Justyna Kowalczyk zajęła czwarte miejsce w biegu na 10 km techniką klasyczną w fińskim Kuusamo. W drugich w tym sezonie narciarskiego Pucharu Świata zawodach triumfowała Norweżka Therese Johaug. Na podium stanęły również jej rodaczka Marit Bjoergen i Szwedka Charlotte Kalla.

REKLAMA

Jak zauważa specjalny wysłannik RMF FM do Kuusamo Kacper Merk, do podium trochę zabrakło naszej najlepszej narciarce wytrzymałości, bo szybkość udało jej się już wypracować, co pokazał i sobotni sprint, i początek dzisiejszego biegu. Na pierwszych pomiarach czasu Kowalczyk przegrywała tylko z Johaug. Niestety później osłabła i w efekcie lepsze czasy od niej uzyskały również Bjoergen i Kalla.

Johaug, która nie jest specjalistką od sprintów i w sobotnich zawodach odpadła już w ćwierćfinale, dzisiaj okazała się bezkonkurencyjna. Mocne tempo narzuciła od samego początku biegu i na wszystkich międzyczasach miała najlepszy rezultat. Ostatecznie uzyskała czas 25:47.2 i drugą w stawce Bjoergen wyprzedziła aż o 42,2 s, a trzecią Kallę o 44,1 s. Podopieczna trenera Aleksandra Wierietielnego straciła do niej 1.03,4.

Poza Kowalczyk w biegu wystartowały jeszcze trzy reprezentantki Polski. Ewelina Marcisz zajęła 36. miejsce, Kornelia Kubińska uplasowała się oczko niżej, a Sylwia Jaśkowiec była 46.

W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Kowalczyk z 86 punktami zajmuje czwarte miejsce. Liderką, ze 180 punktami, jest Marit Bjoergen, a 110 punktów i drugie miejsce ma obecnie Therese Johaug, która w poprzednim sezonie wywalczyła Kryształową Kulę.

Kolejne zawody PŚ przeprowadzone zostaną w piątek. Sprintem techniką dowolną w Lillehammer rozpocznie się trzyetapowy minicykl. Za zwycięstwo w poszczególnych zawodach będzie przyznawane 50 punktów do klasyfikacji Pucharu Świata, a triumf w całym cyklu zostanie dodatkowo nagrodzony 200 punktami.

W sprincie Kowalczyk miała pecha. Przewróciła się w półfinale

Dzisiejszy start był dla Justyny Kowalczyk szansą na powetowanie sobie nieudanego występu w pierwszych zawodach sezonu - sprincie techniką klasyczną. W biegu półfinałowym nasza narciarka prowadziła na ostatnim wzniesieniu, ale potknęła się i upadła. Nie zdołała już odrobić powstałej przez to straty i nie awansowała do decydującego wyścigu. W nim zaś najlepsza okazała się Marit Bjoergen. W końcowej klasyfikacji Kowalczyk uplasowała się na siódmej pozycji.

Przyczyny niepowodzenia tłumaczyła później w rozmowie z naszym wysłannikiem Kacprem Merkiem. Pod stopą mamy strefę smaru, który w takich warunkach jak dziś jest bardzo trudno dobrać. Na kwalifikacje posmarowaliśmy tak, że narty w ogóle nie trzymały się śniegu, co przełożyło się na taki, a nie inny wynik (Kowalczyk zajęła w kwalifikacjach dopiero 26. miejsce - przyp. red.). Dlatego na zawody posmarowaliśmy tak, że trzymały bardzo mocno. Tak mocno, że zebrał się tam śnieg, którego nie potrafiłam się pozbyć, no i niestety upadłam. Mówiąc obrazowo: złapało tak, jakby z lodu zejść nagle na chropowaty teren. Momentalnie zatrzymuje cię z całym impetem - relacjonowała.

Tu nie ma mowy o żadnym błędzie, po prostu miałam pecha - podsumowała.


PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:

Therese Johaug dla RMF FM: Odpadłam wcześnie, ale jestem zadowolona!

Marit Bjoergen: Karierę skończę chyba dopiero po czterdziestce