Nie było żadnej organizacji, byliśmy zostawieni sami sobie, nasze biuro podróży zamilkło - tak o ucieczce z objętej pożarem miejscowości Kiotari na greckiej wyspie Rodos opowiada nam pani Anita. Grupa turystów przez dziewięć godzin pokonywała kolejne kilometry, uciekając przed żywiołem.

REKLAMA

Zanim przedstawimy historię pani Anity, należy podkreślić, że Polka z rodziną i grupą turystów są już bezpieczni. Przebywają w hotelu na południu wyspy.

Noc spędzili na hotelowej posadzce na zewnątrz budynku. Obsługa zapewnia im napoje i jedzenie, ale najgorsze jest to, że nadal nie wiedzą, kiedy i w jaki sposób zostaną stamtąd zabrani.

Ratunek nie nadchodził

Pani Anita opowiada dramatyczne wydarzenia z wczorajszego popołudnia i nocy. Mówi o chaotycznej organizacji, o braku punktu zbiórki dla turystów i o zbliżającej się chmurze czarnego dymu. Relacjonuje, jak przeszli dziesięć kilometrów i czekali na brzegu na ratunek. Ale ten nie nadchodził...

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Dramatyczna relacja Polki z Rodos

Było ciemno, nie wiedzieli, co robić i podzielili się na dwie grupy. Część została i czekała na pomoc, ale okazało się, że ogień dotarł do plaży i musieli z dziećmi wchodzić do wody. Pani Anita z rodziną zatrzymała na drodze autobus.

To był akurat autobus wojskowy. Była wojna o ten autobus, wszyscy się przepychali. Ja mam trójkę dzieci - to, że my wyszliśmy z tego cało, to jest jakiś cud - relacjonowała w rozmowie z reporterką RMF FM Magdaleną Grajnert. Pani Anicie i jej rodzinie udało się wsiąść do autobusu; zawieziono ich ok. 15 km na południe do hotelu.

Słuchaczka RMF FM nie wie, kiedy przyjedzie po nich autobus i zabierze ich z miejsca tymczasowego pobytu. Chce z rodziną jak najszybciej wrócić do Polski.

"Nie ma kogo zapytać o jakieś informacje"

Pani Anita nie jest jedyną turystką z Polski, która odezwała się do nas z Rodos. Inni Polacy mówią w rozmowie z naszą reporterką, że brakuje informacji i sprawnego zarządzania ewakuacją.

O tym, że muszą natychmiast opuścić hotel, często dowiadywali się w ostatniej chwili i nie mieli już szans na wejście do hotelowego pokoju i zabranie podstawowych rzeczy. Z tego powodu część turystów nie ma przy sobie nawet dokumentów.

Pan Jacek, który jest ok. 30 kilometrów od Kiotari, noc spędził pod gołym niebem. Przed godz. 12:00 wsiadł do autokaru, który miał zawieźć polską grupę na miejsce tymczasowego pobytu.

Rząd Grecji zorganizował nam jakiś hangar; przewiozą tam ok. 100 ludzi z małymi dziećmi. Niektórzy tak jak ja, są w samych kąpielówkach, są ludzie bez dokumentów. Zawiozą nas do hangaru i tam mamy czekać dalej. Żadnych informacji z MSZ-u, żadnej pomocy. Ambasada od wczoraj na żaden numer nie odpowiada, biura podróży nie odpowiadają - relacjonował.

Polscy turyci z ewakuowanych hoteli na #Rodos zostali przewiezieni do hali sportowej w #Lalissos. Mieszkacy przynosz dla nich pociel, wolontariusze rozdaj jedzenie. Film podesa nasz Suchacz, pan Jacek @RMF24pl pic.twitter.com/noxlJe1MRy

MagdaGrajnertJuly 23, 2023

Pan Daniel, który razem z rodziną został ewakuowany z ogarniętej pożarem części wybrzeża, napisał, że "nie wiemy, co dalej; siedzimy i czekamy, nie ma kogo zapytać o jakieś informacje".

"Moja rodzina śpi na plaży innego hotelu, na leżakach, pod gołym niebem" - alarmuje pani Wiktoria. "W nocy do naszego hotelu przybyło tysiąc osób, śpią na podłodze i schodach, zaczyna brakować wody, wszyscy są przerażeni" - pisze pan Michał.

Turyści nie wiedzą, jak długo pozostaną w tym miejscu i kiedy będą mogli wrócić do Polski.

Pożar na Rodos gwałtownie zmienił kierunek

Sytuacja na greckiej wyspie Rodos jest bardzo trudna. Pożar, który szaleje tam od pięciu dni, minionej nocy gwałtownie zmienił kierunek. Front płomieni rozciąga się na dziewięć kilometrów.

Zeszłej nocy ustawiliśmy zapory przeciwpożarowe wokół miejscowości Laerma, ale dziś rano zmiana kierunku wiatru o 180 stopni sprawiła, że pożar rozprzestrzenił się w stronę strefy turystycznej - powiedział lokalnym mediom Konstantinos Taraslias, zastępca burmistrza Rodos.

Żeby tego było mało, pojawiły się nowe zarzewia ognia. To nie jest pożar, który skończy się jutro czy pojutrze. Będzie płonął przez wiele dni - powiedział rzecznik straży pożarnej Vassilis Varthakogiannis, którego cytuje agencja AFP.

Z żywiołem na Rodos walczą nie tylko Grecy, ale i słowaccy strażacy. Akcję wspierają rzecz jasna samoloty i śmigłowce gaśnicze.

Wiadomo, że ogień strawił ogromne połacie lasu na górzystym terenie (co też samo w sobie utrudnia akcję gaśniczą). Pożar w sobotę uszkodził co najmniej trzy hotele w nadmorskiej miejscowości Kiotari.

Szalejące pożary sprawiły, że już ponad 30 tys. osób zostało ewakuowanych ze swoich domów drogą lądową i morską w bezpieczne miejsca.