780 ml euro - to wstępne wyliczenie kosztów obowiązkowego przesiedlenia uchodźców z Włoch, Grecji i Węgier do innych krajów Unii w tym Polski. System rozdziału azylantów jest jednak kosztowny i... dziurawy.

REKLAMA

Wystarczy prześledzić losy przykładowego uchodźcy przydzielonego nam z obozu na Węgrzech, żeby odkryć poważne luki. Są one już widoczne na początku drogi naszego uchodźcy z Syrii, bo w Grecji nikt nie chce pobrać od niego odcisków placów ani go zarejestrować. To celowa polityka Greków (i Włochów) wymuszania solidarności u innych. Chodzi im o to, żeby Syryjczyk nie został w Grecji.

Syryjski uchodźca kontynuuje więc podróż. Na Węgrzech otrzymuje tymczasowe dokumenty i bilet na autobus do Polski. Jest jednym z ponad 4 tys. uchodźców, których będziemy musieli zabrać z Węgier. U nas zostaje przyjęty jego wniosek o azyl. Nasz uchodźca powinien regularnie, co miesiąc, zgłaszać się do urzędu. Dostaje dach nad głową, jedzenie, ubrania. Bruksela przekazuje Polsce na jego utrzymanie jednorazowo 6 tys. euro.

Nasz uchodźca postanawia jednak wyjechać do Niemiec, by tam pracować na czarno, bo u nas zasiłek jest zbyt niski. Niemcy go jednak zatrzymują i na podstawie odcisków placów stwierdzają, że przynależy do Polski. Deportują go na nasz koszt. I teraz zaczyna się problem. Złamał prawo. Do Syrii odesłać go nie możemy, na Węgry też nie, do Grecji tym bardziej. Wsadzić do więzienia? Też nie. Taki uchodźca może więc regularnie powtarzać swoje nielegalne wyjazdy. Nie ma w Brukseli pomysłu, jak zatrzymać azylantów. Większość z nich może więc wyjechać z Polski do Niemiec. A to oznacza, że problem nie został rozwiązany.

Co możemy wynegocjować?

Margines do negocjacji jest niewielki. Szef Komisji Europejskiej powiedział, że chciałby, aby w najbliższy poniedziałek, podczas spotkania ministrów spraw wewnętrznych rządy przyjęły jego propozycję. Chciałbym mieć przynajmniej gwarancję, że wszystkie rządy zgodzą się co do głównych zasad - mówił. Podczas tego spotkania decyduje kwalifikowana większość, a my nie mamy mniejszości blokującej. Na jedność Grupy Wyszehradzkiej też nie ma co liczyć. Pierwsze wyłamią się Węgry, którym propozycja Brukseli przynosi ulgę (Komisja chce przenieść 54 tys. uchodźców, którzy znajdują się na Węgrzech do innych krajów UE).

Nie wiadomo, czy zostanie zwołany szczyt przywódców, podczas którego Polska miałaby prawo weta. Raczej nikt się nie pali do tego, żeby nam ułatwić blokowanie całego systemu. Trzeba więc raczej skupić się na najważniejszym - uzyskać np. gwarancję, że obowiązkowy system podziału uchodźców zadziała także w przypadku, gdyby to do nas zaczęli masowo napływać uchodźcy.

(abs)