Przekonać nieprzekonanych - taki był cel wizyty powodzian z okolic Stronia Śląskiego w Nieboczowach. To wieś na Śląsku, która kilka lat temu została przeniesiona, aby uwolnić miejsce pod budowę zbiornika Racibórz, który ochronił przed wielką wodą Wrocław czy Opole. Podobny ma powstać na Dolnym Śląsku, ale część mieszkańców nie chce się przeprowadzić.

REKLAMA

Nieboczowy, wieś, która uratowała miasta nad Odrą - tak mówią o niewielkiej miejscowości na Śląsku, która została przeniesiona w zupełnie nowe miejsce, aby uwolnić miejsce pod budowę zbiornika Racibórz. W piątek pojechali do niej powodzianie z okolic Stronia Śląskiego i Lądka-Zdroju. To przede wszystkim mieszkańcy Starej Morawy, Bolesławowa, Goszowa i Stójkowa, w których miałyby także powstać suche zbiorniki. Taką lokalizację rekomendują Wody Polskie uznając ją za najbardziej skuteczną w kontekście ochrony przeciwpowodziowej.

Nie wszystkim taki pomysł się jednak podoba, bo oznacza przesiedlenia. W mojej wsi Goszów, zalanych zostało 6 domów, a wyburzyć chcą 64. To nie są stare, zalewane regularnie domy. To nowe budownictwo, ludzie dostali zgodę na budowę 5 lat temu, a teraz mają się przenosić. Chcemy bezpieczeństwa i zbiorników, ale to się nie może odbywać takim kosztem - mówiła na spotkaniu w Nieboczowach sołtys - Bożena Kluza.

Mieszkańcy przeniesionej wioski przyznali, że oni też mieli na początku ogromne obawy, a emocje sięgały zenitu. Najpierw kilka lat trwały negocjacje z rządem, później z ludźmi. Po osiemnastu latach, 8 września 2019 r. uroczyście otworzyliśmy nową wieś - opowiadał wójt Czesław Burek.

Według mieszkańców gminy Stronie Śląskie te dwie sytuacje trudno porównać z powodu innego charakteru wiosek. Trudno przenieść obiekty turystyczne, stawy łowieckie, to nie to samo, co przenieść gabinet stomatologiczny, czy zakład mechaniczny. A ludzie muszą się mieć z czego utrzymać. Trudno też znaleźć nowe, atrakcyjne dla gości miejsce, bo jesteśmy otoczeni rezerwatami przyrody, które są objęte programem Natura2000 i nie można się na nich budować. Właśnie dlatego cała zabudowa jest od dziesiątków lat skoncentrowana jest przy rzece - mówili Dolnoślązacy.

Czesław Burek, który uczestniczył w wieloletnim procesie przeniesienia wsi Nieboczowy podkreślał, że powodzianie muszą znaleźć swoje rozwiązania, bo nie wszystko da się przekopiować "jeden do jednego". Ale warto rozmawiać i szukać tych rozwiązań, gra jest warta świeczki, dla dobra ludzi, dla bezpieczeństwa ogółu. My na swojej drodze też spotkaliśmy wiele przeszkód, ale pokonaliśmy je - mówił wójt.

/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM

Powodzianie: Tu jest pięknie

W centrum Nieboczów stoi okazały kościół. Ołtarz, drogę krzyżową, organy, chrzcielnicę, wszystko udało się przenieść. Nowe są tylko mury i ławki - wyliczali podczas spaceru mieszkańcy. Obok kościoła stoi mała, zabytkowa kapliczka, którą udało się przeprowadzić w całości.

We wsi jest boisko z kompleksem sportowym, place zabaw, skate park, duży dom kultury, nowe drogi i okazałe domy, na sporych działkach. Wywalczyliśmy nawet stawy, bo nasza stara wioska miała też akweny wodne. Mamy koło gospodyń wiejskich, więc udało się też zachować naszą kulturę, tożsamość i obyczaje. Mało tego, mamy to wszystko w jeszcze lepszej wersji. Lepiej się mieszka w nowym, niż w starym - mówi reporterce RMF FM Barbara Mazurek, sołtys Nieboczów.

Mówi się, że to najnowocześniejsza wieś w Polsce. Niektórzy nazywają nas małym Dubajem - chwali się wójt wsi i podkreśla, że choć proces był długi i bolesny, to wart rezultatu.

Mieszkańcy Stronia Śląskiego i Lądka-Zdroju nie ukrywali, że są pod ogromnym wrażeniem. Tu jest po prostu pięknie. Bez wywłaszczeń nigdy nas nie będzie stać na życie w takich warunkach. Chciałam to zobaczyć i upewniłam się, że warto spróbować. Bardzo potrzebny był nam taki wyjazd. Boimy się, bo nie znamy warunków, nie mamy konkretów, nie mamy liderów w społeczności. Naszych burmistrzów tu nie ma, a powinni być z mieszkańcami. Czujemy się osamotnieni w tym wszystkim, widać, że tutaj mieli w grupie społeczników, którzy wywalczyli tak wysokie standardy, u nas ich brakuje - mówi RMF FM Marzena Stołypko, sołtyska Starej Morawy.

W podobnym tonie wypowiadają się mieszkańcy Stójkowa. Mam dość życia w strachu przed kolejną powodzią. Zobaczyłam tu, że da się to zrobić na uczciwych warunkach, że może być naprawdę pięknie. Dziwię się mieszkańcom, którzy protestują, bo my nawet kościoła i cmentarza nie mamy. Chciałabym żebyśmy razem mogli się przenieść i będę do tego wszystkich gorąco namawiać. Oczywiście rozumiem strach, bo to trochę jak rzucić się w przepaść i nie wiedzieć co nas czeka, ale ta wizyta mnie uspokoiła - mówi Pani Kamila ze Stójkowa.

Wody Polskie: Bank Światowy nie będzie na nas czekał

Według Wód Polskich budowa zbiorników jest jedynym skutecznym rozwiązaniem na ochronę przeciwpowodziową południa Dolnego Śląska. Pierwszy etap konsultacji społecznych kończy się 30 kwietnia. Rady gmin podejmują uchwały za lub przeciw projektowi ochrony, który zaproponowały Wody Polskie. Rozmowy będą się toczyć także po tym etapie.

Jest jednak obawa, że jeśli protesty będą się nasilać i wydłużać Bank Światowy, który chce wziąć udział w finansowaniu inwestycji wycofa się. To instytucja, która niechętnie angażuje się w projekty, które wywołują spór społeczny, a jej udział w projekcie gwarantuje mieszkańcom lepsze warunki wywłaszczenia. Oni stawiają konkretne wymogi - na przykład, że mieszkańcowi nie mogą się w nowym miejscu pogorszyć warunki życia, mogą być tylko lepsze. My się o tym osobiście przekonaliśmy - przyznaje wójt Czesław Burek.

Część przeciwników zbiorników z Lądka-Zdroju wysyła jednak do Banku Światowego protesty. Oczywiście mogą pisać i protestować, ale Bank Światowy nie będzie czekał aż się dogadamy. Mam nadzieję, że w drugiej połowie roku uda się osiągnąć konsensus. Zdajemy sobie sprawę, że nie będzie 100 proc. zgody, ale jak to w demokracji - wybierzemy tę opcję, która ma najwięcej zwolenników. Końcowym efektem będzie dokument, który będzie podlegał akceptacji na poziomie rządu. To nie jest tak, że wariant został już potwierdzony i proces wywłaszczeń zaraz ruszy - mówi Jacek Drabiński z RZGW we Wrocławiu.

Jeśli współpraca z Bankiem Światowym nie zostanie zaprzepaszczona, konkretne oferty dla powodzian poznamy według Wód Polskich dopiero za 2-3 lata. Wcześniej będzie się można przenieść korzystając ze specustawy 3.0. Zgodnie z dokumentem, powodzianie gotowi się przenieść na własną rękę, będą mogli liczyć na 120 proc. wartości nieruchomości sprzed wrześniowej powodzi.