We wtorek Sąd Najwyższy wyda orzeczenie w sprawie Marka Falenty, biznesmena skazanego prawomocnie na 2,5 roku więzienia w związku z tzw. aferą podsłuchową. W ubiegłym tygodniu SN rozpoznał kasację obrony, w której podniesiono m.in. zarzuty "rażącego naruszenia przepisów postępowania" przez sąd drugiej instancji. Obrona wnosi o uniewinnienie Falenty z uwagi na "oczywistą niesłuszność skazania", ewentualnie o przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania.

REKLAMA


Prawomocny wyrok w tej sprawie zapadł przed Sądem Apelacyjnym w Warszawie w grudniu 2017 r. Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok wymierzony biznesmenowi w 2016 r. przez warszawski sąd okręgowy, a ustalenia sądu I instancji uznał za prawidłowe. Później oddalił zażalenia obrońców Falenty, którzy ubiegali się o odroczenie wykonania kary m.in. ze względu na stan zdrowia skazanego.


Marek Falenta miał się stawić w zakładzie karnym 1 lutego 2019 r, ale się ukrywał. Wydano za nim Europejski Nakaz Aresztowania. Ostatecznie 5 kwietnia został zatrzymany w Hiszpanii. Później przewieziono go do kraju, gdzie trafił do więzienia.

"W SN jest nasza ostatnia nadzieja"


W Sądzie Najwyższym jest nasza ostatnia nadzieja i z punktu widzenia tego, co się aktualnie dzieje w naszym kraju, ale również choćby z punktu widzenia dzisiejszego orzeczenia TSUE. Albo mamy rządy prawa, albo mamy rządzenie prawem - mówił przed sądem obrońca Marka Falenty, mec. Marek Małecki. Przekonywał też, że reforma procedur karnych, która weszła w życie w listopadzie tego roku, działa na niekorzyść jego klienta. Jak podkreślił, złożona przez niego kasacja w czterech z pięciu zarzutów odnosi się do kwestii związanych z uzasadnieniem wyroku, tymczasem wprowadzone zmiany dotyczą m.in. możliwości uchylenia wyroku sądu odwoławczego ze względu na to, że jego uzasadnienie nie spełnia określonych wymogów. Obrona wskazywała także na zmiany w prawie dotyczące przeprowadzenia przez sąd odwoławczy postępowania dowodowego.

W kasacji podniesiono m.in. zarzuty "rażącego naruszenia przepisów postępowania" przez sąd drugiej instancji. Według obrony Falenty, miało ono polegać m.in. na łącznym odniesieniu się przez sąd II instancji do apelacji obrońców poszczególnych oskarżonych "mimo oczywistych różnic pomiędzy wniesionymi środkami zaskarżenia, zarówno w zakresie przedstawianych w nich zarzutów, jak i formułowanych wniosków".

Obrona Falenty zarzuciła również sądowi apelacyjnemu, że "w sposób powierzchowny i wybrakowany" odniósł się do zarzutów apelacyjnych dotyczących "wskazanych przez obrońców sprzeczności, nieścisłości i niekonsekwencji w wyjaśnieniach jednego ze współoskarżonych". Ponadto zgodnie z kasacją SA bezzasadnie oddalił wszystkie wnioski dowodowe obrońcy Falenty, podczas gdy "mając na względzie istotę procesu kontradyktoryjnego, sąd drugiej instancji winien być zobligowany do dopuszczenia wszystkich dowodów mających istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy".

Wywołali kryzys w rządzie Donalda Tuska

Sprawa, w której skazani zostali Marek Falenta i kelnerzy, dotyczy nagrywania w latach 2013-2014 r. osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych w dwóch restauracjach.

Nagrano m.in. ówczesnych szefów: resortu spraw wewnętrznych - Bartłomieja Sienkiewicza, Ministerstwa Spraw Zagranicznych - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury - Elżbietę Bieńkowską, prezesa Narodowego Banku Polskiego Marka Belkę i szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Pawła Wojtunika. W sumie, podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań, utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97.

Nagrania wywołały kryzys w rządzie Donalda Tuska.