Narodowa Rada Libijska (NRL) zaprzeczyła doniesieniom, jakoby w ośrodkach zatrzymań w Libii torturowano zwolenników obalonego dyktatora Muammara Kaddafiego. Zastrzegła jednak, że jeśli rzeczywiście tak było, to były to odosobnione przypadki.

REKLAMA

Niedobitki po Kaddafim dopuszczały się czynów, stanowiących agresję wobec sprawy rewolucji i samej Libii i zostaną potraktowani tak, jak na to zasługują - oświadczył minister spraw zagranicznych Aszur ibn Hajal. Zastrzegł jednak, że "stosowanie tortur w żadnym wypadku nie należy do polityki rządu". Jeśli dochodziło do torturowania więźniów, to stało się to bez wiedzy rządu, to mogły być czyny jednostek, my o tym nie słyszeliśmy - dodał.

Organizacja Lekarze bez Granic (MSF) poinformowała w zeszłym tygodniu o zawieszeniu działalności w rejonie Misraty w proteście przeciwko torturom w tamtejszych obozach dla internowanych. U 115 więźniów tych obozów MSF stwierdzili obrażenia spowodowane torturami. Rzecznik organizacji oświadczył, że władze w Misracie oraz przedstawiciele libijskiego rządu byli informowani o torturach. Nie odniosło to jednak żadnego skutku.

Również Amnesty International (AI) twierdzi, że nowe władze libijskie najczęściej ignorują doniesienia o torturach.