"Nie ustąpimy w żadnym wypadku wobec szantażu" - tak Donald Tusk skomentował hakerskie ataki na strony internetowe administracji państwowej. Ataki były protestem przeciwko planowanemu podpisaniu kontrowersyjnej umowy ACTA. "Nie wyobrażam sobie, aby polski rząd, polski parlament, polski premier ustępował przed kimś, kto mówi: 'Nie podpisuj, bo inaczej opublikujemy kompromitujące dane o twoich urzędnikach'. Tego typu metody uważam za niedopuszczalne" - podkreślał Tusk. I dodał, że upoważnił ambasador w Tokio do podpisania umowy ACTA.

REKLAMA

Zobacz również:
Premier poinformował, że sprawdzane są zabezpieczenia stron, które zostały lub mogą zostać zaatakowane. Podkreślał jednak, że jak na razie nie można mówić o zagrożeniu dla funkcjonowania państwa ze względu na ataki na strony internetowe. Według Tuska, są one raczej dokuczliwe i skuteczne propagandowo. Nie ma żadnego powodu, żeby wzniecać alarm - przekonywał szef rządu.

"Prace nad ACTA były jawne"

Tusk poinformował też, że upoważnił już polską ambasador w Tokio do podpisania umowy ACTA. Podkreślał, że prace nad porozumieniem nie przebiegały w tajemnicy. Cała procedura przygotowania ACTA, trwająca już od lat, była jawna, podobnie jak każdy inny podobny przypadek - mówił. Jak stwierdził, we wrześniu gotowy projekt skierowano do uzgodnień resortowych, a wcześniej poddany był konsultacjom, w których uczestniczyło kilkadziesiąt organizacji zajmujących się prawami autorskimi.

"Nie chcemy ograniczać wolności"

Premier tłumaczył, że rząd podjął decyzję o podpisaniu ACTA "w poczuciu odpowiedzialności i pełnego bezpieczeństwa, dlatego że możliwość konsultowania i stosowania przepisów ACTA będzie zależała od Polaków". Chcę wyraźnie podkreślić, że naszą intencją jest ochrona wolności w internecie i temu poświęcone było kilka wielogodzinnych spotkań z moim udziałem i wiele innych spotkań z udziałem ministra Michała Boniego i innych urzędników mojego rządu ze środowiskami reprezentującymi ten świat - mówił Tusk.

Zapewniał, że jego gabinet nie zamierza zaprzestać dalszych konsultacji w sprawie ACTA. Intencją polskiego rządu i poprzedniego rządu pod moim kierownictwem nie jest w najmniejszym stopniu ograniczanie wolności w internecie. Podzielam bezwzględnie taki wolnościowy entuzjazm tych wszystkich, którzy cenią sobie internet m.in. dlatego, że jest obszarem wolności - przekonywał.

"Przed ratyfikacją będzie pakiet ustaw"

Tusk poinformował, że zobowiązał ministrów, by w ciągu kilku tygodni przygotowali pakiet rozwiązań ustawowych, które dadzą użytkownikom internetu poczucie bezpieczeństwa w związku z przyjęciem ACTA. Nad pakietem mają pracować m.in. ministrowie spraw zagranicznych, kultury oraz administracji i cyfryzacji.

Będziemy chcieli wspólnie ze środowiskami internautów przygotować przepisy, które dadzą pełną gwarancję wolności w internecie, co nie znaczy - gwarancję bezkarności dla tych, którzy brutalnie nadużywają tej wolności - podkreślał premier. Przyznał, że trudno jest wykreślić taką linię podziału, ale równocześnie zadeklarował, że zobowiązuje się dopilnować, by linia ta nie przebiegała w sposób opresyjny w stosunku do innych krajów Unii Europejskiej.

Wniosek o ratyfikację - po rozwianiu wszelkich wątpliwości

Tusk zapowiedział też, że wniosek do Sejmu o zgodę na ratyfikację ACTA złoży dopiero wtedy, kiedy wszystkie wątpliwości w tej sprawie zostaną rozwiane. Jeśli mówię, że dalsze konsultacje (w sprawie ACTA) są możliwe, to mówię serio. (...) Nie złożę wniosku do parlamentu o ratyfikację ACTA, chociaż chcę, żeby Polska była wśród tych państw, w tej rodzinie państw, w jakiej chcemy być i trwale się zakorzenić. Wniosek o ratyfikację do Sejmu złożę wtedy, kiedy wszystkie wątpliwości tu w kraju zostaną rozwiane - przekonywał.

"Tylko Polska zgłaszała wątpliwości"

Tusk stwierdził również, że tylko Polska zgłaszała w Unii Europejskiej wątpliwości w sprawie ACTA i kilka z nich zostało uwzględnionych. Żadne z państw UE na żadnym etapie prac nad ACTA nie zgłosiło żadnych wątpliwości. Polska zgłaszała wątpliwości np. w związku ze zbyt jednoznaczną penalizacją niektórych działań w internecie i one zostały uwzględnione mówił szef rządu.

Ten kształt ACTA został zaakceptowany przez państwa - czy się to komuś podoba, czy nie - które są jakby rdzeniem i kręgosłupem wolności obywatelskich na całym świecie, to jest: UE, Stany Zjednoczone, Australia, Nowa Zelandia, Kanada, Korea Południowa i Meksyk. Nie można mieć cienia wątpliwości, że jak się mówi o wolności i prawach, to jest to najlepsze towarzystwo na świecie, w jakim można występować - dodał i zaznaczył, że Polska długo walczyła, by zniknąć z niesławnej listy państw, gdzie nagminnie łamie się prawa autorskie i nie chroni własności intelektualnej. Zostaliśmy z tej listy skreśleni i nie dopuszczę do tego, aby znowu Polska znalazła się w grupie innych państw, gdzie łamie się nagminnie prawa autorskie - stwierdził.

Czym jest ACTA

ACTA (Anti-counterfeiting trade agreement) to układ między Australią, Kanadą, Japonią, Koreą Południową, Meksykiem, Maroko, Nową Zelandią, Singapurem, Szwajcarią i Stanami Zjednoczonymi, do którego ma dołączyć Unia Europejska. Porozumienie zostało już zaakceptowane przez Komisję Europejską i Radę Unii. Teraz czeka na ratyfikację przez Parlament Europejski. Podpisanie umowy przez poszczególne kraje - w tym przez Polskę - oznacza natomiast zgodę na zmianę niektórych przepisów karnych.

Przeciwko przyjęciu tego dokumentu protestują internauci na całym świecie. W Polsce od weekendu blokowane były strony różnych instytucji państwowych, a w poniedziałek ofiarą hakerskiego ataku padła strona szefa rządu.

Największe kontrowersje wywołuje artykuł dotyczący ścigania piractwa w sieci. W sekcji 5 - zatytułowanej "Dochodzenie i egzekwowanie praw własności intelektualnej w środowisku cyfrowym" - zapisano, że władze mogą nakazać dostawcy internetu niezwłoczne ujawnienie informacji na temat abonenta, co do którego istnieje podejrzenie, że naruszył prawa autorskie i pokrewne. Warte podkreślenia jest zwłaszcza sformułowanie "istnieje podejrzenie". ACTA nie zakłada bowiem nawet, że takie podejrzenie musi być uzasadnione. To może zaś być nie tylko furtka, ale wręcz brama pozwalająca różnego rodzaju władzom na kontrolę wszystkich treści przesyłanych przez użytkowników internetu. Tym bardziej, że ACTA doprecyzowanie tego zapisu pozostawia władzom lokalnym.

Michał Boni przekonywał we wtorek w Kontrwywiadzie RMF FM, że jest już za późno na wycofanie się z podpisania ACTA. Nie możemy nie podpisać tego dokumentu, ale do umowy chcemy dobudować klauzulę bezpieczeństwa, która pokaże, jak my interpretujemy te punkty, które należą do polskich kompetencji - zapowiadał.

Przeczytaj, o co chodzi w ACTA