Uzupełnienie karty pacjenta o najnowszą historię podróży może pomóc w walce z zagrożeniami typu koronawirusa - piszą na łamach czasopisma "Annals of Internal Medicine" naukowcy z University of Texas Southwestern Medical Center i University of Colorado School of Medicine. W tej chwili lekarze w USA wpisują w kartę dane o temperaturze, tętnie, częstości oddychania i ciśnieniu krwi. Zdaniem autorów komentarza, w profilaktyce i diagnostyce chorób, które rozprzestrzeniają się geograficznie, takich jak COVID-19, informacje o tym, gdzie dany pacjent spędzał ostatnie tygodnie, byłaby bardzo pomocna.

REKLAMA

Zdaniem amerykańskich epidemiologów i ekspertów chorób zakaźnych, doświadczenia poprzednich epidemii, związanych z wirusami SARS i MERS, a także wirusem Ebola pokazują, że informacje o podróżach danej osoby mogą pomóc szybko zidentyfikować zagrożenie. Przypominają przy tym przypadek z 2014 roku, kiedy w Dallas pojawiła się osoba skarżąca się na bóle brzucha, nudności, ból i zawroty głowy. Osoba ta była zakażona wirusem Ebola, ale jej diagnoza była opóźniona, bo lekarze nie wiedzieli, że właśnie wróciła z Liberii.

Autorzy komentarza podkreślają, że doświadczenia pierwszych 6 tygodni epidemii związanej z koronawirusem SARS-CoV-2 wskazują na to, że badania i kwarantanna są najlepszym sposobem powstrzymywania jej rozprzestrzeniania. Zasięg epidemii COVID-19 znacznie przekroczył już rozmiary epidemii SARS i MERS, można oceniać, że uzupełnienie karty pacjenta o dane na temat podróży, które niedawno odbywał, pozwoliłaby dodać kontekst, który ułatwiłby diagnostykę, przeprowadzenie odpowiednich testów i jak najszybszą izolację chorych i kwarantannę osób, które miały z nimi kontakt.

Naukowcy podkreślają, że jeden z podstawowych sposobów przeciwdziałania tego typu epidemii, ograniczenia podróży, nie potwierdziły swojej skuteczności choćby w przypadku epidemii grypy. Wcześniejsze obserwacje, dotyczące innych wirusów układu oddechowego pokazały, że te działania zmniejszyły liczbę nowych przypadków o zaledwie 3 proc. i tylko opóźniły postępy epidemii, ale jej nie zatrzymały.

W przypadku COVID-19 szacuje się, że 59 tysięcy przypadków w Wuhan i około 3500 w innych rejonach Chin pojawiło się już przed ogłoszeniem ograniczeń podróży. To sprawiło, że zakaz przemieszczania się osób podejrzanych o zakażenie koronawirusem opóźnił postępy epidemii w Chinach o nie więcej niż 3 do 5 dni. Szacuje się, że ze względu na długi okres inkubacji i częsty brak wyraźnych objawów zakażenia SARS-CoV-2 służby lotniskowe mogły nie wykrywać nawet 46 proc. pasażerów zdolnych już w danej chwili do zakażania innych.

Jeśli dane wskazują na ograniczoną skuteczność przesiewania pasażerów na lotniskach, ważniejsza okazuje się diagnostyka tych, którzy byli w obszarach zagrożonych i wykazują charakterystyczne objawy, docieranie do ich kontaktów i ich izolacja. Potwierdzają to obserwacje i modele matematyczne rozwoju epidemii stworzone na przykładach SARS i MERS. W obu przypadkach z przeszłości, jak i obecnej epidemii czynnik geograficzny miał bardzo istotne znaczenie. Dlatego wzbogacenie informacji o pacjencie o dane dotyczące podróży może istotnie przyspieszyć walkę z chorobą i poprawić jej skuteczność.

Badania pokazały, że naprawdę skuteczne w ograniczaniu epidemii, nawet o połowę, jest mycie rąk, istotne znaczenie ma też stosowanie przez personel medyczny kombinezonów, masek i rękawiczek ochronnych.

Autorzy komentarza podkreślają, że służby medyczne powinny włączyć historię podróży do diagnostyki chorób zakaźnych tak, jak przed wielu laty do listy czynników istotnych dla przypadków chorób nowotworowych i chorób układu krążenia włączono palenie papierosów. Zmiany klimatyczne i globalizacja zwiększają ryzyko pojawienia się nowych chorób zakaźnych, których ryzyko będzie się wiązać z czynnikiem geograficznym. Pora to zauważyć.