Matura to stres nie tylko dla uczniów, ale także dla jej autorów, zwłaszcza gdy po egzaminie okazuje się, że arkusz z testem zawierał błędy. Wiadomo, że uczniowie popełniają pomyłki, ale zdarza się to także specjalistom z Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.

REKLAMA

W 2008 roku na maturze z języka polskiego uczniowie mieli za zadanie zinterpretować sen Izabeli Łęckiej, tytułowej bohaterki "Lalki" Bolesława Prusa. Dostrzeżono, że w powieści nie jest dokładnie określone czy Izabela śni, czy marzy na jawie. Choć CKE zarzucono błąd, że temat został nieprecyzyjnie sformułowany, autorzy arkusza nie przyznali się do popełnionego błędu. Stwierdzili, że spór "jawa czy sen?" nie ma znaczenia przy ocenianiu.

W 2009 roku stu maturzystów z Łodzi otrzymało "świadectwa dojrzałości" z błędnymi wynikami matur z języka angielskiego. Ich wyniki zostały zaniżone nawet o 50% w stosunku do rzeczywistych osiągnięć. Winą obarczono drukarnię, która dostarczyła cześć arkuszy z błędną kolejnością pytań.

W 2011 roku winna okazała się także drukarnia. W arkuszu z geografii uczniowie mieli dopasować klimatograf (wykres z wysokością opadów i temperatur w danym miejscu) do formacji roślinnych . Problem tkwił w tym, że dwa klimatografy były identyczne.

W 2011 roku także w zadaniach z języka polskiego pojawiła się pewna nieścisłość. Autorzy w ogólnych wskazówkach na początku arkusza przekazują zdającemu, aby w zadaniach zamkniętych wybierał tylko jedną odpowiedz. Niestety przy jednym z poleceń domagają się wskazania znaczenia "wszystkich właściwych" propozycji. CKE potwierdziła, że wskazówka ogólna mówi co innego, a to mogło budzić niepewność ucznia.

"Gazeta Krakowska"