Policja trzykrotnie interweniowała w domu w Wołominie, w którym doszło do tragedii - dowiedział się reporter RMF FM. Ostatnia kontrola odbyła się w 2011 roku. W rodzinnej awanturze zginęły trzy osoby - 15-letnia Sylwia, jej matka i prawdopodobny sprawca tragedii. Dwoje dzieci trafiło do szpitala.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Funkcjonariusze po raz ostatni interweniowali w tym domu w marcu i w maju 2011 roku, a więc prawie 2 lata temu. Wcześniej zrobili to pod koniec 2010 roku. Jak nieoficjalnie ustalił reporter RMF FM Mariusz Piekarski, zanim doszło do niedzielnej tragedii, w sobotę wieczorem matka dzieci i jej konkubent byli razem na imprezie u znajomych. Jak zeznali świadkowie, wyszli z tej imprezy razem i nic nie wskazywało, że może dojść do awantury, a potem morderstwa.

Według pracowników wołomińskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w domu przy ul. Sławkowskiej mieszkała matka samotnie wychowująca trójkę dzieci. Korzystała z pomocy finansowej, ale od roku nie prosiła już o pomoc. Do pracowników opieki społecznej nie dotarły żadne informacje o przemocy czy awanturach.

Różne sprawy są zgłaszane, niebieskie karty itd. W tej rodzinie nie było nic, żadnego zgłoszenia. Ze strony szkoły nie było, ze strony sąsiadów nie było, ze strony policji... - mówi Danuta Graszka z wołomińskiego OPS-u. Rodzina na pewno nie miała założonej niebieskiej karty. Nie dostaliśmy żadnych zgłoszeń o przemocy i bitych dzieciach - podkreśla.

Nie wiadomo, dlaczego do ośrodka nie dotarły informacje o interwencjach policji. Będzie to wyjaśniane w poniedziałek.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Sąsiedzi: Wszczynał awantury nie raz

Rzecznik stołecznej policji Mariusz Mrozek tuż po tragedii zapewniał, że funkcjonariusze będą chcieli odtworzyć wszystko, co mogło się dziać w tej rodzinie. Informacje, że w domu często dochodziło do awantur potwierdzili natomiast sąsiedzi. Powtarzały się kłótnie, a mężczyzna podejrzewany o ten mord często był pijany i wpadał w furię. Nie raz była policja wzywana, dlatego że on awantury wszczynał. Raz słyszałam nawet, że pobił policjantów, więc uważam, że już dawno powinna tutaj być pomoc - mówi jedna z sąsiadek.

/ Michał Dukaczewski (RMF FM) /
/ Michał Dukaczewski (RMF FM) /
/ Michał Dukaczewski (RMF FM) /
/ Michał Dukaczewski (RMF FM) /
/ Michał Dukaczewski (RMF FM) /
/ Michał Dukaczewski (RMF FM) /
/ Michał Dukaczewski (RMF FM) /
/ Michał Dukaczewski (RMF FM) /
/ Michał Dukaczewski (RMF FM) /
/ Michał Dukaczewski (RMF FM) /

Jak mówią okoliczni mieszkańcy, mężczyzna był leczony psychiatrycznie i niedawno wyszedł za poręczeniem własnej siostry. Powinni po prostu sprawdzać. Gdy ktoś jest leczony psychiatrycznie i wychodzi za poręczeniem rodziny, to powinien po prostu mieć jakiś nadzór. Ktoś przychodzi i sprawdza takiego człowieka - dodają sąsiedzi.

Rówieśnicy 8-letniego Huberta i 10-letniej Darii, którzy przeżyli awanturę i z obrażeniami trafili do szpitala, wyjaśniają, że dzieci czasem przychodziły posiniaczone do szkoły. 15-letnia Sylwia, która została zamordowana, bała się natomiast konkubenta swojej matki, który ich nachodził. Mówiła, że się boi wracać do domu z tego powodu, że mama ma takiego faceta. Trudno jej strasznie było o tym rozmawiać, ale coś mówiła. Taka przygnębiona była czasami - zdradzają jej znajomi.

Według sąsiadów to 15-latka opiekowała się w ostatnim czasie młodszym rodzeństwem. Matka znalazła pracę w Warszawie.

/ Jakub Kamiński (PAP) /
/ Jakub Kamiński (PAP) /
/ Jakub Kamiński (PAP) /
/ Jakub Kamiński (PAP) /
/ Jakub Kamiński (PAP) /
/ Jakub Kamiński (PAP) /
/ Jakub Kamiński (PAP) /
/ Jakub Kamiński (PAP) /
/ Jakub Kamiński (PAP) /
/ Jakub Kamiński (PAP) /

Zginęły trzy osoby, w tym prawdopodobny sprawca tragedii

W tragedii, do której doszło w Wołominie, zginęły trzy osoby - 15-letnia Sylwia, jej matka i konkubent kobiety. Według wstępnych ustaleń prawdopodobnie doszło do awantury domowej. Do szpitala trafiło ranne rodzeństwo - 8-letni Hubert i 10-letnia Daria. Oboje zostali ranieni nożem i przeszli operacje w szpitalu na ul. Niekłańskiej w Warszawie.

Stan chłopca był ciężki. Obecnie jest w sali pooperacyjnej pod stałym nadzorem specjalistów. Jak mówił rzecznik szpitala, zabieg był szczególnie skomplikowany. To jednak były rany wielonarządowe. Lekarze bardzo się starali i wszystko zrobili, żeby uratować życie tego chłopca. Jego życiu na tę chwilę nie zagraża niebezpieczeństwo - zapewnia Maciej Kot.

Później zakończyła się operacja 10-letniej dziewczynki. Wzięli w niej udział chirurdzy i neurochirurdzy. Jej stan zdrowia jest lepszy niż 8-letniego brata. Początkowo nie brano pod uwagę konieczności przeprowadzenia zabiegu. Po południu stan dziewczynki jednak się pogorszył.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Mężczyzna mógł popełnić samobójstwo

Policjanci dowiedzieli się o rodzinnej tragedii w niedzielny poranek. W domu przy ul. Sławkowskiej po godz. 9 znaleźli ciało 40-letniej kobiety i jej 15-letniej córki. Później odkryli także ciało mężczyzny. Najprawdopodobniej mógł popełnić samobójstwo.