Podczas niedzielnej pielgrzymki do Smoleńska rodziny ofiar katastrofy 10 kwietnia złożą kwiaty w miejscu, gdzie rozbił się prezydencki tupolew, przejdą też przed wrak samolotu, który leży na płycie lotniska. Nie zabiorą ze sobą natomiast krzyża z kaplicy prezydenckiej. Zdecydowano tak w tajnym głosowaniu.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
O tym, że decyzją rodzin krzyż zostaje w Warszawie powiedział dziennikarzom Paweł Deresz, mąż posłanki SLD Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła w katastrofie. Andrzej Melak, brat przewodniczącego Komitetu Katyńskiego Stefana Melaka, powiedział, że w głosowaniu 37 osób opowiedziało się za pozostawieniem krzyża w Warszawie, a 16 za jego zabraniem na pielgrzymkę do Smoleńska.
Czujemy się szczęśliwi, że ten narodowy skarb, jakim jest w tej chwili krzyż, pozostanie w Polsce - powiedział Melak. Jak mówił, krzyż jest obecnie "internowany" w kaplicy Pałacu Prezydenckiego, a miał jechać na zesłanie, bez gwarancji, że stamtąd by wrócił, bo z Rosją nigdy nie wiadomo.
Podczas niedzielnej pielgrzymki bliscy ofiar zobaczą wrak TU-154M na lotnisku Siewiernyj, złożą kwiaty oraz wezmą udział w nabożeństwie ekumenicznym. W Smoleńsku przewidziane jest spotkanie Anny Komorowskiej z małżonką prezydenta Rosji Swietłaną Miedwiediewą. Po uroczystościach w Smoleńsku uczestnicy pielgrzymki udadzą się do Katynia.
Z bliskimi ofiar katastrofy spotkała się w przeddzień pielgrzymki do Smoleńska pierwsza dama Anna Komorowska. Prezydentowa podkreślała w swoim wystąpieniu, że pielgrzymka do Smoleńska powinna łączyć nie tylko tych, którzy tam jadą, ale wszystkich w Polsce.
Propozycja zabrania krzyża do Smoleńska pojawiła się w liście otwartym w sprawie pielgrzymki do prezydentowej, który 28 rodzin ofiar wystosowało na początku września.