Przymus ekonomiczny - to jeden z instrumentów, który może być wykorzystywany po to, żeby zmusić media krytyczne wobec władzy, żeby przestały takimi być; aby przestały publikować, a nawet szukać kłopotliwych tematów. To znany na całym świecie mechanizm nacisku na media nieprzychylne rządzącym. Niezależne finansowo od władzy media dają gwarancję spełniania swojej funkcji - patrzenia jej na ręce. O mechanizmach nacisku dziennikarz RMF FM Krzysztof Kot rozmawiał z dr. hab. Robertem Szwedem, socjologiem, medioznawcą z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

REKLAMA


Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Z dr. hab. Robertem Szwedem – socjologiem, medioznawczą z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego rozmawiał Krzysztof Kot

Poniżej cytujemy cały komentarz doktora hab. Roberta Szweda z Instytutu Dziennikarstwa i Zarządzania KUL

Czy podatek oznacza zniewolenie?

Zadając pytanie o to, czy wprowadzenie podatków od reklam może przyczynić się osłabienia wolnych mediów w Polsce, można byłoby na nie odpowiedzieć bardzo krótko: tak. Rzecz jednak wymaga głębszej refleksji. Część osób może przecież stwierdzić, że to kolejny z kilkudziesięciu nowych podatków i danin, które zostały w Polsce wprowadzone w ostatnich latach. Że podobne (choć nie identyczne) rozwiązania przyjęto w innych krajach. Że chodzi o pieniądze wielkich korporacji, które niesprawiedliwie bogacą się na lokalnych rynkach. Choć każde z tych stwierdzeń może zawierać w sobie cząstkę prawdy, to generalnie są nietrafne, a co ważniejsze, nie uwzględniają konsekwencji wprowadzenia regulacji dla polskiego rynku medialnego.

Thomas Jefferson, 16 stycznia 1787 roku w swoim liście do pułkownika Edwarda Carringtona napisał: "Podstawą naszego rządu jest opinia ludu i to prawo należy utrzymać; i gdyby to ode mnie zależało czy winien istnieć rząd bez prasy czy prasa bez rządu, nie wahałbym się ani chwili wybierając tę drugą opcję". Dlaczego Jefferson tak wysoko cenił prasę? Zapewne dlatego, że zdawał sobie sprawę z tego, że jest ona jednym fundamentów demokracji obok rywalizujących w przestrzeni publicznej podmiotów politycznych, obywateli jako suwerenów władzy i systemu państwa prawnego, który stanowi ramy, w których wszyscy aktorzy sfery publicznej się poruszają. Każdy z nich jest istotny i naruszenie kruchej równowagi między siłą ich wzajemnego oddziaływania, może zachwiać całym fundamentem, na którym stoi państwo.

W jaki sposób wprowadzenie nowych regulacji w Polsce może być zagrożeniem dla polskich mediów? Każdy nowy podatek - co oczywiste - oznacza uszczuplenie dochodów. Szczególnie w okresie pandemii. Jak wiadomo źródłem finansowania mediów niepublicznych jest przede wszystkim reklama. Stąd pochodzą środki redakcji na dziennikarzy, którzy kontrolują władzę, informują obywateli i dostarczają im rozrywki.

Warto przy tym zauważyć, że mediami niepubliczny są nie tylko Polsat, TVN, RMF czy Rzeczpospolita, ale również Gazeta Żoliborza, Radomszczańska czy Tygodnik Regionalny 7 dni Częstochowa. Nie są nimi również - medialne w istocie korporacje - Facebook, Twitter, Amazon i Google, które rzeczoną regulacją objęte jednak nie są. Co oczywiste, ograniczenie środków, którymi dysponują wydawcy i nadawcy mediów wpłynie na jakość ich działalności: może po prostu zabraknąć pieniędzy np. na research dziennikarski, na dziennikarskie śledztwa odsłaniające kulisy lokalnej czy państwowej korupcji, sprzeniewierzenia środków, bezsensownego ich wydawania.

Podatki są jednym z instrumentów, poprzez który w niektórych krajach stara się ograniczyć dziennikarską dociekliwość. Nie chodzi tutaj o to, że dziennikarze są osadzani w więzieniach, jak to się dzieje w systemach autorytarnych. Okazuje się - jak wynika z raportu Freedom House - że media padają ofiarą bardziej zniuansowanych działań mających na celu zduszenie ich niezależności. Powszechnymi metodami są: wspieranie przez rządy zmian w systemie własności mediów, presja nadzorcza i finansowa oraz otwarte potępianie uczciwych dziennikarzy. Rządy wspierają również aktywnie zaprzyjaźnione media poprzez takie środki, jak lukratywne kontrakty rządowe, przychylne regulacje prawne i uprzywilejowany dostęp do informacji. Celem jest doprowadzenie do sytuacji, w której prasa służyć będzie tym, którzy rządzą, nie zaś opinii publicznej.

Przykładów nie trzeba szukać daleko, bo w Serbii i na Węgrzech. Tam właśnie, podstawowym instrumentem jest finansowa i ekonomiczna presja (np. poprzez nieustanne kontrole, nieprzydzielanie koncesji, zniesławiające akcje hejterskie i podatki), która w efekcie ma prowadzić do upadłości istniejących tytułów i ich przejmowania przez zaprzyjaźnionych oligarchów i podstawione lub państwowe spółki. Nie chodzi przy tym o otwarte stosowanie represji i cenzury, które spotkałyby się z krytyką i sprzeciwem państw europejskich, lecz o prawne "wybiegi" mające doprowadzić do wywarcia wpływu na niezależne publikatory. Przybierają one formę m.in. odmowy przyznania częstotliwości radiostacjom czy nękania portali internetowych i innych mediów, wielokrotnymi pozwami sądowymi. Ważnym instrumentem, jest również wywołanie "efektu mrożącego" u niezależnych dziennikarzy, zniechęcania ich do "śledczych zapędów", poprzez fizyczne ataki, otwarte groźby i wysyłanie do nich obelżywych wiadomości i pogróżek. Jak zauważa Zselyke Csaky w raporcie Freedom House, władza, choć otwarcie nie podejmuje tego rodzaju działań, to - z jednej strony - buduje poczucie bezkarności wśród osób dokonujących tego rodzaju aktów poprzez brak formalnej, skutecznej reakcji organów bezpieczeństwa i prokuratury, a - z drugiej - buduje atmosferę strachu wśród dziennikarzy i świadomość tego, że ich działalność jest obarczona poważnym ryzykiem.

Są też inne narzędzia jak na przykład oczernianie dziennikarzy, określanie ich mianem "zdrajców" czy "obcych najemników", w szczególności tych, którzy pracują u wydawców z kapitałem zagranicznym. Powszechne jest również wspieranie prorządowych mediów poprzez preferencyjny system wykupowania u nich reklam państwowych, finansowanie prowadzonych przez te media projektów medialnych "służących interesowi publicznemu" oraz budowanie systemu dystrybucji nakierowanego na marginalizację wydawnictw, które są wobec władzy krytyczne. W zamian za to, media prorządowe bezkrytycznie władzę wychwalają, a poprzez ustalanie odpowiedniej agendy i ramowanie dyskredytują środowiska, które podważają istniejący porządek w państwie.

Te i inne narzędzia, które z jednej strony marginalizują media wypełniające jedną ze swoich podstawowych funkcji - kontroli władzy, a z drugiej strony promujące te, które wobec władzy są "mniej dociekliwe", stosowane są z różnym nasileniem, również w różnych państwach.

Pytanie, które należałoby postawić w kontekście dzisiejszych protestów w Polsce brzmi: czy tylko media niepubliczne dostrzegają niebezpieczeństwa związane z osłabieniem ich skuteczności kontrolowania tej lub innej władzy, czy widzą to również zwykli obywatele i politycy, którzy wiedzą przecież, że "łaska pańska na pstrym koniu jeździ". Ci, którzy dzisiaj rządzą jutro mogą domagać się transparentności i uczciwości, a opozycja może stać się koalicją, która niebawem z przyjemnością wykorzysta pozostawione przez władze rozwiązania.