W Polsce nie wykryto żadnego przypadku choroby wściekłych krów - uspokaja specjalny zespół rządowy do spraw BSE. Jego przedstawiciele mówią też, że nikt w naszym kraju nie umarł na ludzką odmianę tej choroby - chorobę Creutzfelda- Jacoba.

REKLAMA

"Nie stwierdzono przypadku występowania choroby BSE w Polsce" - zapewniał premier Jerzy Buzek po spotkaniu z rządowym zespołem badającym ryzyko wystąpienia tej choroby w Polsce. Członkowie zespołu podkreślali, że Polska należy do krajów niskiego ryzyka wystąpienia BSE bo bydło nie było żywione mączkami mięsno-kostnymi. Na razie jesteśmy bezpieczni ale BSE jest wciąż groźne. W naszym kraju są tysiące krów sprowadzonych z Unii Europejskiej i nikt nie może dać też głowy, że do Polski nie trafiło i nie zostało zjedzone mięso zarażone mięso: "Jest niebezpieczeństwo, że taka sytuacja mogła mieć miejsce. Chociażby to, że od 1995 roku do chwili obecnej, wprowadzono około 30 tysięcy sztuk bydła hodowlanego z Unii Europejskiej. (...) Nie twierdzimy, że takiego ryzyka w Polsce nie ma".– powiedział szef rządowego zespołu Robert Gmyrek i zapewnił, że importowane bydło z krajów "Piętnastki” jest traktowane jako tzw. grupa ryzyka będąca pod ścisłym nadzorem służb weterynaryjnych a eksperci dmuchają na zimne. Według Gmyrka, polskie służby są gotowe na plan awaryjny. Zespół przygotował - jak to określono – "plan gotowości" na wypadek wystąpienia choroby BSE, tzw. "plan B". Ma polegać m.in. na likwidacji wszystkich zwierząt w stadzie, gdzie wykryto chore sztuki, przerobienie ich na mączki mięsno-kostne, a następnie spalenie mączek. W planie założono także konieczność doposażenia Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach, utworzenia laboratoriów w istniejących zakładach higieny weterynaryjnej w Warszawie, Gdańsku, Wrocławiu, Krakowie, które - pracując w przez całą dobę - będą w stanie przebadać 500 tysięcy sztuk bydła przeznaczonego do uboju.

Przypomnijmy: do Polski nadal nie można sprowadzać wołowiny z 12 krajów Europy Zachodniej: Wielkiej Brytanii, Irlandii, Szwajcarii, Portugalii, Francji, Hiszpanii, Belgii, Holandii, Niemiec, Danii i od niedawna z Włoch i Austrii. Według głównego lekarza weterynarii Andrzeja Komorowskiego - w związku z groźbą tak zwanej choroby szalonych krów - od jesieni spożycie wołowiny spadło u nas o około 38%.

01:45