Skończył się pewien etap w moim życiu. Teraz muszę się zająć oczyszczeniem swojego imienia - tak swoje odwołanie z funkcji sekretarza generalnego PZPN skomentował Zdzisław Kręcina. Kiedyś to musiało nastąpić. Nie chcę teraz mówić o PZPN, ale to były w moim życiu bardzo dobre lata. Będę do nich wracał pamięcią - podkreślił. W piłkarskiej centrali pracował od 1983 roku, a od 1999 roku był sekretarzem generalnym. Przyznał, że nie wie jeszcze, czym się teraz zajmie.

REKLAMA

Przede wszystkim muszę się zająć walką o swoje dobre imię, żeby móc dalej funkcjonować z podniesionym czołem. Jeszcze raz podkreślam, że nie jestem niczemu winny - mówił Kręcina.

Nie chciał się wypowiadać na temat nadzwyczajnego posiedzenia zarządu, na którym zapadła decyzja o jego odwołaniu. Potwierdził jedynie, że poprosił Grzegorza Latę, by poddał pod głosowanie wniosek o jego dymisję.

Posiedzenie zarządu zostało zwołane w trybie pilnym przez Latę na wniosek członka zarządu z Wielkopolski Jacka Masioty. To efekt ujawnienia nagrań zarejestrowanych przez Grzegorza Kulikowskiego, które miałyby sugerować, że Lato i Kręcina mogli dopuścić się korupcji przy jednym z przetargów na budowę nowej siedziby związku. Sprawa wyszła na jaw tuż przed piątkowym Walnym Zgromadzeniem PZPN, ale delegaci odrzucili wtedy wniosek o dopisanie do porządku obrad głosowania nad odwołaniem Laty. Obaj działacze zapewniali natomiast, że nie czują się winni, i zapowiedzieli walkę o ochronę dobrego imienia. Kręcina stwierdził, że cała sprawa jest szantażem ze strony Kulikowskiego i że nie zamierza podawać się do dymisji.