"Nie wiem, czy kiedykolwiek udało mi się wrócić z 0:2 i wygrać" - przyznał Hubert Hurkacz po trwającym prawie 200 minut meczu 1. rundy US Open ze Szwajcarem Markiem-Andreą Hueslerem. Polski tenisista wygrał 4:6, 5:7, 7:6 (7-0), 6:3 6:1. Jego kolejnym rywalem będzie Brytyjczyk Jack Draper.

REKLAMA

26-letni Hurkacz tym samym już wyrównał swoje najlepsze osiągnięcie na kortach Flushing Meadows, bo nowojorskie "Wielkie Jabłko" do tej pory nigdy szczególnie mu nie smakowało. We wcześniejszych pięciu podejściach czterokrotnie odpadł w drugiej rundzie, a w 2019 potknął się już na pierwszej przeszkodzie, mimo iż w większości przypadków to on był faworytem tych pojedynków.

W tegorocznej edycji tenisista z Wrocławia, który jest rozstawiony z numerem 17., również na papierze wyglądał lepiej niż jego rywal - 27-letni Huesler, który zajmuje 97. miejsce w rankingu ATP. Ale przez pierwsze dwa sety to właśnie Szwajcar prezentował się jak zawodnik z drugiej dziesiątki rankingu - grał bardzo solidnie, nie popełniał błędów, co przyniosło po jednym przełamaniu w każdym z setów i objęciem prowadzenia 2:0. Te dwa pierwsze sety grało mi się bardzo ciężko i niewiele w nich mi wychodziło - podkreślił po meczu Hurkacz.

Na trzecią partię Polak wyszedł nieco bardziej zdeterminowany i choć w gemie otwarcia znowu dał się przełamać, to szybko odrobił stratę. Do dziewiątego gema obaj zawodnicy szli łeb w łeb, ale wówczas Hurkacz po raz czwarty przegrał swoje podanie.

Rywal miał sporo szans i serwował na mecz. Kilka dobrych serwisów i byłbym poza turniejem. Coś trzeba było zmienić... - tłumaczył podopieczny trenera Craiga Boyntona.

Hurkacz znalazł się pod ścianą, ale odrobił straty przy podaniu Szwajcara wygrywając gema do zera. Również do zera rozstrzygnął tie-breaka, co - jak sam przyznał - zdarzyło mu się wcześniej, ale nigdy na poziomie turnieju wielkoszlemowego.

Od tamtej pory coś zaskoczyło i w kolejnych dwóch setach - wygranych 6:3 i 6:1 - było coraz łatwiej. Cieszę się, że byłem w stanie podnieść swój poziom. To mnie podbudowało i wiedziałem, że jeśli będę grał na tym poziomie, to wygram ten mecz - powiedział Polak.

Wśród kluczowych elementów nie wymienił ani chłodniejszych niż zazwyczaj warunków pogodowych, bo wspomniał, że im cieplej, tym dla niego lepiej, ani słabszej kondycji rywala, który w tegorocznym Wimbledonie również prowadził 2:0, by przegrać w pięciu setach.

Najważniejsze było to, abym to ja zaczął grać lepiej. W ostatnich dwóch setach serwowałem dobrze. Mój rywal nie wiedział, w którą stronę poleci piłka i od tego momentu w miarę łatwo udawało mi się wygrywać gemy przy swoim podaniu. Poza tym bardzo mnie podbudowali i pomogli w tym zwycięstwie polscy kibice, których pojawiło się na korcie niesamowicie dużo. Bardzo to doceniam - cieszył się Hurkacz.

Na pytanie, które stwierdzenie - "uciec spod topora" czy "mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna" - bardziej pasuje jego zdaniem do określenia jego starcia z Hueslerem, odparł z uśmiechem: "Oba się zgadzają! Nie wiem, czy kiedykolwiek udało mi się wrócić z 0:2 i wygrać. Na szczęście wszystko poszło po mojej myśli. Najważniejsze, że zagram tutaj kolejny mecz i mogę dalej walczyć".

W kolejnej rundzie Hurkacz zmierzy się z Jackiem Draperem z Wielkiej Brytanii. Dotychczasowe ich dwa spotkania wygrał Polak. Szansę na podtrzymanie tej passy będzie miał w czwartek.