"Ocena władz Warszawy była bardzo ostrożna, za co dziękują i czego gratulują nam nasi sojusznicy. (...) Chodziło o to, aby nie pospieszyć się z jakimiś istotnymi konkluzjami. Pamiętajmy, że atak na terytorium Polski wiąże się z potencjalnym konfliktem o skali światowej" - mówił Tomasz Szatkowski, ambasador Polski przy NATO, w rozmowie dla internetowego Radia RMF24. Gość Bogdana Zalewskiego odniósł się do wydarzeń w Przewodowie na Lubelszczyźnie, gdzie we wtorek po południu eksplodowała rakieta wystrzelona prawdopodobnie z Ukrainy. Wyjaśnił też dlaczego Polska wstrzymała się z wnioskiem o uruchomienie artykułu 4. traktatu o NATO. "Ukraina nie jest członkiem NATO, ale chcemy, żeby nim była. Można powiedzieć, że ta wojna toczy się również o to, żeby Ukraina mogła być członkiem Sojuszu" - zauważył.

REKLAMA

Najważniejsze informacje dotyczące wydarzeń w Przewodowie, reakcji przedstawicieli naszego rządu i sojuszników znajdziecie w RELACJI MINUTA PO MINUCIE oraz na STRONIE GŁÓWNEJ naszego serwisu.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Tomasz Szatkowski, ambasador Polski przy NATO o wydarzeniach w Przewodowie

Obecnie zgromadzony materiał dowodowy wskazuje na to, że wybuch w Przewodowie był efektem działania obrony przeciwlotniczej strony ukraińskiej. Eksperci zajmują się kwestią, czy była to awaria pocisku, czy też błędne wprowadzenie danych nakierowujących. Tomasz Szatkowski, ambasador Polski przy NATO, stwierdził wczoraj, że odpowiedzialność za wtorkową tragedię ponosi Rosja - niezależnie od tego czy był to pocisk rosyjski, czy ukraiński. Szatkowski nakreślił stan bezpieczeństwa naszego kraju w dzisiejszej rozmowie z Bogdanem Zalewskim w radiu RMF24.

Ten nieszczęśliwy, tragiczny incydent nie miałby miejsca, gdyby nie rosyjska agresja na Ukrainę, gdyby nie zmasowane ataki, szczególnie ten wtorkowy, na cywilną infrastrukturę krytyczną Ukrainy, co stanowi złamanie prawa w kwestii prowadzenia wojny - podkreślał ambasador Polski przy NATO.

W naszej ocenie nie miał miejsca intencjonalny atak na teren Sojuszu, na teren Polski. Najprawdopodobniej był to po prostu uboczny efekt działania ukraińskiej obrony powietrznej, która starała się strącić nadchodzące rosyjskie pociski - powtórzył treść przyjętej obecnie hipotezy.

Szatkowski podkreślił, że strona amerykańska, dysponując innymi środkami, również wskazuje na taką hipotezę, która jest najbardziej prawdopodobna. Jednak ostateczną ocenę będzie można sformułować dopiero po zakończeniu śledztwa - podkreślił ambasador.

Prezydent Ukrainy Wołodymir Zełenski mówił o "rosyjskim śladzie" i powołuje się na własne źródła wojskowe. Władze Warszawy prowadzą w tej sprawie dialog ze stroną ukraińską. Intencja jest taka, żeby być maksymalnie transparentnym. Oczywiście jest to także prowadzone w uzgodnieniu ze stroną amerykańską, którą zaprosiliśmy do tego śledztwa - wyjaśniał Tomasz Szatkowski.

Na pytanie, czy Ukraińcy zostaną dopuszczeni do śledztwa, czy będą tylko o nim informowani, ambasador odpowiedział, że nie chciałby uprzedzać decyzji władz w tej sprawie. Trzeba pamiętać, że nawet, jeśli ta najbardziej prawdopodobna wersja się potwierdzi, to nikt nie będzie winił strony ukraińskiej za intencjonalne działanie. Odpowiedzialność w tej sprawie ponosi Rosja - stwierdził.

Szatkowski zaznaczył, że ocena władz Warszawy była bardzo ostrożna, za co dziękują i czego gratulują nam nasi sojusznicy. Chodziło o to, aby nie pospieszyć się z jakimiś istotnymi konkluzjami, bo pamiętajmy, że atak na terytorium Polski wiąże się z potencjalnym konfliktem o skali światowej - podkreślił gość Bogdana Zalewskiego.

Według ambasadora, sytuacja wyglądałaby na pewno inaczej, gdyby wtorkowy wypadek wiązał się z intencjonalnym działaniem o ciągłym charakterze. W rozmowie wspomniał, że spotkanie Rady Północnoatlantyckiej zawierało elementy, które byłyby obecne w trakcie spotkania na bazie artykułu czwartego. Jednak nie wysłano o tym politycznego sygnału, żeby nie eskalować sytuacji.

Po 24 lutego, po raz pierwszy w historii Paktu Północnoatlantyckiego, zostały uruchomione plany operacyjne, tzn. wydzielone siły Sojuszu działają tak, jakby działały w obronie terytorium przed ewentualnym atakiem. (...) Na terenie państw członkowskich odbywa się aktywność w powietrzu i we wszystkich innych domenach - mówił Tomasz Szatkowski. W ten sposób polskie niebo również jest chronione właściwymi środkami.

Ukraina nie jest członkiem NATO, ale chcemy, żeby nim była. Można powiedzieć, że ta wojna toczy się również o to, żeby Ukraina mogła być członkiem Sojuszu, żeby decyzja z Bukaresztu z 2008 roku się zmodernizowała - dodał.

Na tę chwilę nie ma konsensusu w sprawie dołączenia Ukrainy do strefy NATO, ponieważ wiązałoby się to z olbrzymim ryzykiem rozszerzenia konfliktu. W tej sprawie nie ma zgody wszystkich sojuszników - podsumował.