił gaśnicę proszkową, odbezpieczył ją i zaczął gasić pożar. W sumie zużył pięć takich gaśnic. Strażacy po przybyciu na miejsce dalej gasili pożar. Widok księdza zupełnie ich zaskoczył.

Wchodząc do środka zobaczyliśmy wyłaniającego się księdza, który nie dość, że był cały w dymie, to znajdował się na nim też proszek z gaśnic - mówi Krystian Kosela, naczelnik OSP Lubniewice. Nasz ksiądz proboszcz wychodzący z piekła był dla nas prawdziwym bohaterem - dodaje.

/ Beniamin Piłat / RMF FM
/ Beniamin Piłat / RMF FM
/ Beniamin Piłat / RMF FM
/ Beniamin Piłat / RMF FM
/ Beniamin Piłat / RMF FM

Ksiądz: Nie czuję się bohaterem. Modliłem się o pomoc

Strażacy dogasili pożar i sprawdzili budynek. Czyn może i heroiczny, ale nie czuję się bohaterem - mówi ks. Janusz Woźniak.

To były bardziej strzeliste akty niż modlitwa. Prosiłem Boga o pomoc. Tym bardziej, że w minionym tygodniu obchodziliśmy dzień św. Floriana i modliliśmy się za nich, by mieli siły nieść nam pomoc - zaznacza.

Ksiądz Woźniak wskazuje, że dla niego prawdziwymi bohaterami są strażacy - druhowie z OSP i PSP. Ja to zrobiłem raz. Oni robią to cały czas - dodaje.

Ogień mógł się rozprzestrzeniać

Ogień pojawił się w małym pomieszczeniu na najwyższym piętrze mieszkania w zabudowie szeregowej. Gdyby nie szybka reakcja księdza, ogień mógł się rozprzestrzeniać dalej, przejść strychem do kolejnych lokali. Wtedy nie byłoby tak łatwo - dodaje Krystian Kosela, naczelnik OSP Lubniewice.

Wszyscy mieszkańcy (7 osób, w tym 3 dzieci) opuścili budynek jeszcze przed przyjazdem straży, a sam ksiądz powiedział mi, że nie czuł nigdy takiej adrenaliny jak wtedy.

Strażacy z OSP Lubniewice w ramach uhonorowania księdza wręczyli mu mundur, hełm oraz gaśnicę i przyjęli go do Ochotniczej Straży Pożarnej w Lubniewicach.