Pierwszych dwóch koronerów powołał dziś zachodniopomorski wojewoda. Mają odpowiadać za stwierdzanie zgonów osób zakażonych lub podejrzanych o zarażenie koronawirusem. To reakcja na opisaną przez reporterkę RMF FM Anetę Łuczkowską dramatyczną historię ze Szczecina, gdzie nikt nie chciał przyjechać stwierdzić zgonu 93-letniej kobiety, bo jej rodzina była chora na Covid-19.

REKLAMA

To koronerzy, a nie lekarze rodzinni, będą jeździć stwierdzać zgon osób, które zmarły w czasie kwarantanny lub izolacji domowej.

W takiej sytuacji rodzina osoby zmarłej powinna zadzwonić na numer 112 lub na pogotowie, a centrum zarządzania kryzysowego skieruje wtedy koronera - tłumaczy Agnieszka Muchla, rzeczniczka zachodniopomroskiego wojewody.

Obaj koronerzy to lekarze ze Szczecina. Medycy będą jednak kierowani do zgłoszeń nawet z najdalszych części województwa. Dyżurują pod telefonem. Obowiązek powołania koronerów nałożyła na wojewodów ustawa "covidowa" z 2 marca 2020 roku. W Szczecinie powołano ich po pół roku, bo jak tłumaczą urzędnicy - nie było łatwo znaleźć chętnych. Koronerzy są opłacani z budżetu państwa, mają też mieć zapewnione środki ochrony osobistej.

Dramatyczna historia ze Szczecina

W minionym tygodniu, przepychanki między sanepidem, zakładami pogrzebowymi i przychodnią, o to kto powinien pojechać do domu zmarłej mieszkanki Szczecina, trwały kilka godzin. Rodzinie przebywającej w izolacji z powodu zakażenia koronawirusem odmówiło kilka zakładów pogrzebowych, choć to do nich kierował sanepid.

Po ponad 5 godzinach przyjechał lekarz z nocnej przychodni, aby stwierdzić zgon kobiety. Mężczyźnie żadna ze służb nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, w czyjej gestii leży stwierdzenie zgonu w takiej sytuacji. Po prawie dobie odebrać ciało przyjechał jedyny zakład pogrzebowy, który się na to zgodził. Jak zapewniają urzędnicy, po powołaniu koronerów, do tak dramatycznych historii ma więcej nie dochodzić.