W dobie pandemii koronawirusa z nową rzeczywistością zmagają się kluby piłkarskiej Fortuna 1 Ligi. Chojniczanka Chojnice jest jednym z klubów, które znajdują się w najtrudniejszej sytuacji. Zespół zamyka tabelę i chce walczyć o utrzymanie w lidze, ale także boi się o zdrowie swoich zawodników. Wciąż nie wiadomo, co z procedurami na wypadek wykrycia u któregoś z piłkarzy zakażenia koronawirusem. Klub nie wie też, jak będzie wyglądała jego przyszłość w kolejnym sezonie. "Kompletnie nie znamy rzeczywistości" - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Pawłem Pawłowskim wiceprezes Chojniczanki Chojnice Jarosław Klauzo.

REKLAMA

Paweł Pawłowski, RMF FM: Czy według pana da się dograć ten sezon w czerwcu lub jeszcze w lipcu?

Jarosław Klauzo: Jeśli chodzi o moje prywatne zdanie, to szanse na dokończenie sezonu są niewielkie. A to dlatego, że okoliczności są niesprzyjające. Wydaje mi się, że balansujemy na bardzo cienkiej linii. Wystarczy tylko jeden przypadek zachorowania w jednej z drużyn - i to będzie moment, który zatrzyma te rozgrywki.

Nie jest pan do końca zwolennikiem wznawiania sezonu?

To nie tak. My działamy jako kluby sportowe i jesteśmy od tego, żeby grać. Chojniczanka Chojnice jest na ostatnim miejscu w tabeli i tylko powrót do grania może dać nam lepsze miejsce. Z nami już gorzej być nie może. Widzimy też jednak różne zachowania w Europie. Francuzi swoją ligę właściwie zakończyli. Główny lekarz FIFA mówi, że sport nie jest przygotowany do grania. W Niemczech mówi się, że jeśli którykolwiek z zawodników będzie zakażony, to dwie drużyny, które grały mecz, idą na kwarantannę. Trudno wyobrazić sobie, jak ten sport w takiej sytuacji prowadzić. Są różne aspekty i musimy próbować wracać do gry. Ale jak to zrobić? W tej dziedzinie nie jestem fachowcem, nie jestem lekarzem. My jesteśmy od grania i będziemy przygotowywać się do tego. Czy to się uda? To moje prywatne zdanie jest takie, że będzie bardzo trudno.

Czy dostaliście od organizatora rozgrywek jakieś wytyczne sanitarne?

Z jednej strony, wiemy bardzo dużo. Z drugiej strony jednak, jest bardzo dużo pytań. Ten temat jest nowością również dla PZPN-u, ale kontakt prezesów pierwszej ligi i wszystkich ludzi w sztabie odbywa się codziennie, na bieżąco. Wytyczne co do izolacji, środków itd. są opisywane i na bieżąco regulowane. Kluby zadają pytania i dostajemy na nie odpowiedzi. Chodzi o obiekty sportowe, hotele, restauracje. Jest tego cała masa. Coraz więcej wiemy, ale też jest sporo niewiadomych.

Co wiemy na pewno, a jakie są największe niewiadome?

Największą niewiadomą jest to, co się wydarzy, gdy ktoś będzie zakażony. Rzeczy, które są wiadome, są ogólnodostępne: liczba osób na treningu, podział na grupy, miejsca przebywania, izolacja i prewencja. Na dziś jeszcze obiekty nie są oficjalnie otwarte. Z jednej strony chcemy już zaczynać, ale z drugiej strony w oficjalny sposób jest to jeszcze utrudnione.

Jak wygląda przywracanie normalności w Chojniczance Chojnice?

Dostosowujemy się do wytycznych. Praktycznie cała drużyna jest podzielona na grupy. Jednostka treningowa trwała wcześniej półtorej czy dwie godziny - teraz będziemy trenowali od rana do wieczora, czy to na boisku, czy w salkach. Pod względem motorycznym zawodnicy byli cały czas monitorowani. Z moich informacji wynika, że ten okres rozbratu z piłką spędzili bardzo dobrze. Wyniki indywidualne naszych zawodników są zadowalające.

Jak Chojniczanka reaguje na ten kryzys związany z pandemią? Trzeba było mocno zacisnąć pasa?

Renegocjacje kontraktów są już na ukończeniu. Z 99 procentami zawodników zostało osiągnięte satysfakcjonujące porozumienie w tej kwestii. Co do sponsorów - jesteśmy klubem, którego fundamentem jest około 150 podmiotów. Głównie są to prywatne i lokalne przedsięwzięcia ludzi, których znamy od lat i budowaliśmy z nimi klub biznesu. Są oczywiście firmy, które ta sytuacja bardzo mocno dotknęła - i one musiały zawiesić lub ograniczyć działalność. Nasz budżet też to dosyć mocno odczuł.

Jak ma się to do kolejnego sezonu? Czy sprawy kadrowe i finansowe uda się utrzymać na dobrym poziomie, by wejść w sezon bez problemów?

To jest najtrudniejsze. W tej chwili musimy myśleć o tym, co jest teraz. Nie wiemy, czy liga ruszy, nie wiemy, jak się skończy. Nie wiemy też, w jakiej lidze skończymy. My jako zarządzający musimy na to patrzeć, ale kompletnie nie znamy rzeczywistości. Nie wiemy, czy firmy dalej będą poblokowane, czy gospodarka za 2-3 miesiące się odbije. Moim zdaniem, płace zawodników absolutnie już nie będą na takim poziomie, jak były. Wszyscy będą musieli odczuć konsekwencje - a będą one odczuwalne przez najbliższe lata. Pytał pan jeszcze o kontrakty, które trzeba przedłużyć do lipca. Tym tematem będziemy się zajmowali, kiedy ruszymy. Na razie wszystko dzieje się w teorii. Dopiero co renegocjowaliśmy kontrakty w dół. W tej chwili musimy poczekać, żeby ruszyć i żebyśmy wiedzieli, że w ogóle gramy. Kiedy rozegramy kilka spotkań, będziemy wiedzieć, czy jest szansa, żeby grać dalej w lipcu. Nie widzę tutaj jakichś większych problemów. Jeśli chodzi o lipiec, to myślę, że dogadamy się bezproblemowo. A czy będą to umowy na miesiąc, czy też na kolejny sezon - to wszystko zależy od zawodników, wyników i całej otoczki. Optyka może zmieniać nam się każdego tygodnia.

Jak wygląda kalendarz dyskusji, podczas których ustalane będą reguły reżimu sanitarnego?

Dyskusja jest ciągła. Jako prezesi jesteśmy w ciągłym kontakcie. Mamy różnego rodzaju konferencje. Pierwsza liga została podzielona na grupy robocze. Zajmują się one np. dniem meczowym czy tarczą antykryzysową. Powstało wiele grup, które pracują na bieżąco.

Sam harmonogram powrotu jest dobrze znany. Zaczniemy w małych grupach, które będą powiększane, aż skończymy jako cala drużyna w komplecie. Wtedy nastąpi restart nowej rundy, który przewidziany jest na koniec maja lub pierwszy tydzień czerwca.