Zanim jeszcze kraj obiegły informacje o dramatycznej sytuacji w kaliskim Domu Pomocy Społecznej, dyrektorką ośrodka była Halina Szalska, która według informacji przekazywanych nam od połowy kwietnia przez pracowników – lekceważyła zagrożenie. Kiedy sytuacja zaczęła być poważna, a Covid-19 potwierdzono u kilkudziesięciu pensjonariuszy, w ośrodku wprowadzono kwarantannę. Po nagłośnieniu sprawy przez media i wypunktowaniu zaniedbań (choć oficjalnie ze względu na zwolnienie lekarskie), władze Kalisza postanowiły powołać na jej miejsce Marcina Ferenca, który podniósł morale zespołu i zdobył zaufanie pracowników. Wczoraj zdegradowano go jednak do szeregowego pracownika, a na stanowisko wróciła stara-nowa dyrektor.

REKLAMA

Od momentu wykrycia pierwszego przypadku koronawirusa w połowie kwietnia, w Domu Pomocy Społecznej w Kaliszu, zmarło już 41 osób. Zdaniem większości pracowników, tak dużej skali zakażeń i zgonów można było uniknąć, gdyby dyrekcja ośrodka i władze miasta zareagowały w porę. Tymczasem kiedy media informowały o coraz większej liczbie zakażeń Covid-19, w tym o zakażeniach w Domach Pomocy Społecznej - Szalska miała całkowicie lekceważyć zagrożenie.

Kiedy pytaliśmy, czy jesteśmy przygotowani, alarmowaliśmy, że nie mamy środków ochrony osobistej - mówiła nam, że mamy nie przesadzać. Kiedy mówiliśmy o pierwszych objawach u siebie i pacjentów, mogących wskazywać na zakażenie, pani dyrektor mówiła wtedy, że to pewnie zwykłe przeziębienie i mamy nie siać paniki - mówi w rozmowie z RMF FM jedna z pracownic kaliskiego DPS-u. Po niewiele ponad tygodniu od pierwszych tego typu sygnałów ze strony pracowników i braku reakcji ze strony dyrekcji - Covid-19 potwierdzono u 50 osób, z czego blisko jedną trzecią stanowili pracownicy. W szczegółach tę dramatyczną sytuację opisywaliśmy tutaj.

"Szef z prawdziwego zdarzenia"

Kiedy koronawirusa potwierdzono również u kolejnych pracowników, w tym u administracji - dyrektor Szalska przeszła na zwolnienie lekarskie i obowiązkową kwarantannę. Na jej miejsce władze Kalisza powołały wówczas Marcina Ferenca - byłego dyrektora Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gołuchowie. Krótko przedtem ubrany w kombinezon ochronny do DPS-u wszedł zastępca prezydenta Kalisza Mateusz Podsadny, odpowiedzialny m.in. za funkcjonowanie tego ośrodka. Pracownicy wspominają dziś tę wizytę.

Prezydent Podsadny zapewnił nas wtedy, że po naszych skargach i sygnałach o działaniu pani dyrektor, zostanie już z nami pan Ferenc. Mówił to zresztą przy nim i przy naszej szefowej związków zawodowych. Daliśmy panu Ferencowi kredyt zaufania i się nie zawiedliśmy. On naprawdę nam pomógł, to jest dobry fachowiec - mówią pracownice, które z oczywistych względów wolą pozostać anonimowe. Te opinie potwierdza szefowa związków zawodowych w DPS-ie.

Ferenc się sprawdził, to jest gość. Szef z prawdziwego zdarzenia. On od rana do nocy "wisiał" na telefonie i załatwiał dla nas materiały, zaopatrzenie, on tam cały czas z nami był. Dwa tygodnie mieszkał w ośrodku. Dał się poznać jako człowiek, któremu zależy na dobru pensjonariuszy i dobru pracowników. Wie pan, on nawet takie drobne rzeczy robił, ale ważne. Jak traciliśmy siły i nadzieję, to potrafił puszczać nam muzykę i pocieszać. - tłumaczy Aldona Wawrzyniak, jednocześnie jedna z trzech pielęgniarek pracujących w ośrodku. Lada chwilą zostaną na tych stanowiskach z koleżanką tylko we dwie - trzecia odchodzi na emeryturę. Pani dyrektor niewiele zrobiła, żeby utrzymać w pracy pielęgniarki, praktycznie nic. Nas jest tam zdecydowanie za mało na taki duży ośrodek - dodaje.

Wczoraj do pracy w ośrodku wróciła stara-nowa dyrektor - Halina Szalska. Na razie wiadomo jedynie, że odwołany Marcin Ferenc ma pozostać w zespole do końca czerwca. Skontaktowaliśmy się z byłym już dyrektorem. Nie chciał odnosić do sprawy.

Halina Szalska w pierwszym dniu pracy po powrocie do ośrodka miała zrobić swoisty obchód po pomieszczeniach ośrodka. Miała też zapowiedzieć konsekwencje wobec pracowników, którzy mieli odwagę nagłośnić nieprawidłowości. W kwietniu chodziła bez maseczki i wręcz wyśmiewała nas, kiedy o te maseczki pytaliśmy. Teraz ubiera kombinezon i wykazuje rzekome zainteresowanie tym, czy aby na pewno jesteśmy zabezpieczone w pracy - mówi nam jedna z pracownic, która relacjonuje też wizytę pani dyrektor w zakładowej kuchni (m.in. jej pracownicy przeciwstawili się szefowej). Pani Szalska powiedziała w kuchni, że będzie się rozliczać z tymi osobami. Mówiła, że niczego się nie boi, ma adwokatów, a prokuratura na nią nic nie ma - opowiada.

Mateusz Podsadny: Niczego nie zapowiadałem!

Z pytaniami dotyczącymi powrotu dyrektor Szalskiej do ośrodka zwróciliśmy się bezpośrednio do zastępcy prezydenta Kalisza Mateusza Podsadnego, który odniósł się do słów części pracowników.

Nie wiem, skąd to się wzięło. Ja miałem kilka spotkań na wideokonferencji i byłem też osobiście w ośrodku, kiedy tam była kwarantanna. Nigdy nawet nie padło pytanie o losy pani Szalskiej. Nie było pytania z ich strony, nie było odpowiedzi z mojej. Ja nigdy na temat losów pani Szalskiej z pracownikami nie rozmawiałem.(...)Tu nie może być mowy o przywróceniu pani Szalskiej. Pani dyrektor była po prostu w domu po tym, jak uzyskała wynik dodatni testu, miała kwarantannę. Miała potem dwa razy ujemny test i wróciła do pracy - to jest normalna procedura. Ja jestem zdziwiony, jutro będę się widział z pracownikami i chętnie z nimi wyjaśnię, czy takie pytania zadawali i czy ja kiedykolwiek z nimi o tym rozmawiałem. Nie zamierzam czynić im zarzutu, ale jestem ciekaw, skąd się wzięła taka informacja. Powtarzam, ja nigdy z nimi o losach pani Szalskiej nie rozmawiałem - wyjaśnił Mateusz Podsadny.

Zapytaliśmy też o ewentualne dalsze losy odwołanego wczoraj, tymczasowego dyrektora Marcina Ferenca. To jest za wcześnie, żeby o tym mówić, ja muszę mieć trochę więcej danych i chciałbym też otrzymać jakieś oficjalne pismo od pracowników, jeśli mają jakieś zarzuty do pani Szalskiej, na razie takie pismo do mnie nie wpłynęło.(...)Musimy w tym wszystkim trochę więcej powagi zachować, żeby móc dalej rozmawiać, ja muszę mieć oficjalne pismo. Zaznaczam, że przed wybuchem epidemii żadne sygnały o złej pracy pani dyrektor też do mnie nie docierały ­- dodaje z-ca prezydenta Kalisza.

Pracownicy ośrodka zapowiadają pikietę

O spotkanie z urzędnikami z magistratu wnioskowali już związkowcy z DPS-u. Tymczasem na środę pracownicy ośrodka zapowiedzieli pikietę pod bramą przy ulicy Winiarskiej. Zamierzają spotkać się o 7:00, by wyrazić swój sprzeciw wobec ponownego powołania Haliny Szalskiej na stanowisko dyrektora. W zapowiedzi wydarzenia napisali: Chcemy odwołania dyrektor Haliny Szalskiej ze względu na zaniedbania, jakich się dopuściła.(...)Naraziła ludzi na utratę życia i zdrowia, umarło 40 osób. Chcemy powołania na dyrektora pana, który był na zastępstwie. Człowiek ten jest gwarancją na bezpieczeństwo, ład i spokój zarówno personelu jak i mieszkańców - czytamy.

Obecnie kaliski ośrodek jest wolny od koronawirusa. Pracownicy nadal jednak pracują w reżimie sanitarnym, stosując m.in. ubrania ochronne. Przebywa w nim obecnie 111 pensjonariuszy, 24 osoby nadal pozostają w szpitalach. W dwóch turach ewakuacji pomagało wojsko. Śledztwo w tej sprawie cały czas prowadzi kaliska prokuratura. Dziś nie udało nam się skontaktować z jej rzecznikiem, ale jak nieoficjalnie ustaliliśmy - nikt z pracowników ośrodka nie został jak dotąd przesłuchany.