"Cholernie czekamy na powrót wyprawy, która zdobyła Broad Peak. Będzie można porozmawiać, dopytać, co działo się na szczycie. Na razie możemy tylko domniemywać, jak zginęli Tomasz Kowalski i Maciej Berbeka. O prawdę będzie trudno. Być może nigdy jej nie poznamy" - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Marcinem Buczkiem szef programu Polski Himalaizm Zimowy Artur Hajzer.

REKLAMA

Marcin Buczek: Co zdecydowało o tym, że już nie "zaginieni", ale "zmarli"?

Artur Hajzer: Krzysztof Wielicki po analizie wszystkich czynników, konsultacjach, uznał, że można uznać Macieja Berbekę i Tomasza Kowalskiego za zmarłych. Wziął pod uwagę przede wszystkim pogodę, która tam panuje od rana, to jest pogodowe piekło. Nie ma już żadnej widoczności, jest załamanie pogody, jest opad śniegu, jest huragan, ekstremalne warunki nawet w bazie. Na podstawie swojego doświadczenia, swojej wiedzy na temat fizjologii na wysokości, medycyny wysokogórskiej, po dodatkowych konsultacjach, podjął decyzję, że dalsze trwanie tam nie ma sensu, i podjął decyzję o zakończeniu wyprawy, zwinięciu bazy, rozpoczęciu zejścia na dół.

Jak teraz będzie wyglądał ten marsz? Jaką drogę mają przed sobą himalaiści?

Przed sobą mają lodowiec Baltoro, to jest około 70 km marszu. Pierwsze dni będą trudne. Potem ich trasa zejścia lodowcem będzie się pokrywała ze ścieżką, którą przecierają patrole armii pakistańskiej, więc tam już będzie łatwiej. Około 15 marca powinni się odezwać, dotrzeć do cywilizacji, wejść w zasięg normalnej telefonii komórkowej i będzie z nimi jakiś kontakt.

Przez najbliższy tydzień nie będzie z nimi żadnego kontaktu?

Sporadycznie. Będą w stanie wysłać jednego SMS-a dziennie, potwierdzającego pozycję i że wszystko z nimi ok. Poza tym muszą oszczędzać baterię na wypadek, gdyby coś... Na pewno nie będą mogli sobie pozwolić na żadne rozmowy telefoniczne w telefonii satelitarnej, której 20 minut rozmowy rozładowuje telefon.

Kiedy wrócą do Polski?

Przyjazdu do Polski możemy się spodziewać około 20 marca. Wtedy będziemy mogli wysłuchać pełniejszych relacji, dopytać, dowiedzieć się, porozmawiać nie tylko z kierownikiem wyprawy, ale też ze zdobywcami szczytu - Adamem Bieleckim i Arturem Małkiem. Niewątpliwie wszyscy na ten przyjazd i na tą rozmowę cholernie czekamy.

Zobacz również:

Stawiacie jakieś hipotezy, co mogło stać się tam na górze?

Wszelkie spekulacje są na dzisiaj bardzo niewdzięczne i na pewno przedwczesne. Ale wyłania się jakaś najbardziej prawdopodobna hipoteza, taka wstępna, że Tomasz Kowalski został dokładnie w tym miejscu, skąd był z nim ostatni kontakt, czyli na przełęczy. Maciej Berbeka był widoczny, nagle znikł. Wiadomo mniej więcej, w jakim punkcie był widoczny - do tego punktu doszedł pakistański zwiadowca, po paru godzinach nie było już śladu. Do głowy przychodzi jedynie jakiś upadek w ekspozycję, szczelinę. Tyle możemy dzisiaj domniemywać, ale są to tylko domniemania. O prawdę będzie trudno. W lipcu ruszą letnie wyprawy i mogą natrafić na jakieś ślady, na ciała... Ale równie dobrze może to nie mieć miejsca i nigdy nie dowiemy się więcej.

Jednego dnia było zwycięstwo, następnego... gorycz porażki.

Dla himalaistów jasna jest stara prawda, że szczyt to dopiero połowa sukcesu. Oczywiście nie można było pohamować pewnej radości, kiedy otrzymaliśmy wiadomość, że są na szczycie, ale wiedzieliśmy, że o pełni sukcesu będziemy mogli mówić po zejściu ekipy do bazy, zresztą tak był formułowany komunikat. Zawsze tak robimy, podając wiadomość o wejściu wierzchołkowym - podkreślamy, żeby jednak wyczekać, bo sukces jest w bazie, trzeba go ze szczytu donieść do bazy. Tak że informacja o wejściu szczytowym była miła, ale nie taka, żeby środowisko popadło w euforię.

Nachodzi mnie taka refleksja, że niezależnie od tego, co się wydarzy, to już do końca zostanie polska góra.

To jest polska góra od bardzo dawna, nie tylko za sprawą tych wypraw zimowych. Pierwsza kobieta, która weszła na tę górę, była Polką. Pierwsze wejście w historii na ośmiotysięcznik w ciągu jednego dnia było właśnie na Broad Peaku i tego wejścia w 16 godzin dokonał Krzysztof Wielicki. Mamy tam piękną, polską drogę, trawers wszystkich wierzchołków Broad Peaka, w pięknym alpejskim stylu, wykonany przez Jurka Kukuczkę i Wojtka Kurtykę. Pierwsza polska wyprawa na ośmiotysięcznik to była w 1975 roku wrocławska wyprawa właśnie na Broad Peak. Polacy dokonali wtedy pierwszego wejścia w historii na środkowy wierzchołek Broad Peaka. W czasie zejścia zginęło niestety trzech naszych kolegów. Leżą gdzieś w lodach tej przełęczy, gdzie pozostał też Tomek Kowalski... Mamy mnóstwo wspólnego z Broad Peakiem i niewątpliwie możemy nazwać go polską górą.