Iga Świątek za sprawą triumfu we French Open została pierwszą osobą z Polski z tytułem wielkoszlemowym w singlu w dorobku. 19-letnia tenisistka, której pasją jest muzyka, od kilku lat była określana mianem wielkiego talentu i pokładane w niej nadzieje spełniła w sobotę.

REKLAMA

Awansem do finału paryskiej imprezy tenisistka z Raszyna dołączyła do Jadwigi Jędrzejowskiej i Agnieszki Radwańskiej w gronie jedynych osób z Polski, które dotarły do decydującego meczu w zmaganiach wielkoszlemowych w singlu. Obu jej słynnym poprzedniczkom nie udało się jednak sięgnąć po tytuł.

Świątek wywodzi się ze sportowego domu - jest córką byłego wioślarza Tomasza, olimpijczyka z Seulu. W środowisku tenisowym o urodzonej 31 maja 2001 roku zawodniczce jako o nadziei polskiego tenisa mówiło się już od kilku lat. W 2015 roku została mistrzynią Europy w singlu i deblu do lat 14 oraz drużynową mistrzynią świata w tej kategorii wiekowej.

W kolejnym sezonie razem ze Stefanią Rogozińską-Dzik i Mają Chwalińską cieszyła się z sukcesu w juniorskim Pucharze Federacji. Tego samego roku jesienią - jako 15-latka - wygrała turniej ITF w Sztokholmie. Był to jej pierwszy w karierze występ w zawodowej imprezie. W kolejnych latach przyszły cztery następne triumfy w tej rangi imprezach - w Bergamo, Gyor (oba 2017), Sharm El Sheikh oraz Pelham (oba 2018).

Podopieczna trenera Piotra Sierzputowskiego równolegle coraz lepiej spisywała się w juniorskich turniejach wielkoszlemowych. W styczniu 2017 razem z Chwalińską dotarła do finału debla w Australian Open. Drugą połowę tamtego sezonu straciła z powodu kontuzji - podczas turnieju ITF w Warszawie uszkodziła staw skokowy i musiała pauzować przez kilka miesięcy.

W 2018 roku wróciła do gry podwójnie zdeterminowana, co przełożyło się na kolejne warte odnotowania wyniki. Z dobrej strony pokazała się w maju w silnie obsadzonym turnieju ITF w Charleston, gdzie dotarła do półfinału, a następnie do półfinału juniorskiego French Open w singlu i sięgnęła po tytuł w deblu. Zwieńczeniem rosnącej formy był triumf w Wimbledonie, ulubionym turnieju wszystkich nadziei polskiego tenisa w ostatnich dekadach.

Została piątą Polką, która wygrała juniorską rywalizację w Wielkim Szlemie w singlu. Jedną z zawodniczek, którym udało się to wcześniej, była Agnieszka Radwańska. To właśnie do krakowianki najczęściej porównywana była Świątek, która jednak za tym nie przepadała.

"Nasz styl gry bardzo się różni. Nie wzoruję się na niej, nie idę tą samą drogą. Bardzo ją podziwiam za wszystkie sukcesy, jakie osiągnęła, ale idę własną drogą" - podkreśliła wtedy nastolatka z Raszyna.

Radwańska słynęła z drobnej budowy i efektownej gry w defensywie. Świątek, która ma 1,76 m wzrostu i waży 65 kg, gra znacznie bardziej ofensywnie. Jak kiedyś zaznaczyła, chętnie przejęłaby zaś zachowanie i reakcję na własne błędy Hiszpanki Garbine Muguruzy, siłę i wytrwałość Amerykanki Sereny Williams, a cierpliwość od Rumunki Simony Halep, którą w tym roku wyeliminowała w 1/8 finału na kortach im. Rolanda Garrosa.

Dobre wyniki skutkowały systematycznym awansem w rankingu WTA - 2016 rok zakończyła na 903. pozycji, rok później była 690., a na koniec 2018 wdarła się do światowej dwusetki - była 175.

Po sukcesie w juniorskim Wimbledonie zaznaczyła, że od tego momentu skoncentruje się na rywalizacji seniorskiej. Zaczęło się od udanych kwalifikacji i drugiej rundy Australian Open. Później ten sam etap w Budapeszcie, a trzeci występ w poważnym turnieju - w kwietniu ubiegłego roku w Lugano - przyniósł pierwszy finał WTA. Osiągnęła go jako najmłodsza Polka w historii, gdyż do pełnoletności brakowało jej niespełna dwa miesiące, a Agnieszka Radwańska w 2007 roku w Sztokholmie miała 18 lat i cztery miesiące. Po tym sukcesie znalazła się czołowej "100" światowej listy.

18. urodziny świętowała przed rokiem w Paryżu, gdzie w seniorskim debiucie w tej imprezie dotarła do 1/8 finału. W meczu o ćwierćfinał nie dała jej szans Halep, a mecz trwał 45 minut. Jak wspominała, przegrała wtedy sama ze sobą i nerwami. Rywalka przepowiadała jej jednak wielką przyszłość, a o tym, że jej słowa były prorocze, przekonała się osobiście w 1/8 finału tegorocznej edycji. Rumunka była główną faworytką turnieju.

Debiut Świątek w "dorosłym" Wimbledonie zakończył się szybko, później była jeszcze druga runda US Open i 61. miejsce w świecie na koniec pierwszego w pełni seniorskiego sezonu.

Plany na przyszłość miała sprecyzowane już od kilku lat. "Mam nadzieję, że wygram po prostu kilka Szlemów, nie musi być od razu w jednym sezonie" - powiedziała kiedyś pół żartem, pół serio.

W tym roku zabrała się na poważnie za ich realizację. W Australian Open dotarła do 1/8 finału. Marsz po kolejne sukcesy zatrzymała pandemia koronawirusa. Półroczną przerwę Świątek wykorzystała na zdanie matury. Po zakończeniu tego etapu edukacji skupiła się na treningach, a latem brała udział w imprezach pokazowych. W US Open w Nowym Jorku dotarła do trzeciej rundy, w której nie sprostała późniejszej finalistce Wiktorii Azarence.


/ JULIEN DE ROSA / PAP/EPA
/ JULIEN DE ROSA / PAP/EPA
/ JULIEN DE ROSA / PAP/EPA
/ YOAN VALAT / PAP/EPA
/ YOAN VALAT / PAP/EPA
/ YOAN VALAT / PAP/EPA
/ JULIEN DE ROSA / PAP/EPA

Pierwszy występ po zmianie nawierzchni na ziemną nie był dla niej udany - w Rzymie przegrała mecz otwarcia. Wówczas zmieniła plany i zamiast startować w Strasburgu wolała poćwiczyć w Warszawie. Okazało się to trafionym ruchem. W przeniesionym z wiosny na jesień French Open Świątek odniosła największy sukces w karierze. Imponowała skutecznością, wszechstronnością i opanowaniem. W tym ostatnim aspekcie nastolatka zawsze podkreśla zasługi psycholog Darii Abramowicz, z którą pracuje od ok. dwóch lat. Wcześniej emocje nieraz utrudniały jej rywalizację na korcie. Młoda tenisistka nie zapomina też o zasługach Sierzputowskiego, który jest jej trenerem od 2016 roku.

Szkoleniowiec podkreślał nieraz, że ważne jest to, iż nastolatka ma inne zainteresowania i zajęcia, a tenis nie jest dla niej dla niej całym światem. Jedną z największych jej pasji jest muzyka, a najbardziej lubi rock. Wprowadzenie do tego świata zawdzięcza jednak... tenisowi.

"Pamiętam jak byłam młodsza i podróżowałam na turnieje z różnymi trenerami z Polskiego Związku Tenisowego. Każdy z nich pokazał mi coś nowego i stąd mam taki gust. Teraz lubię właściwie wszystkie gatunki. Chciałam mieć większą wiedzę o czymś innym niż tenis" - opowiadała.

W Paryżu do tytułu poprowadziła ją piosenka "Welcome to the Jungle" Guns N' Roses, której słuchała przed meczami. Wieczorami zaś - dla uspokojenia - wybierała jazz.