​NASA przyznaje, że badająca Jowisza sonda Juno do końca swojej misji pozostanie na obecnej silnie wydłużonej orbicie, a planowany manewr zacieśnienia tej orbity nie będzie podejmowany. Wszystko przez usterki silnika głównego sondy - jego uruchomienie mogłoby wprowadzić Juno na jeszcze gorszą orbitę, podczas gdy obecna gwarantuje wykonanie większości zaplanowanych badań. Juno co prawda rzadziej będzie się zbliżać do powierzchni chmur Jowisza, ale i mniej czasu spędzi w strefie groźnego promieniowania, więc prawdopodobnie popracuje dłużej.

REKLAMA

Problemy z zaworami helu w silniku głównym pojawiły się już w październiku - dane telemetryczne pokazały, że czas ich zamykania jest znacznie dłuższy niż planowano. Kierownictwo misji długo zastanawiało się nad możliwym rozwiązaniem problemu, wybrało rozwiązanie najbezpieczniejsze i postanowiło... nie robić nic.

Uznano, że próba odpalenia silnika, zmierzająca do wprowadzenia sondy na planowaną orbitę, mogłaby się nie powieść, co zagroziłoby realizacji celów misji. Mówiąc w skrócie, sonda jest na złej orbicie, ale mogłaby trafić na jeszcze gorszą.

4 lipca 2016 roku Juno weszła na planowaną 53-dniową, silnie wydłużoną orbitę wokół Jowisza. Po dwóch obiegnięciach tej orbity sonda miała wykonać manewr zejścia na ciaśniejszą, 14-dniową orbitę, z której miała prowadzić zasadnicze obserwacje. Do tej pory sonda obiegła Jowisza po większej orbicie już 4 razy i na niej już pozostanie.

Dobra mina do złej gry

NASA robi dobrą minę do złej gry i podkreśla, że zmiana planów nie ograniczy w istotnym stopniu naukowej strony przedsięwzięcia. Sonda co 53 dni będzie zbliżać się do górnej powierzchni chmur na mniej więcej 4100 kilometrów, czyli taką, na jakiej miała się docelowo znaleźć. Równocześnie sonda będzie miała więcej okazji do badań rozciągającej się na większą odległość od Jowisza magnetosfery.

Juno jest w dobrym stanie, instrumenty naukowe są w pełni sprawne i działają, otrzymujemy wspaniałe dane - mówi Thomas Zurbuchen, wiceszef NASA Science Mission Directorate w Waszyngtonie. Decyzja o rezygnacji z odpalenia silnika jest słuszna, pozwala bowiem zachować wszystkie atuty, jakie Juno wciąż nam daje i dać jej szanse na kontynuację tej fascynującej podróży - dodaje.

Dodatkowym atutem tej większej orbity jest fakt, że Juno spędzi mniej czasu w obrębie silnych pasów radiacyjnych Jowisza - dodaje Scott Bolton, szef zespołu badawczego Juno z Southwest Research Institute w San Antonio. To ma istotne znaczenie, bowiem promieniowanie jest najważniejszym z czynników ograniczajacych czas życia sondy - mówi.

Czy misja będzie przedłużona?

Obecny plan budżetowy finansuje misję Juno do lipca 2018 roku, do tego czasu sonda zbliży się do Jowisza w sumie 12 razy. Jeśli wyniki jej obserwacji będą w stanie to uzasadnić, zespół badawczy sondy prawdopodobnie wystąpi o przedłużenie misji.

W tej chwili trwa analiza dotychczasowych wyników pomiarów. Wiadomo już, że zarówno pole magnetyczne, jak i zorze polarne są większe i silniejsze niż myśleliśmy, a pasy, które nadają Jowiszowi charakterystyczny wygląd, utrzymują się na znacznej głębokości. Pierwsze recenzowane prace naukowe, opracowujące te dane, powinny się ukazać w najbliższych miesiącach. Do tego czasu NASA udostępnia publicznie przesłane przez sondę zdjęcia, co umożliwia opracowanie ich przez astronomów amatorów.

Juno daje nam spektakularne wyniki, które każą nam modyfikować nasze opinie o gazowych olbrzymach - podkreśla Bolton. Dane naukowe będą tak ciekawe, jakby było w przypadku oryginalnego planu - twierdzi.

(łł)