Beata Kozidrak po dziewięciu miesiącach zmagań z chorobą nowotworową znów stanęła na scenie. Artystka dała w Pszczynie pierwszy w tym roku pełny koncert z zespołem Bajm. Ze sceny wspominała zmarłych Joannę Kołaczkowską i Stanisława Soykę.
Koncert rozpoczął się od kultowej "Białej Armii", a tuż po niej wokalistka zwróciła się do publiczności.
Jest to nasz pierwszy koncert po dziewięciu miesiącach. (...) Na pewno czujemy lekką tremę, bo chcielibyśmy dla was dzisiaj zagrać jak najlepiej potrafimy - ja tym bardziej chcę dla was dzisiaj zaśpiewać z całego serca i całej swojej mocy, tu w Pszczynie, w przepięknym miejscu, związanym również z moją rodziną od strony mamy. Tym bardziej jesteście mi bliscy - powiedziała wyraźnie poruszona.
Na scenie nie zabrakło największych przebojów Bajmu: "Myśli i słowa", "Szklanka wody", "Lola Lola", "Płynie w nas gorąca krew" czy entuzjastycznie przyjętego przez publiczność "Co mi panie dasz". Fani, wśród których nie brakowało także młodszej widowni, śpiewali razem z artystką niemal każdy wers.
W trakcie występu Kozidrak podziękowała publiczności za wsparcie, jakie otrzymywała podczas leczenia.
Chciałam podziękować wszystkim tym, którzy myśleli o mnie ciepło, kiedy leżałam w szpitalu, kiedy był ten proces leczenia. Dziękuję za wszystkie maile, SMS-y. Szczęście i życie zbudowane są z takich cudownych chwil, kiedy nareszcie mogę stać na scenie, kiedy widzę wasze twarze. Mam nadzieję, że macie w sobie empatię i tyle wiary w życie, ile mam w sobie ja - mówiła.
Jednym z najbardziej wzruszających momentów koncertu była dedykacja utworu "Dwa serca, dwa smutki" Joannie Kołaczkowskiej i Stanisławowi Soyce, którzy odeszli w ostatnim czasie.
Chciałabym powiedzieć wam o dwóch przykrych sprawach, o dwóch pożegnaniach z tym światem. Myślę tutaj o Asi Kołaczkowskiej i o Stanisławie Soyce, którego znałam. Nie zaśpiewam piosenek Soyki, bo wszyscy to robią, więc ja ofiaruję (...) "Dwa serca, dwa smutki". Specjalnie dla nich - wyznała. Wtedy publiczność rozświetliła koncert latarkami, tworząc niezwykłą atmosferę.
Podczas całego show Beata Kozidrak pokazała, że jej głos nadal ma ogromną moc. Szczególne wrażenie zrobiły wokalizy zamykające utwór "Ta sama chwila".
Muzycy Bajmu również dali popis - gitarowe solówki Piotra Bieleckiego i nastrojowe partie klawiszowe Marii Dobrzańskiej podkreślały emocje poszczególnych utworów. Chórzystki z kolei miały okazję zabłysnąć w specjalnym secie coverów światowych hitów, w tym Michaela Jacksona.
Powrót Beaty Kozidrak na scenę spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem. Po miesiącach przerwy artystka i jej zespół udowodnili, że wciąż potrafią porwać tłumy i wzruszyć publiczność.
Wokalistka w niedawnym wywiadzie dla "Dzień dobry TVN" opowiedziała o zmaganiach z chorobą nowotworową. Jak mówiła, trasę z okazji 45-lecia Bajmu kończyła z wielkim bólem pleców, który początkowo bagatelizowała. By wystąpić na ostatnich koncertach, musiała brać środki przeciwbólowe.
Cierpiałam. Dwa dni później już byłam w szpitalu - opowiadała artystka. Czułam, że to nie są żarty. Zrobiłam wszystkie badania, bałam się, jaka będzie diagnoza. Trafiłam do szpitala, diagnoza była dość szybka: choroba nowotworowa - zdradziła Kozidrak.
Powiedziałam sobie: "Nie poddaję się. Mam dla kogo żyć. Mam fanów, którzy czekali w ciszy na informacje, co się ze mną dzieje - relacjonowała.
Kozidrak opowiadała, że w połowie leczenia zapytała lekarzy, czy będzie jeszcze śpiewać.
Dziwnie zareagowali na moje pytanie. (...) Pomyślałam: "Nie ma takiej siły, zrobię wszystko, co w mojej mocy. Będę się stosować do tej diagnozy i do całego procesu leczenia". To był cel. Ja jestem zadaniowa - podkreśliła.
Artystka przyznała, że choroba zmieniła jej patrzenie na świat. Widzę, że wiele rzeczy nie ma sensu. Widzę, co ma sens. (...) Ja już naprawdę nic nie muszę - ja mogę - podsumowała Kozidrak.