Ukraińskie media podają, że tamtejsze władze wycofały się z pomysłu uznania korupcji podczas wojny za zdradę państwa. Jak pisze portal RBK-Ukraina, administracja prezydenta Wołodymyra Zełenskiego miała zmienić zdanie w tej kwestii po sygnałach ze Stanów Zjednoczonych i innych krajów Zachodu.

REKLAMA

Dzwoniły i ambasady (państw zachodnich), i partnerzy zza oceanu. Wyraźnie (nam) zasugerowano, że przyjęcie takiej ustawy nie spotka się ze zrozumieniem (Zachodu) i nie pozostanie bez reakcji - przyznał rozmówca portalu RBK-Ukraina, wypowiadający się pod warunkiem zachowania anonimowości.

W ocenie serwisu, główne zastrzeżenia wobec inicjatywy prezydenta Wołodymyra Zełenskiego dotyczyły zagrożeń związanych ze zbytnim wzmocnieniem uprawnień władzy wykonawczej i struktur siłowych.

W ocenie zachodnich partnerów, przyjęcie ustawy oznaczałoby marginalizację instytucji powołanych do walki z korupcją, głównie Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy, na rzecz m.in. Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, która miała przejąć uprawnienia w przypadku najpoważniejszych przestępstw korupcyjnych.

27 sierpnia ukraiński przywódca powiadomił w rozmowie z tamtejszymi mediami, że zgłosił inicjatywę ustawodawczą, na mocy której przypadki korupcji ujawnione podczas stanu wojennego byłyby traktowane jako zdrada państwa.

Postawiłem takie zadanie. Parlament rozważy uznanie korupcji podczas wojny za (czyn) równoważny zdradzie państwa. Rozumiem, że (tych regulacji) nie można wprowadzić na stałe, ale myślę, że w czasie wojny to pomoże - oznajmił wówczas prezydent.

Ujawnione w ostatnich miesiącach przypadki korupcji w ukraińskiej armii doprowadziły do dymisji ministra obrony Ołeksija Reznikowa i szefów komisariatów wojskowych (wojskowych komend uzupełnień) we wszystkich obwodach Ukrainy.

Media informowały m.in. o nieprawidłowościach związanych z zakupami na rzecz sił zbrojnych oraz skandalu dotyczącym wystawiania fałszywych odroczeń od służby wojskowej.