"Ustalenie roli oraz sprawiedliwa ocena decyzji i działań ordynariusza Archidiecezji Krakowskiej Karola Wojtyły, a także uczciwe wyjaśnienie zarzutów wobec kardynała Adama Sapiehy wymaga dalszych badań archiwalnych" - możemy przeczytać w oświadczeniu przygotowanym przez ks. dra Piotra Studnickiego i o. Adama Żaka, które zamieścił rzecznik Konferencji Episkopatu Polski. To odpowiedź Kościoła na książkę Ekke Overbeeka i kolejny reportaż Marcina Gutowskiego z serii "Bielmo" - "Franciszkańska 3". W internetowym radiu RMF24 Tomasz Terlikowski rozmawiał o tym z ks. dr. Piotrem Studnickim, kierownikiem Biura Delegata Konferencji Episkopatu Polski do spraw Ochrony Małoletnich.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

ks. dr Piotr Studnicki: To są materiały wstrząsające

Tomasz Terlikowski: Zapoznał się ksiądz z tymi materiałami?

Ks. dr Piotr Studnicki: Z tymi, które są dostępne.

Mówię oczywiście o książce i reportażu TVN?

Widziałem reportaż i czytałem już książkę. Tak, rzeczywiście to są materiały wstrząsające, bo każda historia wykorzystania seksualnego, to są materiały wstrząsające. Opisane tam historie drapieżców seksualnych i cierpienia osób skrzywdzonych, muszą poruszać, muszą wstrząsać. To jest jedno...

Dodajmy jeszcze, że Marcin Gutowski rozmawiał z ofiarami, do których nikt wcześniej, także z Kościoła, nie dotarł.

Do tych ludzi rzeczywiście nikt nie dotarł, nikt się z nimi nie spotkał. Przypomnę, że po upublicznieniu dwóch historii (bo już w listopadzie, grudniu zeszłego roku dwie z tych historii zaprezentowanych przez redaktora Gutowskiego zostało upublicznionych przez redaktora Tomasza Krzyżaka i pana Piotra Litkę), po tym podjęliśmy ze strony biura, ze strony delegatów diecezji, próby nawiązania kontaktu, wyjście z takim komunikatem: "Jeżeli ktoś chce spotkać się z przedstawicielem Kościoła, porozmawiać, to może to uczynić".

Tak, ale ksiądz arcybiskup Marek Jędraszewski, metropolita krakowski, zabronił, zakazał czytania tego oświadczenia w archidiecezji krakowskiej, więc ci wierni, którzy mieszkają na tym terenie, także skrzywdzeni przez tę decyzję księdza arcybiskupa, nie mogli usłyszeć tego apelu.

Ja nie wiem, czy zabronił, czy zakazał. Rzeczywiście, nie słyszałem o podjęciu tej inicjatywy w archidiecezji krakowskiej. W pozostałych diecezjach ona była podjęta, były komunikaty. Też ze strony biura, informowaliśmy o tej inicjatywie, licząc na to, że choć ludzie nie usłyszą tego z ambony, bądź może też gdzieś indziej mieszkają, jednak dowiedzą się o tej inicjatywie. Mogę potwierdzić, że kilka osób nawiązało kontakt z delegatami. Ci, którzy tego chcieli. Nasze myślenie było takie: chcemy dać znak, że z tymi ludźmi, którzy przed wieloma laty zostali skrzywdzeni i zapewne noszą w sobie konsekwencje tej krzywdy, jeżeli potrzebują wsparcia, jeżeli potrzebują rozmowy, chcemy się z nimi spotkać. Nie chcieliśmy natomiast wchodzić "z butami" w to cierpienie.

To teraz przejdźmy do odpowiedzialności lub jej braku Karola Wojtyły, bo to jest to najistotniejsze pytanie, które dzisiaj rozgrzewa Polaków. Czy na podstawie tego, co zobaczyliśmy: dokumentów, informacji, możemy powiedzieć, że w pewnych kwestiach Karol Wojtyła lekceważył te sprawy albo nie rozumiał ich znaczenia, albo rzeczywiście umożliwiał przestępcom seksualnym dalsze działania?

To są to są różne historie i trzeba to powiedzieć. Dwie z tych historii, to są historie dość dobrze udokumentowane. Myślę o sprawie księdza Surgenta i księdza Loranca, dlatego że w aktach, w archiwach IPN mamy nie tylko akta służb bezpieczeństwa PRL-u, ale są także dostępne akta postępowań karnych. I ci dwaj duchowni zostali skazani za wykorzystywanie seksualne.

Dla jednego z nich skazanie przez władze świeckie, zostało uznane przez Karola Wojtyłę za powód, żeby go nie karać ponownie kanonicznie. I on wprawdzie miał przez jakiś czas ograniczoną możliwość pracy z dziećmi, ale potem został przywrócony do funkcji duchownych i możliwość pracy z dziećmi miał.

Rzeczywiście, sąd kościelny w tym drugim przypadku w sprawie księdza Loranca podjął decyzję, żeby tę karę, którą państwo wymierzyło, uznać już za wystarczającą dla księdza Loranca. Kiedy patrzymy na te historie, to one oczywiście nie odpowiadają standardom, które mamy dzisiaj. Na pewno widzimy tutaj duży rozdźwięk, ale też wiemy o wiele więcej o krzywdzie wykorzystania seksualnego, o skutkach wykorzystania seksualnego, o strategii sprawców. Wtedy, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, wiedziano na ten temat o wiele mniej. Według dzisiejszych standardów oczywiście te decyzje można nazwać błędnymi, niewystarczającymi. Natomiast wydaje mi się, że trzeba się bronić przed takim błędem historyzmu, kiedy oceniamy wydarzenia z przeszłości według dzisiejszych kryteriów.

Tu całkowita zgoda - historyzm jest błędem, ale Kodeks Prawa Kanonicznego z początku XX wieku mówił, że w takiej sytuacji należy ukarać księdza. Wymieniał całą listę kar, nawet z usunięciem z urzędu, czyli wydaleniem ze stanu duchownego. Więc świadomość znaczenia przestępstwa kanonicznego jednak była.

Tak, oczywiście. Tamto prawo dawało możliwość karania, dawało możliwość reagowania, więc tutaj nie ma wątpliwości. Żeby było jasne: decyzja sądu biskupiego, w którym odstępuje od wymierzenia kary, nie oznacza, że uznano, że nic się nie stało. Pisze to wprost Karol Wojtyła - przestępstwo było, za przestępstwo należna jest kara. Decyzja jest taka, że tę karę poniósł odsiadując wyrok sądu. Mało tego, ten ksiądz był jeszcze przez jakiś czas na początku odsunięty od wszelkiej pracy, potem od pracy duszpasterskiej z dziećmi. Rzeczywiście, potem stopniowo przywrócono go do posługi. Nie mamy żadnych informacji o możliwych przestępstwach tego księdza w późniejszym czasie. Więc trudno do końca ocenić nawet znaczenie tej decyzji Karola Wojtyły.

Ale rozumiem, że będziemy prowadzić badania. Piszecie z ojcem Adamem Żakiem, że potrzebne są dalsze badania archiwalne. I tu pełna zgoda, ta sprawa nie jest jeszcze rozwiązana. Ale pytanie, czy tę sprawę można rozwiązać bez dostępu do archiwów kościelnych? Mówiąc inaczej: często słyszymy nawet od biskupów, że dziennikarze odwołują się do akt ubeckich, a one są niewiarygodne. Chętnie odwołalibyśmy się do innych akt, tylko że dostępu do akt kościelnych nie mamy.

Wydaje mi się, że aby w pełni ustalić rolę kardynała Karola Wojtyły i sprawiedliwie ocenić podejmowane przez niego decyzje, potrzeba także przejrzeć i zbadać akta kościelne. Musimy mieć dwie strony medalu. Jak to wyglądało ze strony państwowej, dostępnych materiałów źródłowych, ale także potrzeba spojrzeć na akta kościelne. Dopiero wtedy, wydaje mi się, będziemy mieć pełny obraz, który nam umożliwi uczciwą i sprawiedliwą ocenę.

Księdza zdaniem to jest możliwe, że Kościół otworzy akta?

Mam taką nadzieję, że zdobędziemy się ze strony Kościoła na takie działania.