Bułgarski handlarz bronią Emilian Gebrew jest przekonany, że to rosyjskie siły specjalne stoją za niedzielną serią eksplozji, do jakiej doszło w magazynach amunicji należących do jego firmy. W 2015 roku Gebrewa próbowano otruć. Według bułgarskiej prokuratury za tą próbą stali domniemani oficerowie rosyjskiego wywiadu wojskowego.

REKLAMA

Emilian Gebrew w telefonicznym wywiadzie dla brytyjskiego dziennika "The Guardian" podkreślił, że jest "na 100 procent pewny", że to Rosjanie odpowiadają za niedzielne wybuchy. To nie mógł być przypadek, w budynku nie było niczego, co mogłoby wybuchnąć bez zewnętrznej ingerencji - powiedział.

W niedzielę nad ranem w pobliżu miasta Karnobat na wschodzie Bułgarii w magazynach z amunicją około 4 rano nastąpiły dwie potężne eksplozje, a po nich seria dalszych wybuchów i pożar. Gebrew powiedział radiu publicznemu, że w magazynach znajdowała się amunicja przeznaczona do utylizacji. Podkreślił, że wybuchy nie mogły nastąpić w wyniku działań personelu, gdyż o tej porze nikogo tam nie było.

W 2015 roku Emilian Gebrew, jego syn i jego partner biznesowy stali się ofiarami próby otrucia nowiczokiem. Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte latem 2015 roku, po czym umorzono je i wznowiono trzy lata później.

W lutym 2020 roku prokuratura postawiła w stan oskarżenia trzech obywateli Rosji. Śledczy poinformowali wówczas, że dysponują podrobionymi dokumentami, którymi posłużyli się Rosjanie, by wjechać do Bułgarii. Według prokuratury chodziło o domniemanych oficerów rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU.

Portal śledczy Bellincat przedstawił materiały, które mają dowodzić, że agenci GRU byli w Bułgarii, kiedy doszło do próby otrucia.

Niektórzy komentatorzy sądzą, że atak na magazyny dowodzi, iż Gebrew dostarcza amunicji Ukrainie. W ubiegłym roku Bułgar powiedział "The New York Times", że jego firmy w przeszłości brały udział w dostarczaniu broni Ukrainie, ale od początku rosyjskiej inwazji taka deklaracja z jego ust nie padła.

To nie pierwsze wybuchy w obiektach Gebrewa. W latach 2011 - 2020 doszło do czterech eksplozji w należących do niego fabrykach i magazynach. W ubiegłym roku Bułgaria wydaliła rosyjskiego dyplomatę, którego podejrzewano o udział w planowaniu ataku.