Stand-uperka Aleksandra Radomska poinformowała w mediach społecznościowych, że dzieci zbierające słodycze w trakcie halloweenowej zabawy w Łodzi dostały czekoladki z metalowymi igłami w środku. "Nie otrzymaliśmy żadnego zgłoszenia w tej sprawie" - powiedziała RMF24 Aneta Sobieraj, rzecznik prasowa komendanta policji w Łodzi. Dziś już wiadomo, kto za tym stoi.
- Dzieci w Łodzi otrzymały podczas Halloween czekoladki z igłami w środku.
- Jak się okazało, stoi za tym "osoba małoletnia", która umieściła igły w cukierkach w ramach... żartu.
- W Luboniu pod Poznaniem z kolei mężczyzna zaatakował dwie dziewczynki zbierające słodycze.
- Po więcej aktualnych informacji zapraszamy na RMF24.pl
Aleksandra Radomska, stand-uperka i autorka projektu "Mam wątpliwość", opisała sytuację na swoim profilu w mediach społecznościowych. Jak relacjonowała, w słodyczach zebranych przez jej córkę i jej koleżanki znajdowały się ostre przedmioty.
"Dziś moja córka zbierała cukierki z koleżankami. I od kilku różnych osób na Bałutach w okolicach Marysińskiej dostała cukierki z igłami w środku. Sprawdźcie, proszę, słodycze waszych dzieci - dzieciaki mówią, że igły były w różnych cukierkach od przynajmniej trzech osób - w tym przemiłej starszej pani" - napisała Radomska.
Do wpisu dołączyła zdjęcie przekrojonej czekoladki, w której widać było metalową igłę.
Nie otrzymaliśmy żadnego zgłoszenia w tej sprawie - powiedziała RMF24 nadkom. Aneta Sobieraj, rzecznik prasowa komendanta policji w Łodzi.
Po kilku godzinach Radomska wydała oświadczenie, w którym napisała, że sprawcą zdarzenia jest osoba małoletnia, która umieściła igły w cukierkach w ramach... żartu, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji.
Chcąc chronić dziecko i jego rodziców przed internetowym linczem, chce wyciszyć sprawę. "Bardzo proszę o zaniechanie ocen, komentarzy, snucia insynuacji, które mogą w niesprawiedliwy sposób dotknąć wiele osób, które od wczoraj przeżywają stres, którego nikomu nie życzę. Mój wczorajszy post wynikał wyłącznie z chęci ostrzeżenia innych i strachu; nie miał na celu uderzyć w kogokolwiek" - podkreśliła.
W Luboniu pod Poznaniem doszło natomiast do ataku na dwie dziewczynki, które również uczestniczyły w halloweenowej zabawie. Jak podaje "Fakt", mężczyzna jedno z dzieci chwycił za rękę, a drugie za pelerynę.
Był poirytowany wcześniejszym zachowaniem innej grupki dzieci, które obrzuciły jego mieszkanie jajkami - mówi "Faktowi" mł. insp. Anna Klój z poznańskiej policji.
"Policjanci z Komisariatu Policji w Luboniu przyjęli zawiadomienie w sprawie naruszenia nietykalności cielesnej dwóch dziewczynek, które w piątek 31 października wieczorem zbierały słodycze w ramach halloweenowej zabawy. Zebrane w sprawie materiały przekazano do prokuratury celem oceny prawno-karnej" - przekazała mł. asp. Anna Klój.
Pani Aleksandra, która rozmawiała ze świadkami, relacjonuje tabloidowi, że w momencie, gdy dziewczyny pod opieką dorosłych weszły na klatkę schodową, ponad 70-letni mężczyzna już tam stał.
"Wykręcił rękę i kopnął pierwszą dziewczynkę, po czym złapał drugą za pelerynę (nie kaptur - nie miała kaptura) i pociągnął ją, zostawiając widoczne ślady na szyi. Szybka reakcja jednej z opiekunek i sąsiada, który wciągnął agresora do mieszkania, zapobiegły tragedii" - opisuje pani Aleksandra.
Według świadków, dzieci miały nawet nie zapukać do drzwi mężczyzny. Sprawca miał czekać aż wejdą na klatkę. Na szczęście dziewczynkom nic poważnego się nie stało.