"Taktyka w biegach? To nie jest boks, to nie jest piłka nożna, to nie są gry zespołowe. W bieganiu liczy się właściwie sam fakt pokonania dystansu. My amatorzy, bo ja się do takich zaliczam, przede wszystkim powinniśmy bazować na przyjemności z biegania" - mówi w rozmowie z Maciejem Jermakowem z redakcji sportowej RMF FM były mistrz Europy w biegu na 400 metrów przez płotki, a obecnie prezes Fundacji Bieganie Paweł Januszewski. Z jego wskazówek powinniście skorzystać, jeśli chcecie wziąć udział w Krakowskich Spotkaniach Biegowych. Na biegi, które odbędą się od 16 do 18 maja, można zapisywać się już teraz!

REKLAMA

Maciej Jermakow: Jak ważna w bieganiu, w którym zależy nam już na wyniku, jest taktyka?

Paweł Januszewski: Ja zdecydowanie jestem zwolennikiem teorii: "Biegam, bo lubię". Jeżeli ktoś stanie na linii startu i po prostu sobie biegnie, mając z tego przyjemność, to jest najważniejsze. Taktyka? To nie jest boks, to nie jest piłka nożna, to nie są gry zespołowe. W bieganiu liczy się właściwie sam fakt pokonania dystansu. Różnie to się odbywa, ciężko mówić o jakiejś jednej taktyce na wszystkie biegi. Albo np. biegniemy za kimś, gdy wieje wiatr, albo - jeżeli jesteśmy tak zwanymi typami szybkościowymi, czyli nie mamy wytrzymałości, ale mamy szybkość - do końca czekamy na atak, który powinien nastąpić tuż przed linią mety. Typy wytrzymałościowe, gdy na końcu będzie walka o to, kto wygra, nie mając szybkości, są z góry narażone na przegraną. Tacy zawodnicy też muszą stosować inną technikę.

To jest rzeczą względną. Są ludzie, którzy uwielbiają podbiegi. Na tych podbiegach, mając odpowiednią technikę, potrafią zyskać. Drudzy zyskują na zbiegach. Jest tak wiele wpływających na to czynników, że ja bym to zostawił raczej zawodowcom, którzy ścigają się albo sami ze sobą, albo próbują ustanowić jakiś rekord trasy i przede wszystkim doskonale ją znają. My amatorzy, bo ja się do takich zaliczam, przede wszystkim powinniśmy bazować na przyjemności z biegania.

Tak, ale rozmawiam ze znajomymi, którzy biegają czysto amatorsko. Ostatnio po biegu dwie koleżanki powiedziały mi, że za mocno zaczęły i na końcówkę nie miały już sił. Więc u nich już jednak, mimo że biegły amatorsko i to sprawia im wielką radość, gdzieś tam z tyłu głowy ta taktyka się pojawia.

Ludzie w każdej dziedzinie szukają usprawiedliwień dla swoich osiągnięć lub ich braku. Owszem, atmosfera startu powoduje, że zawodnicy na początku szarżują, to znaczy niesie ich doping, niesie ich atmosfera. Na treningach pokonują dystans w założonym czasie. Startując,nie patrzą natomiast na zegarek albo zapominają kompletnie o tym, co się dzieje z ich organizmem. A organizm tak funkcjonuje, że to, co z nadwyżką w którymś momencie nam przekaże, o to się później upomni. To jest częsty problem debiutantów, którzy na początku niesieni tą atmosferą, ulegają podszeptom organizmu: "Dasz radę, nie ma problemu". Kończy się różnie.

To jeszcze słowo o zawodowcach. Czy przychodzi panu na myśl jakiś zawodnik, który miał albo ma nietypową taktykę, na którą eksperci zwracają uwagę?

Jest kilku takich zawodników. Tutaj z naszego polskiego podwórka Paweł Czapiewski - wieloletni rekordzista Polski w biegu na 800 metrów. Praktycznie przez cały bieg trzymał się końca stawki i ktoś nieprzyzwyczajony do tego miał wrażenie, że on już kompletnie wypadł z rywalizacji. Natomiast Paweł wybiegał na ostatnią prostą, tak jak wspominałem - był typem szybkościowym i bardzo efektownie to wyglądało. Kolejny przykład - Emil Zatopek, który biegał odpowiednio dłuższe dystanse - 5, 10 kilometrów i dłuższe. On często w trakcie biegu zmieniał rytm i nie wszyscy wytrzymywali. Przyspieszał, zwalniał, ciężko się było go trzymać i to była jego śmiertelna broń. Miał pseudonim "Czeska lokomotywa" i faktycznie - jak już ruszył, ciężko było utrzymać jego tempo.