Powódź na razie raczej nam nie grozi. Służby meteo w najbliższych dniach nie przewidują gwałtownej odwilży, a prognozy są umiarkowanie optymistyczne. Niewykluczone są tylko lokalne podtopienia. Lepiej jednak dmuchać na zimne i już teraz sprawdzić jak działa tzw. system wczesnego ostrzegania przed kataklizmem.

REKLAMA

W systemie ostrzegania przed powodzią najważniejsze są wodowskazy - czyli urządzenia do pomiaru poziomu wody w rzekach. Niestety, duża cześć wodowskazów to tzw. system odczytu bezpośredniego czyli stare urządzenia, których odczyt musi sprawdzić kontroler. Są też wodowskazy automatyczne, ale tylko na głównych rzekach: Odrze, Bugu, Sanie, Warcie i Wiśle. Jest ich tam jednak zdecydowanie za mało. System tych automatów w połączeniu z radarami meteorologicznymi tworzy SMOK-a czyli System Monitorowania i Osłony Kraju. Radarów i wodowskazów jest jednak mniej niż miało ich być. Wyniki z tych, które są, trafiają do regionalnych zarządów gospodarki wodnej a stamtąd do Centrum Zarządzania Kryzysowego. Tam trafiają też raporty meteo i raporty straży pożarnej. Gdy rzeki przekraczają stany alarmowe, na wały wysyła się do obserwacji strażaków-ochotników. Z centrum opracowane już dane wracają do województw, powiatów i gmin. Powstają także systemy lokalne, np. na Dolnym Śląsku.

foto Maciej Cepin RMF

12:45