"Nie pierwszy raz mamy do czynienia z brakiem fachowości, jeśli chodzi o komunikację społeczną ze strony prokuratury" - stwierdził na konferencji prasowej premier Donald Tusk, pytany o rozbieżności w danych dotyczących wysokości przełamania smoleńskiej brzozy. Jak dodał, w rozmowie z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem zwracał już uwagę, że ze względu na swoją wagę sprawa katastrofy smoleńskiej "powinna być niezwykle pieczołowicie traktowana w sensie precyzji przekazu".

REKLAMA

Nie można sobie pozwolić na wpadki, jakich świadkami byliśmy ostatnio, bo przez tego typu niechlujność, jeśli chodzi o informowanie czy formułowanie komunikatu, ci, którzy mają złą wolę albo jakiś interes polityczny, formułują albo podtrzymują najbardziej drastyczne i absurdalne wnioski - zaznaczył premier.

Podkreślił jednak równocześnie, że nie widzi żadnego powodu, by to zamieszanie komunikacyjne "w jakikolwiek sposób podważało zasadnicze ustalenia komisji Millera". Nie widzę w tej chwili żadnego powodu, aby komisja Millera wznawiała prace - dodał.

W poniedziałek Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała, że brzoza, w którą 10 kwietnia 2010 roku uderzył samolot Tu-154M, została przełamana na wysokości około 6,66 m. Wcześniej natomiast śledczy omyłkowo podali, że przełamanie nastąpiło na wysokości 7,70 m. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie przeprasza za błędne podanie danych, będące niezamierzonym efektem oczywistej omyłki rachunkowej. Omyłka ta wynikła z chęci jak najszybszego udzielenia odpowiedzi na pytanie dziennikarza - napisał w poniedziałkowym komunikacie rzecznik prasowy NPW, płk Zbigniew Rzepa.

Tymczasem w opublikowanym w lipcu 2011 roku protokole z prac komisji badającej katastrofę, którą kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller, podano, że drzewo zostało złamane na wysokości 5,1 m. Podobną wysokość - "około 5 metrów" - podał też w swoim raporcie rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK).

Te rozbieżności wyjaśnił wczoraj szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek. W raporcie komisji Millera podano wysokość uderzenia w brzozę, które doprowadziło do oderwania końcówki skrzydła, a nie wysokość przełamania drzewa - tłumaczył.

Ponieważ na końcu komunikaty prokuratury i komisji Millera zbliżyły się do tych 510 cm, to w zależności, jak kto mierzy - czy od podstawy złamania, czy od korzenia, czy od mchu, et cetera - zależą różne wyniki - podsumował ten informacyjny bałagan Donald Tusk.

(edbie)