W pół godziny podjąłem decyzję o wyjeździe za granicę - powiedział ukraińskiej redakcji BBC Arseń Zdaniewicz, mąż białoruskiej lekkoatletki Chrysciny Cimanouskiej. Mężczyzna opuścił Białoruś i przebywa na terytorium Ukrainy.

REKLAMA

25-letni Zdaniewicz opuścił Białoruś po tym, jak jego żona w niedzielę poinformowała, że w związku z krytyką działań władz sportowych swojego kraju została odsunięta od udziału w igrzyskach. Funkcjonariusze próbowali ją zmusić do wylotu na Białoruś przez Stambuł.

Zdaniewicz zapewnił BBC, że na Ukrainie czuje się bezpiecznie. Nie sprecyzował swojego dokładnego miejsca pobytu.

Decyzję o wyjeździe podjąłem w pół godziny. Nie czułem, by mnie śledzono, spokojnie przekroczyłem granicę, teraz jestem bezpieczny - powiedział BBC.

Mąż lekkoatletki, który również jest sportowcem, wyjechał na Ukrainę, ponieważ - jak zaznaczył - ma tutaj znajomych. Nie wiadomo, jakie są dalsze plany sportowców.

Zdaniewicz podkreślił, że stan psychiczny jego żony jest "normalny", choć, jak dodał, białoruskie państwowe media piszą o jej "psychicznych problemach".

Pytany o to, czy wraz z Cimanouską popierali protesty na Białorusi, odpowiedział: "Nie interesowaliśmy się polityką i w protestach nie braliśmy udziału".

Mężczyzna zaznaczył, że są wraz z żoną gotowi wrócić na Białoruś, "jeśli nas nie posadzą i nie będzie spraw karnych".

Poinformował, że na Białorusi została matka Cimanouskiej.

Przedstawiciel Białoruskiego Funduszu Sportowej Solidarności Anatol Kotau powiedział BBC, że Cimanouska boi się represji przeciwko swojej rodzinie na Białorusi i "to jest teraz jej największy lęk".

W poniedziałek Kryscina Cimanouska, która dzień wcześniej zgłosiła się na policję na lotnisku i w efekcie nie wyleciała z Tokio, otrzymała w ambasadzie RP polską wizę humanitarną. Polscy dyplomaci zaoferowali jej opiekę i pomoc w podróży do Polski. Jeszcze w niedzielę w Tokio pomocy udzielili jej pracownicy japońskiego MSZ. Sprawą zajął się MKOl.

Cimanouska skrytykowała władze sportowe

W internecie opublikowano nagranie, które jest prawdopodobnie zapisem dźwiękowym rozmowy trenerów z Cimanouską. Mężczyźni mówią m.in., że z powodu jej "głupoty" mogą ucierpieć inni ludzie i trzeba sytuację "wygładzić", dlatego powinna wycofać się z igrzysk niby z powodu kontuzji i wrócić do kraju, niczego nie komentując. Na nagraniu słychać, jak kobieta płacze.

"Jest we mnie tyle złości, że moja żona była na drugim końcu świata i nie mogłem jej obronić. Jacyś mężczyźni, którzy mają prawie po 60 lat, próbowali na nią naciskać, złamać, doprowadzili ją do łez" - powiedział Zdaniewicz w wywiadzie dla jednego z portali.

Kilka dni wcześniej Cimanouska dała wyraz emocjom i skrytykowała władze sportowe za to, że z powodu ich zaniedbań (niezgłoszenia ich w odpowiednim terminie do prób dopingowych) nie dopuszczono do igrzysk trzech innych biegaczek z Białorusi. W efekcie, jak się dowiedziała, miała startować w sztafecie 4x400, która nie jest jej konkurencją. Cimanouska tłumaczyła, że powodem jej emocji był fakt, iż decyzję podjęto bez jej udziału i bez konsultacji z nią.

24-letnia Cimanouska pochodzi z Klimowicz w obwodzie mohylewskim. Pierwszym jej dużym sukcesem było srebro w mistrzostwach Białorusi na 100 i 200 m w 2014 r. Rok później trafiła do reprezentacji, startowała na imprezach w kraju i za granicą. Mąż, który jest trenerem, pomagał jej w przygotowaniach do igrzysk.