Likwidacja wielkiego obozowiska uchodźców we francuskim Calais będzie się mogła w końcu rozpocząć. Sąd administracyjny odrzucił skargi organizacji charytatywnych, które sprzeciwiały się rządowej decyzji w tej sprawie.

REKLAMA

Rząd podkreśla, że nie ma już przeszkód prawnych, by usunąć w najbliższych dniach ponad połowy namiotów i szałasów, w których koczują imigranci. Ci ostatni mają zostać m.in. rozesłani do schronisk w innych częściach kraju.

Miejscowa prefektura ostrzega, że jeżeli uchodźcy nie będą chcieli dobrowolnie opuścić dzikiego obozowiska zwanego "nową dżunglą", to wówczas policja użyje wobec nich siły.

Według francuskich władz w prowizorycznym obozowisku żyje co najmniej 3,7 tysięcy imigrantów. Pomagające im stowarzyszenia szacują, że może być ich więcej. Większość z przebywających tam uchodźców chce nielegalnie dotrzeć do Anglii - przede wszystkim na ciężarówkach, które wjeżdżają do Wielkiej Brytanii przez tunel pod kanałem La Manche.

Władze chcą zmniejszyć do 2 tysięcy liczbę mieszkańców obozu. Mieliby oni zostać przeniesieni do Calais lub innych miejsc Francji. Nie możemy zaakceptować slumsów u wrót Calais. Trzeba zapewnić humanitarną odpowiedź na tę sytuację, gdy migranci żyją w niegodnych warunkach - powiedział dziś premier Francji Manuel Valls.

Jeden z uchodźców, 28-letni Sudańczyk, który mieszka w "dżungli" od sześciu miesięcy, powiedział, że mieszkańcy nie "zamierzają wyjechać z Calais, ponieważ nie chcą oddalać się od Anglii, która jest naszym celem".

(az)