Poniżej list Filipa Gruszeckiego licealisty z Krakowa, który wraz z grupą pielgrzymów z Polski uczestniczy w Światowych Dniach Młodzieży w Panamie.

REKLAMA

Energia Latynosów i ich taneczność są znane na całym świecie. Czuje się tutaj przyjemną, choć troszkę zaskakującą bliskość z każdym pielgrzymem. Łączy nas tutaj cel i chyba trudy podróży. Z każdym można porozmawiać bez skrępowania, a mimo barier językowych "międzynarodowe" okrzyki radości na roztańczonych ulicach miasta są na porządku dziennym.

Każda narodowość oczywiście stara się pokazać i reprezentować swój kraj. Skandujący Brazylijczycy przy akompaniamencie bębnów, rozbrzmiewające wszędzie, gdzie pojawią się Meksykanie "Canta y no llores" i uniwersalny dla wszystkich hiszpańsko etycznych: Esta es la juventud del papa!

Również Polacy mają co pokazać w Nowym Świecie. Wracając z miejskiej fiesty w autobusie miałem szczęście jechać z chórem Daru Młodzieży. Kiedy tylko wsiedli, śpiew wypełnił cały autobus. "Barka" na kilka głosów i "Każdy wschód słońca" to tylko nieliczne z całego zaprezentowanego kierowcy repertuaru. Chyba bardzo mu się podobało, skoro nagrywał fragmenty i zwolnił pozwalają się wyprzedzać - pewnie chciał dłużej trzymać nas w środku by słuchać polskich piosenek. Sam dołączyłem i starałem się śpiewać, zapominając, że fałszuję.

W takich momentach czuję jak warto było tutaj przyjechać. Czuję, że należę do wielkiej rodziny która przyjechała się spotkać w Panamie. To poczucie wspólnoty to jedna z ważniejszych rzeczy, jakich tu doświadczam. Każdy z nas potrzebuje gdzieś przynależeć i na ŚDM odnajdujemy i na nowo odrywamy tę grupę. Oczywiście specjalne uczucie towarzyszy mijanym na ulicach Polakom, których tu, za Oceanem, trudno nie rozpoznać, skoro chodzimy owinięci biało-czerwonymi flagami i zawsze machamy do siebie nawzajem.

Po polsku odbywają się też katechezy. To moment na posłuchanie nauki biskupów, księży i świadectw pielgrzymów. Oczywiście śpiewy przed i po towarzyszą każdej katechezie. Ja akurat mogłem usłyszeć o znaczeniu i wadze pokory i służby. O tym, że możemy być szczęśliwi służąc innym. Ciężko mi to przychodzi, ale zaczynam doświadczać, że pomaganie innym może sprawiać więcej radości, niż spełnianie tylko własnych potrzeb.

Po katechezie i mszy świętej Panamczycy znów nas zaskoczyli. Pokazali nam swoje tradycyjne tańce i przygotowali tradycyjny poczęstunek. To kolejny przejaw ogromnej gościnności.

Tańce i śpiewy sprawiają, że czujemy się wspólnotą, na katechezach uczymy się o służbie.

Na własne oczy widzę tutaj, że chrześcijaństwo łączy i wyznawcy Jezusa są rodziną, która sobie pomaga. Chyba każdy z nas jest powołany i stworzony do życia we wspólnocie.