Hillary Clinton została przesłuchana przez agentów FBI w związku z dochodzeniem, czy używanie przez nią prywatnej skrzynki mailowej i serwera do celów służbowych naraziło na szwank tajemnice państwa - poinformował rzecznik jej kampanii prezydenckiej.

REKLAMA

Udział prawdopodobnej kandydatki Demokratów na prezydenta w przesłuchaniu był dobrowolny i nie oznacza, że Clinton grozi proces karny - podaje agencja Associated Press, podkreślając, że zdaniem ekspertów taki obrót sprawy nie jest prawdopodobny.

Rozmowa Clinton z agentami Federalnego Biura Śledczego może znaczyć, że dochodzenie prowadzone od roku przez ministerstwo sprawiedliwości zbliża się do końca. Jest ono jednak niezręczne dla Clinton z uwagi na tocząca się kampanię przed wyborami prezydenckimi w listopadzie - zauważa AP.

FBI prowadzi dochodzenie, czy używanie przez Clinton prywatnej skrzynki i serwera do celów służbowych w czasie, gdy była sekretarzem stanu (2009-2013), naraziło na szwank tajemnice państwowe. Clinton przyznała w kampanii, że to, co robiła, było błędem i za niego przeprosiła, ale powiedziała, że nigdy nie wysłała ani nie otrzymała na prywatny adres mejli oznaczonych jako tajne lub poufne. Podkreślała też, że nie złamała prawa.

Jednak później wewnętrzne rządowe dochodzenie ujawniło, że wiele wysłanych przez nią mejli zawierało poufne informacje. Z ogólnej liczby 30 tys. mejli, jakie Clinton przekazała w następstwie skandalu do dyspozycji Departamentu Stanu, około dwóch tysięcy zaklasyfikowano po fakcie jako poufne, 65 jako tajne, a 22 jako ściśle tajne.

Także ministerstwo sprawiedliwości prowadzi własne dochodzenie, czy Clinton nie złamała prawa.

Opublikowany w maju niezależny wewnętrzny audyt Departamentu Stanu wykazał, że Clinton naruszyła zasady, używając w celach służbowych prywatnej skrzynki mailowej i prywatnego serwera, gdy była szefową dyplomacji amerykańskiej.

Z ogłoszonego raportu inspektora generalnego Departamentu Stanu wynika, że wbrew zaleceniom obowiązującym rząd federalny, stojąc na czele resortu w latach 2009-13, Clinton do celów służbowych używała serwera clintonemail.com, umieszczonego w piwnicy jej nowojorskiego domu. Napisano też, że nigdy nie ubiegała się o zgodę na to ze strony służb odpowiedzialnych za cyberbezpieczeństwo amerykańskiej administracji, a gdyby się ubiegała, to nie dostałaby pozwolenia, ponieważ maile na tym serwerze nie były odpowiednio zabezpieczone przed ingerencją z zewnątrz.

(az)