Przekonanie o tym, że współczesne dzieci i młodzież, wychowane ze smartfonem w ręku, w warunkach nieustannego dostępu do internetu, nie potrafią już na nic czekać, może być nieuzasadnione. Przekonują o tym na łamach czasopisma "Developmental Psychology" naukowcy z University of Minnesota. Przeprowadzone przez nich analizy testów ciepliwości i samokontroli, wykonanych z udziałem dzieci w latach 60-tych, 80-tych i na początku XXI wieku pokazały, że owa samokontrola nawet wzrosła. I nie bardzo wiadomo, dlaczego.

REKLAMA

Autorzy pracy wykorzystali wyniki słynnego "marshmallow test", w którym w latach 60. dzieci w wieku od 3 do 5 lat dostawały jedną piankę, ciastko, czy precel i mogły albo zjeść je natychmiast, albo poczekać kilka minut i dostać od razu dwie. Porównanie oryginalnych wyników i wyników testów powtórzonych w latach 80-tych i na początku lat 2000 pokazało, że teraz w nadziei na większą nagrodę dzieci są w stanie czekać średnio nawet o dwie minuty dłużej, niż w latach 60-tych i minutę dłużej, niż w latach 80-tych. To podważa przekonanie, że młode pokolenie ma mniejszą samokontrolę, niż pokolenia rodziców, czy dziadków. Najwyraźniej coś sprawia, że dzieci są coraz bardziej cierpliwe.

Choć żyjemy w czasach natychmiastowej gratyfikacji, wszystko jest dostępne na wyciągnięcie ręki, czy dotknięcie palcem ekranu smartfona, nasze badania wskazują, że współczesne dzieci potrafią odkładać swoją nagrodę dłużej, niż dzieci w latach 60-tych, czy 80-tych - mówi pierwsza autorka pracy, dr Stephanie M. Carlson. To stoi w jaskrawej sprzeczności z dość powszechnym u obecnych dorosłych przekonaniem, że młodzi mają teraz mniejszą samokontrolę, niż poprzednie pokolenia - dodaje.

Zdolność do opóźniania nagrody we wczesnym dzieciństwie kojarzy się z całym szeregiem pozytywnych cech w okresie dojrzewania i dorosłości. Psycholodzy twierdzą, że wiąże się ono z lepszymi wynikami w szkole, dłuższą edukacją, niższą wagą, bardziej skutecznym radzeniem sobie ze stresem, wreszcie większą odpowiedzialnością i lepszymi kontaktami z rówieśnikami.

Pozostaje wyjaśnić, skąd taki korzystny efekt się bierze. Autorzy pracy podkreślają, że występuje on niezależnie od płci, wieku i statusu materialnego dzieci. Proponują kilka hipotez. Jedna z nich wiąże ten efekt z rosnącym w miarę postępu technologicznego średnim poziomem IQ dzieci, druga z poprawą zdolności myślenia abstrakcyjnego. Nie można wykluczyć, że pewien wpływ ma też upowszechnienie wychowania przedszkolnego i zmianę jego funkcji z głównie opiekuńczej na bardziej edukacyjną. W ten sposób o tym, że samokontrola pomaga osiągnąć lepsze skutki w nauce dzieci mają okazję przekonać się wcześniej. Być może też pewne znaczenie ma nowy model rodziny stawiający na mniejszą kontrolę rodziców i większą autonomię dzieci.

Jesteśmy przekonani, że większa zdolność do abstrakcyjnego myślenia, wychowanie przedszkolne, zmiany w modelu rodzicielstwa, wreszcie - paradoksalnie - nowe zdolności poznawcze związane z technologią ekranów dotykowych mogą przyczyniać się do większej samokontroli - mówi Carlson. Jej zdaniem, trzeba ten efekt jednak dalej badać. Autorzy pracy nie wykluczają przy tym, że "marshmallow test" może nie oddawać w pełni obecnych realiów życia dziecka. Być może powszechnie dostępne słodycze nie są teraz aż taką atrakcją. Problem w tym, że choćby w przypadku korzystania ze smartfona podobnych analiz zrobić się nie da. Danych na temat korzystania ze smartfonów ani z lat 60-tych, ani nawet 80-tych nie ma. I nie będzie. Trzeba wymyślić jakiś inny sposób.


(nm)