22-letni haker Łukasz S., którego zatrzymała dolnośląska policja, po przesłuchaniu został zwolniony do domu. Funkcjonariusze nie zdołali zebrać dowodów na popełnienie przez niego przestępstwa. Mężczyzna był podejrzewany m. in. o włamanie się na stronę kancelarii premiera.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Jak poinformowała rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Małgorzata Klaus, mężczyzna po przesłuchaniu został zwolniony do domu. Nie udało się bowiem zebrać dowodów, aby postawić mu zarzuty. Mężczyzna został zatrzymany w związku z podejrzeniami dotyczącymi popełniania przestępstw internetowych w sieci, ale ostatecznie przesłuchaliśmy go w charakterze świadka - powiedziała Klaus. Jak dodała, za tego typu przestępstwa grozi do 3 lat więzienia.

Klaus zaznaczyła, że Łukasz S. nie przyznał się do popełnienia przestępstw w sieci i włamania się na stronę internetową kancelarii premiera. Dodała, że policja zabezpieczyła komputer S. oraz inne nośniki, które obejrzą biegli. Teraz musimy poczekać na ich opinię w tej sprawie - podkreśliła.

To on zhakował stronę Tuska?

Według nieoficjalnych informacji PAP doniesienie w sprawie Łukasza S., miała złożyć właścicielka komputera, z którego haker miał blokować strony internetowe. Wcześniej rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu Paweł Petrykowski nie chciał potwierdzić informacji, że to właśnie Łukasz S. jest podejrzany o włamanie na strony internetowe premiera Donalda Tuska.

O sprawie pisała "Gazeta Wyborcza". Według gazety dane Łukasza S. ujawniła inna grupa hakerów Happyninjas, według których blokowanie rządowych stron było "e-terroryzmem". Sam S. przyznał, że na strony się włamywał, ale, jak zastrzegł, akcja ta nie spowodowała żadnych szkód. Dodał, że się nie boi, bo ma najlepszego prawnika.

O materiały dotyczące jego zatrzymania wystąpi prawdopodobnie warszawska prokuratura okręgowa. To właśnie na jej polecenie ABW prowadzi postępowanie sprawdzające w sprawie ataków hakerskich związanych z planowaniem i podpisaniem przez Polskę porozumienia ACTA. Według informacji z prokuratury poszkodowanych mogło zostać ok. 15 instytucji. Doniesienia złożyły już kancelaria premiera, Ministerstwo Obrony Narodowej i Komenda Główna Policji.

Strona premiera została zaatakowana przez hakerów w poniedziałek. Na www.premier.gov.pl pojawił się komunikat "To nieskrępowany, wyraźny głos przeciw ustawie ACTA". Zwracamy się z apelem do rządu polskiego o postąpienie według woli obywateli i nie podpisywanie ustawy ACTA. Mało wam było demonstracji 11 listopada, myślicie, że takie działania nie sprawią tego, iż ludzie wyjdą na ulice? - napisali hakerzy.

Strona szefa rządu nie była jedyną, która w poniedziałek padła ofiarą hakerów. Nie można było wejść także na strony Ministerstwa Kultury i Ministerstwa Sprawiedliwości a także na stronę rzecznika rządu Pawła Grasia. On sam z resztą twierdził wtedy, że brak dostępu do stron nie jest wynikiem ataku hakerów, a - uwaga - "olbrzymiego zainteresowania" tymi witrynami.

Dzień wcześniej strony: kancelarii premiera, Sejmu, Ministerstwa Obrony, Ministerstwa Sprawiedliwości, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz PSL-u zaatakowała międzynarodowa grupa hakerów Anonymous. Miało to być ostrzeżenie przed podpisaniem przez Polskę umowy ACTA.