Dzisiejsza sytuacja pielęgniarek wynika ze źle napisanej ustawy, która nie ma pokrycia w środkach finansowych - uważa Grażyna Gaj, przewodnicząca forum związków zawodowych. Pod budynkiem Szpitalu Uniwersyteckiego w Krakowie odbył się dzisiaj protest pielęgniarek i położnych.

REKLAMA

Pielęgniarki mają pretensje do władz Szpitala o nieuwzględnianie kwalifikacji zawodowych przy obliczaniu wynagrodzeń. Protestujący tłumaczą, że choć w teorii są zobligowani do podnoszenia swoich umiejętności, w praktyce są za to karani.

Szpital Uniwersytecki tłumaczy, że wysokość pensji uzależniona jest od pełnionego stanowiska i zakresu obowiązków, a nie ma nic wspólnego z kwalifikacjami pracowników.

Pielęgniarki domagają się również, by rząd wywiązywał się z założeń ustawy o wynagrodzeniach. Co więcej - według protestujących - rządzący starają się stworzyć fałszywy obraz, w którym demonstrujący są roszczeniowi, a ich postulaty nie przystają do rzeczywistości.

Będę bronić zapisów ustawy - mówi Grażyna Gaj - Nie chcę już jednak wychodzić na ulicę, chcę rozmawiać przy stole. Dzisiejszy protest powinien dać dużo do myślenia dyrektorowi (Szpitala Uniwersyteckiego) i mamy nadzieję, że siądziemy do rozmów.

Jak tłumaczy jednak przewodnicząca forum związków zawodowych, mamy do czynienia ze źle napisaną ustawą, której wadliwe zapisy zostały obnażone przez pogarszającą się sytuację gospodarczą w kraju i szalejącą inflację. Ustawa nie ma zabezpieczenia w środkach finansowych - twierdzi Gaj - Pielęgniarek jest wiele, bo pacjenci potrzebują odpowiedniej opieki. Nie rozumiemy, dlaczego po raz kolejny jesteśmy zmuszane do wychodzenia na ulicę i dopominania się o swoje.

Jeśli protesty lokalne nie przyniosą pożądanego efektu, pielęgniarki zapowiadają protest ogólnopolski. Władze Szpitala Uniwersyteckiego odmówiły skomentowania pikiety. Wcześniej, placówka podkreśliła, że realizuje zapisy ustawy, a kontrola Państwowej Inspekcji Pracy nie wykazała żadnych nieprawidłowości. Pielęgniarki planują złożenie pozwu przeciwko sądowi.