50-letni niemiecki turysta zginął, a jego trzyletnia córka została ciężko ranna w wypadku gondoli w Wenecji w sobotę. W łódź, którą płynęła rodzina z trojgiem dzieci, uderzył tramwaj wodny.Tragedia wywołała dyskusję o bezpieczeństwie żeglugi w Wenecji.

REKLAMA

Do wypadku doszło na Canal Grande w pobliżu słynnego mostu Rialto. Tramwaj wodny, czyli vaporetto, w czasie wykonywania manewru uderzył w gondolę, w której znajdowało się pięcioro niemieckich turystów i gondolier. Wszyscy wpadli do wody. Ojciec rodziny został, jak wynika z informacji podanych przez agencję Ansa, zmiażdżony przez statek. Jego córka ma ciężkie rany twarzy.

Pozostałym pasażerom i gondolierowi nic się nie stało.

Po wypadku pojawiły się liczne opinie, że należało od dawna przewidywać, że może dojść do takiego nieszczęścia. Gondolierzy i wioślarze zajmujący się przewozem turystów z jednego brzegu na drugi powiedzieli włoskim mediom, że dopiero to, co się wydarzyło, pokazało skalę problemu na zatłoczonych weneckich wodach.

Także burmistrz miasta Giorgio Orsoni przyznał, że problem nadmiernego ruchu na Canal Grande jest coraz poważniejszy. Trzeba go najszybciej rozwiązać - podkreślił.

Musiał zginąć człowiek, żeby do wszystkich dotarło, co dzieje się w Wenecji
- mówią gondolierzy. Ich zdaniem duże jednostki, w tym statki - tramwaje powodują coraz większy chaos, a ich załogi łamią zasady bezpieczeństwa.

Na znak żałoby wstrzymano do niedzieli rejsy wszystkich gondoli dla turystów.

(jad)