To dwaj obywatele Ukrainy, współpracujący z rosyjskimi służbami, są odpowiedzialni za ostatnie akty dywersji na kolei - poinformował w Sejmie premier Donald Tusk. Jak dodał, mężczyźni uciekli z Polski przez przejście graniczne w Terespolu.

REKLAMA

  • Premier Donald Tusk przekazał w Sejmie informacje na temat aktów dywersji na kolei.
  • Szef rządu poinformował, że za incydenty w pobliżu Puław i miejscowości Mika odpowiedzialni są dwaj Ukraińcy, współpracujący z rosyjskimi służbami.
  • Dywersanci uciekli z Polski na Białoruś. Nasze służby znają ich personalia, ale na razie ich nie ujawniają.
  • Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej rmf24.pl

Po ataku Ukraińcy wyjechali na Białoruś

Szef rządu przekazał, że służby mają już pewność, iż próba wysadzenia torów w okolicach miejscowości Mika oraz naruszenie infrastruktury kolejowej pod Puławami to dwa akty dywersji, które miały doprowadzić do katastrofy w ruchu kolejowym.

Donald Tusk poinformował, że obaj Ukraińcy zidentyfikowani jako dywersanci dotarli do Polski z Białorusi. Jeden z nich w maju był skazany przez sąd we Lwowie za akty dywersji na terenie Ukrainy. Drugi pochodzi z Donbasu, był wcześniej pracownikiem prokuratury.

Premier wyjaśnił, że na tym etapie działań służb nie może podać do publicznej wiadomości danych dywersantów. Kiedy mówię do państwa te słowa, prowadzone są kolejne operacje - tłumaczył.

Tusk relacjonował, że po wybuchu w pobliżu miejscowości Mika mężczyźni wyjechali z naszego kraju przez polsko-białoruskie przejście w Terespolu. Jak dodał, zrobili to w momencie, gdy nie byli jeszcze zidentyfikowani przez służby.

Chcieli wywołać katastrofę i ją nagrać

Odnosząc się do szczegółów aktów dywersji premier mówił, że przytwierdzona do torów w pobliżu stacji w Puławach stalowa obejma miała doprowadzić do wykolejenia pociągu.

Zdarzenie to miało zostać utrwalone przez zamontowany w obrębie torowiska telefon komórkowy z powerbankiem - przekazał. Ta próba okazała się na szczęście zupełnie nieskuteczna.

Eksplozja uszkodziła podłogę wagonu

Drugie zdarzenie miało miejsce 15 listopada o 20:58 - tak wykazała rejestracja na kamerze monitoringu - stwierdził premier. Ładunek wybuchowy typu wojskowego C4 został zdetonowany przy pomocy urządzenia inicjującego, poprzez kabel elektryczny długości 300 m - opisywał szef rządu. Zabezpieczono też "pewną ilość" materiału, który nie zdetonował.

Tusk przekazał, że eksplozja miała miejsce podczas przejazdu pociągu towarowego relacji Warszawa-Puławy. Doprowadziła do niewielkiego uszkodzenia podłogi wagonu.

Maszynista nawet nie odnotował tego zdarzenia, przejeżdżając przez to miejsce - mówił.

Jak zareagowała policja?

Premier komentował też reakcję policji na pierwszą informację o eksplozji. Przeszukiwano teren przez ponad godzinę. To była noc. Osoba zgłaszająca nie była w stanie stwierdzić, w jakim miejscu doszło do tego - tłumaczył.

Tusk przekazał też, że w niedzielę o godz. 7.40 kolejny jadący tą trasą pociąg zatrzymał się w miejscu, w którym dokonano eksplozji.

Był już narażony - ze względu na naruszenie torowiska już na większą skalę - na wykolejenie, ale dzięki refleksowi maszynisty nie doszło do tragedii - przekazał.

O godzinie 9:43 w niedzielę, po sprawdzeniu przez policję miejsca zdarzenia, o sprawie zostały poinformowane władze państwowe - premier, prezydent i właściwi ministrowie.

"To szczególnie groźne w państwach takich jak Polska"

Doszło do zdarzenia bezprecedensowego. To jest być może najpoważniejsza dzisiaj z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa polskiego sytuacja od momentu wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie - podkreślał Tusk. Przekroczono pewną granicę - dodał.

Premier podkreślał, że Rosjanom zależy na podsycaniu chaosu, paniki i spekulacji. Jak dodał, chodzi im także o budzenie nastrojów antyukraińskich.

To jest szczególnie groźne w państwach takich jak Polska, gdzie mamy wystarczająco dużo ciężarów z tytułu ponad miliona ukraińskich uchodźców w Polsce. Coraz łatwiej, ze zrozumiałych względów, rozbudzać sentymenty antyukraińskie - ocenił Tusk.

Trzeci stopień alarmowy dla niektórych linii kolejowych

Tusk przekazał, że szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i minister spraw wewnętrznych zwrócili się do niego z wnioskiem o wprowadzenie trzeciego stopnia alarmowego Charlie w związku z zagrożeniami terrorystycznymi.

Stopniem tym objęte będą określone linie kolejowe. Na pozostałym obszarze kraju obowiązywać będzie, tak jak dotychczas, drugi stopień alarmowy - relacjonował. Dziś wydam stosowne zarządzenie w tej sprawie na podstawie ustaw o działaniach terrorystycznych - dodał.

Trzeci stopień alarmowy Charlie oznacza wprowadzenie na polecenie ministra właściwego do spraw wewnętrznych całodobowych dyżurów we wskazanych urzędach lub jednostkach organizacyjnych organów administracji publicznej oraz dyżurów dla osób funkcyjnych odpowiedzialnych za wprowadzanie procedur działania na wypadek zdarzeń o charakterze terrorystycznym. W wykazie zadań po wprowadzeniu tego stopnia są też sprawdzenie dostępności obiektów wyznaczonych na zastępcze miejsca czasowego pobytu na wypadek ewakuacji ludności oraz ograniczenie do minimum liczby miejsc ogólnodostępnych w obiekcie i rejonie obiektu.

W uzasadnionych przypadkach można wprowadzić ścisłą kontrolę osób i pojazdów przy wejściu i wjeździe na teren obiektów. Należy też ograniczyć możliwość parkowania pojazdów przy obiektach chronionych.

Premier poinformował, że zwrócił się do ministra spraw zagranicznych o podjęcie natychmiastowych działań dyplomatycznych w celu oddania Polsce podejrzewanych o zamach terrorystyczny.

Zarówno do władz Białorusi, jak i władz Rosji, ale będziemy podejmowali także inne działania, które, mam nadzieję, doprowadzą do szybkiego ujęcia sprawców i ich współpracowników - podsumował Tusk.