Wybory należało przeprowadzić w maju; tak sądziłem wcześniej i tak sądzę dziś; głosowanie na przełomie czerwca i lipca oznacza stratę czasu na długą kampanię; czeka nas ciężka bitwa o Polskę, o wszystko - powiedział tygodnikowi "Sieci" minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

REKLAMA

Ziobro, który jest także liderem Solidarnej Polski, zaznaczył w rozmowie z tygodnikiem, że jego zdaniem "największa wina za ostatni kryzys spada na opozycję, która wykorzystała wielki światowy kryzys i epidemiczny i gospodarczy, do gry terminem wyborów oraz cynicznie i instrumentalnie sięgnęła po argumenty związane z bezpieczeństwem zdrowotnym". Podkreślił, że on sam był od początku przeciwny przesunięciu wyborów i powiedział to ówczesnemu wicepremierowi i liderowi Porozumienia Jarosławowi Gowinowi. Jak zaznaczył, jego zdaniem głosowanie na przełomie czerwca i lipca nic nie zmieni z punktu widzenia epidemiologicznego, "oznacza za to stratę czasu na długą kampanię i nie zwiększa szans Andrzeja Dudy".

Czeka nas bardzo ciężka walka o Polskę, o wszystko - ocenił polityk. Podkreślił, że wierzy w zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach, ale - jak ocenił - będzie o nie trudniej, gdy PO będzie mogło "podmienić kandydata". Gospodarczo radzimy sobie na razie lepiej niż sąsiedzi, ale kryzys będzie odczuwalny - zauważył. Dopytywany o możliwe konsekwencje kryzysu w koalicji rządzącej podkreślił, że jego zdaniem ewentualne utworzenie rządu technicznego przez opozycję "od Biedronia po Konfederację" byłoby niemożliwe, bo byłby to ruch, który kompromitowałby każdą z sił biorących w tym udział.

Podkreślił, że jego zdaniem, gdyby nie zachowanie Jarosława Gowina, wybory odbyłyby się jeśli nie 10, to 23 maja. Mam świadomość, że Jarosław Kaczyński stanął przed bardzo trudną decyzją i wobec zachowania Jarosława Gowina wybrał wariant najbezpieczniejszy, co przyjąłem ze zrozumieniem - powiedział Ziobro, zaznaczając, że partnerzy Porozumienia w koalicji "nie stawiali żadnego ultimatum, lecz szukali zgody". Dodał, że nie inicjował spotkania na Nowogrodzkiej i z mediów dowiedział się, że jego intencją miało być usunięcie Gowina z koalicji. Podkreślił, że nie jest w interesie Solidarnej Polski wypychanie Jarosława Gowina, bo jego zdaniem układ stabilny, większościowy, choć trudny, jest zawsze lepszy niż balansowanie na granicy".

Ziobro podkreślił, że obecnie "potrzebna jest szczera dyskusja w gronie koalicyjnym". To, że nie stawiamy niczego na ostrzu noża nie oznacza, że nie oczekujemy wzajemnego szacunku i że nie będziemy kładli nacisku na dochowanie zobowiązań. Jest źle, gdy któryś z koalicjantów odwołuje się do argumentu siły, ale jest również niedobrze, gdy wzajemne ustalenia stają pod znakiem zapytania - powiedział. Trzeba omówić stojące przed nimi wyzwania, byśmy nie byli zaskakiwani podobnymi sytuacjami w trakcie przeprowadzania poważnych reform państwa, które są przed nami - mówił.

Pytany, czy Jarosław Gowin powinien wrócić do rządu, Ziobro ocenił, że to zależy głównie od samego Gowina. Zaznaczył, że obecnie nie czas na zajmowanie się zmianami w rządzie, a taki moment może nastąpić dopiero po wyborach. Na pytanie, czy jeśli Porozumienie zażąda własnego klubu w Sejmie, to Solidarna Polska postąpi podobnie, Ziobro powiedział, że "nie można wykluczyć pewnych zmian". Ocenił, że powstanie osobnych klubów pozwala adresować przekaz do różnych grup wyborców, ale - jak zaznaczył - może być też "zachętą do rozgrywania przez nieprzyjazne im media czy opozycję". Podkreślił, że konieczne są rozmowy wewnątrz koalicji. Na pewno musimy spotkać się w gronie liderów, szczerze porozmawiać i wyjaśnić sobie pewne rzeczy - zaznaczył.

Za nami trudny wiraż. Musimy uznać, że doszło do nadszarpnięcia wzajemnego zaufania. Trzeba wrócić do źródeł, do wspólnoty wartości i do uznania wiodącej roli największego ugrupowania, czyli PiS i przywództwa w obozie Jarosława Kaczyńskiego, ale też uznania prawa mniejszych koalicjantów do realizacji uzgodnionych zadań w ramach podpisanej umowy koalicyjnej - podkreślił.

Zdaniem Ziobry postawa opozycji ws. wyborów to "skrajny cynizm", który "pokazuje, że szukanie z nią porozumienia jest zajęciem jałowym". Wyraził nadzieję, że obecnie Gowin "jeszcze wyraźniej widzi Zjednoczoną Prawicę jako jedyną racjonalną większość w tym parlamencie i przekonał się, że opozycja nie docenia kompromisowych gestów jak propozycja wydłużenia o dwa lata kadencji prezydenta, tylko traktuje je jako ustępstwo oraz zachętę do kolejnych roszczeń i ataków".