„Do tej pory natrafiliśmy na dwa obiekty, które mogą pochodzić z terenów obecnego państwa polskiego, czyli z ziem zachodnich”- powiedział RMF FM o odnalezionej niedawno kolekcji Corneliusa Gurlitta, minister kultury Bogdan Zdrojewski. Już wcześniej o polskim śladzie mówiła Ingeborg Berggreen-Merkel, szefowa zespołu ekspertów badającego pochodzenie dzieł sztuki z kolekcji odnalezionej w zeszłym roku w Monachium. Potwierdzał to w rozmowie z nami Mirosław Figiel prezes Dolnośląskiego Stowarzyszenia Poszukiwaczy Prawdy Historycznej.

REKLAMA

W rozmowie z RMF FM minister kultury przyznał, że dwa obrazy ujawnione w kolekcji Corneliusa Gurlitta należały do rodzin z ziem zachodnich. Dwa wymienione obrazy, nie przynależały jednak do instytucji, tylko do osób fizycznych, więc szanse na to, aby w kolekcji znalazły się obiekty z polskich kolekcji, których oddania Polska mogłaby się domagać, uważam za minimalne - przyznał Zdrojewski. Jak dodał, jedna z rodzin mieszka do dziś w Stanach Zjednoczonych. To rodzina, która z ziem zachodnich wyjeżdżała jeszcze w 1934 lub 1935 roku. Pochodzenie drugiego obrazu jest bardzo nieprecyzyjne - tłumaczył szef resortu kultury.

Już kilka tygodni temu Mirosław Figiel prezes Dolnośląskiego Stowarzyszenia Poszukiwaczy Prawdy Historycznej mówił dziennikarce RMF FM, że są informacje wskazujące na to, iż kolekcja Gurlitta została pozyskana z Dolnego Śląska. Znam nawet nazwisko rodziny, która mogła ją ukrywać - mówił. I wyjaśniał, że rodziny żydowskie i niemieckie chcąc uniknąć zarzutu, że posiadają dzieła sztuki wyklętej, ukrywały je. Figiel powiedział nam, że skrytkę urządzono w jednej z miejscowości na Dolnym Śląsku.

Obrazy, którymi zajmują się obecnie niemieccy śledczy i znawcy sztuki, Cornelius Gurlitt przejął po swoim ojcu. Historyk sztuki Hildebrandt Gurlitt w latach 30. ubiegłego wieku pomagał w handlu dziełami artystów reprezentujących tzw. sztukę wynaturzoną. Joseph Goebbels organizował pozbywanie się tego rodzaju obrazów, a pomagali mu handlarze dziełami sztuki, w tym Gurlitt. Gdy już zyskał zaufanie nazistów pomagał w organizowaniu wielkiego muzeum sztuki, które miało powstać w Linzu. Zakupione wtedy obrazy w wyniku wojennego zamieszania zostały w jego posiadaniu. Część zbiorów miała zostać zniszczona w czasie bombardowań.

Dopiero 55 lat po śmierci Hildebrandta Gurlitta znaleziono ponad tysiąc obrazów w mieszkaniu jego syna. Prokuratura dopiero w listopadzie 2013 roku ujawniła fakt znaleziska. Przy czym ani śledczy, ani zespół ekspertów nie ujawniają listy obrazów. Zaprezentowano tylko kilka z nich.