Anders Behring Breivik, sprawca masakry na wyspie Utoya, chciał zabić Baracka Obamę. Do zamachu na prezydenta USA miało dojść w 2009 roku, gdy Obama odbierał w Norwegii Pokojową Nagrodę Nobla.

REKLAMA
Zobacz również:

Według norweskiej gazety "Dagbladet", Breivik miał zaparkować samochód pełen materiałów wybuchowych na placu, w pobliżu ratusza w Oslo. Planował odpalić ładunek w trakcie wręczania nagrody Obamie, co według niego byłoby w dużej mierze symboliczne. Breivik chciał wykorzystać fakt, że rozdanie Nagród Nobla, ogląda miliony widzów i tym atakiem promować swoje antyislamskie myśli.

Kiedy Barak Obama w 2009 roku odbierał w nagrodę, antywojenni demonstranci zgromadzili się przed ratuszem w Oslo i protestowali przeciw zwiększeniu liczby wojsk w Afganistanie, o czym zdecydował prezydent Stanów Zjednoczonych. Inni argumentowali, że to zły pomysł nagradzanie Obamy Nagrodą Nobla niespełna rok po objęciu urzędu prezydenta. Zwłaszcza, że wyróżnienie otrzymali wcześniej Nelson Mandela, Matka Teresa i Martin Luther King.

Plan zamachu przypominał atak z 22 lipca 2011 roku, kiedy Breivik zdetonował samochód-pułapkę w obrębie kompleksu budynków rządowych w Oslo. W rezultacie eksplozji zginęło osiem osób. Następnie ekstremista udał się na wyspę Utoya, leżącą ok. 45 km od stolicy, gdzie strzelając z broni automatycznej zabił 69 osób. Większość jego ofiar stanowiła młodzież uczestnicząca w obozie letnim rządzącej Norweskiej Partii Pracy.

W publicznych deklaracjach Breivik mówił, że jest bojownikiem "o czystość etniczną narodu norweskiego" i występuje przeciwko tym, którzy dopuszczają do szerzenia się "wielokulturowości". Swój czyn uważa za "akt patriotyczny", za który domagał się nawet najwyższego norweskiego odznaczenia wojskowego.

"The Telegraph"